Wczoraj byłam już zbyt zmęczona na ciąg dalszy, ale dzisiaj mam chwilkę, więc piszę dalej. Potem lecę do fryzjera, bo po śnie zimowym jakaś czupryna mi się zrobiła i trzeba będzie coś z tym zrobić, żeby wiosny nie wystraszyć
Przede wszystkim witam tych, którzy mnie odwiedzili, i bardzo dziękuję za miłe słowa. Zawsze będzie mi miło Was tu gościć. Ja też będę do Was wpadać z rewizytą, ale jestem tu dopiero od dwóch dni i jeszcze nie zdążyłam się rozeznać i zadomowić
Vera, Marek, Andrzeju - będzie c.d, więc zapraszam znowu
Piotrek - gdy po raz pierwszy zobaczyłam tą łąkę, a był piękny dzień i ptaki śpiewały, świerszcze cykały, motylki fruwały i było tak cudownie, że wpadłam w zachwyt. Wtedy kierowałam się tylko widokiem, bo o praktycznej, a właściwie nie-praktycznej stronie tego miejsca dowiedziałam się później
Aga - mój nick Adela, a imię Arleta, więc możesz zwracać się do mnie, jak ci wygodniej. Dziękuję za miły komplement, ostatnio pisanie, to moja nowa profesja. A przy okazji widziałam Twoje zdjęcia, są super. Widać artystyczne dusze od razu się wyczuwają
Marto - ja też gratuluję Ci osiągnięć. Jak widać kobiety są wytrwałe, więc dają radę. Tak trzymać!
Roma - przekonałam się o tym na własnej skórze. Trzeba tylko mocno wierzyć w swoją moc sprawczą. Gratuluję domku! A kurzą łapkę możesz powiesić sobie na ganku, jako talizman na szczęście i będzie komplet
A teraz c.d. ogrodowych przygód:
Budowa ruszyła, fundamenty wylane, mury powoli zaczęły piąć się w górę. Pomyślałam, że nadal jakoś mi mało intymnie na tej działce, na której czułam się niemal, jak na patelni. Doszłam do wniosku, że przydałoby się coś, co zasłoniłoby mnie od gapiów, a przy okazji zatrzymałoby wiatry hasające po okolicy, niczym stado dzikich mustangów. Po długich poszukiwaniach mój wybór padł na rdest Auberta, który podobno rośnie z szybkością wiatru, a tego właśnie było mi trzeba, oraz kilka krzaczków jaśminu dla podniesienia walorów estetycznych działki. Kupiłam i posadziłam takie małe patyczki - sadzonki na jesieni, licząc, że na wiosnę mój mało urokliwy, roboczy płot będzie jedną wielką, zieloną ścianą. Niestety nawet nie zdążyłam pstryknąć zdjęć, bo przez zimę wszystko zjadły mi sarny i zające
Rdest został obgryziony do samej ziemi, a jaśminy niewiele mniej. Rdestu nie udało mi się uratować, bo zające natychmiast karczowały każdą świeżo odrośniętą gałązkę. Na szczęście udało mi się uratować cztery z siedmiu jaśminów, chociaż były tak często podgryzane, że do dziś są jeszcze niewielkie.
Kiedy zobaczyłam efekty radosnych poczynań miłych zwierzątek, pojechałam do szkółki i kupiłam tuje. Przy okazji informacja, szczególnie dla tych początkujących, że pierwsze trzy roślinki, głóg, jałowiec i sosenka zostały posadzone w październiku 2012 roku.
W ten sposób mam, tradycyjny już w Polsce, szpaler tujek pod płotem. To fotka z maja 2013 roku
Dom stał w stanie surowym i było już gdzie się schronić przed ewentualnym deszczem, więc można było dłużej pobyć na działce, a przy okazji, jako tako, uporządkować teren. Oj, ile po drodze było takich akcji porządkowania terenu, to trudno zliczyć. Sprzątanie, to był nieodłączny punkt programu każdej naszej wizyty. Rozsądnie zaczęłyśmy od tyłu działki, bo z przodu szaleli jeszcze kolejni budowlańcy i żadna roślina nie wytrzymałaby kontaktu z tą "szarańczą"
Na pierwszy rzut poszła hałda humusu, z której udało mi się zrobić małe podwyższenie terenu, coś w rodzaju tarasu. Reszta terenu poszła pod glebogryzarkę. Sierpień 2013