Krzysiu, witaj w moim wątku
Właśnie najbardziej brakuje mi tego cienia. Zdecydowanie lepiej jest, gdy kupuje się działkę z chociażby jednym dorodnym drzewem. Szkoda, że nie wiedziałam o tym wcześniej, bo wtedy znalazłabym inną działkę, albo na tej posadziłabym coś większego zaraz po zakupie. Niebawem wpadnę do Ciebie z rewizytą. Życzę Ci powodzenia w zmaganiach remontowo-ogrodowych
Marlenko , musisz mieć niebywałą rękę do roślin skoro udało Ci się wyhodować z nasionka drzewko na cztery metry. Według tego, co piszesz Twoja paulinka rośnie średnio metr na rok. To całkiem sporo, zważywszy na to, że moja po dwóch latach ma około metra, a była kupiona jako sadzonka
Maju, też mi się wydaje, że lepsza do zrywania jest darń niż chwasty. W ubiegłym roku próbowałam oczyścić chociaż część tego chwastowiska, robiąc przecinki od domu do studni i schodków w głębi, ale było to ponad moje siły.
Dopóki owczareczka nie podrosła, to oba psy były zdecydowanie tylko do pieszczot, ale teraz młoda ma już rok i dzielnie broni terenu. Całe szczęście, bo dwóch darmozjadów bym nie zniosła
C.d. ogrodowych przebojów. rok 2015
Teraz opiszę historię, która zawsze będzie dla mnie przestrogą, żeby nie ufać obcym, a także, żeby do wszelkich prac brać tylko ludzi z polecenia. Chyba każdy, kto budował dom ma takie smutne przeżycia i ja też miałam różne problemy z fachowcami, ale tego, co przytrafiło mi się w miesiąc po zamieszkaniu w nowym domu, nie zapomnę do końca życia.
Zanim ruszyły kolejne prace ogrodowe uznałam, że trzeba zacząć od solidnego ogrodzenia, bo to, które było na czas budowy, chyliło się ku upadkowi. Zamówiłam firmę, wszystkie ustalenia dotyczące jakości płotu zostały dogadane, co do najmniejszego szczegółu i przyklepane umową, oraz zaliczką potwierdzoną pisemnie. Panowie przyjechali i ku mojemu zadowoleniu zaczęli stawiać nowe ogrodzenie. Niestety w połowie pracy zorientowałam się, że wszystko jest inaczej niż w umowie. Inne słupki, inna siatka, a podmurówka w dwóch wariantach, od sasa do lasa
Wyglądało to tak, jakby przywieźli jakieś resztki zbierane z innych budów. Oczywiście zakwestionowałam jakość materiałów, ale panowie natychmiast się obrazili i postanowili rozebrać płot, który przed chwilą postawili. Nie byłoby problemu, gdyby raczyli oddać mi zaliczkę. Niestety zaliczki nie i płotu też nie. Wezwałam policję no i.... przyjechało dwóch policjantów, niestety bez psa. Może, gdyby był z nimi owczarek niemiecki, to mógłby im przetłumaczyć z mojego na ich, a tak kłopot ze zrozumieniem sytuacji malował się na ich licach, a wzrok wyraźnie tęsknił za rozumem. Panowie policjanci nie bacząc na to, że ktoś właśnie w ich obecności wyrywa słupki z ogrodzenia na mojej posesji, a ja trzymam w ręce dowód zapłaty za materiały, postanowili wyręczyć Sąd. Usiłowali ustalić, kto ma rację a, że byli bardzo niegramotni, nie potrafili nic sensownego wymyślić. Niestety panowie od płotu byli więksi, silniejsi i bardziej bezczelni, niż ja, dlatego policjanci ostatecznie stwierdzili, że oni chcą mieć tu spokój, więc niech tamci zdemontują ten płot, a ja mam sobie potem dochodzić swoich praw w sądzie. Tere-fere!
Pilnowali mnie (właścicielkę posesji), grożąc mi przy tym, że jeśli się ruszę, to oni zakują mnie w kajdany i odwiozą na komisariat podczas, gdy złodzieje nadal bezkarnie rabowali moje mienie. Na moje próby protestu większy policjant wykręcił mi ręce. On był młodym rosłym facetem, ja jestem dojrzałą szczupłą kobietą
Po wyjeździe całej hałastry zostałam bez płotu i 3 tys. złotych. Mało tego, również bez świadków całego zajścia, poza owymi policjantami, którym w takiej sytuacji trudno nawet zaufać. Nie muszę Wam chyba opowiadać, co przeżywałam przez kolejne miesiące i ile zjadłam tabletek na uspokojenie.
No dobra, było minęło. Sprawiłam sobie owczarka
ale trzeba było, jak najszybciej ogrodzić posesję, bo przez tą bandę pozbyłam się również starego płotu, który wcześniej został rozwalony. Na szczęście ktoś polecił mi kogoś, kto był uczciwy i zrobił porządne ogrodzenie. Temat został zamknięty
Mniej więcej po dwóch miesiącach, kiedy emocje troszkę się uspokoiły, padła decyzja uporządkowania chwastowiska między tyłem działki a tarasem. Niestety nie byłyśmy w stanie przekopać i oczyścić tak dużego fragmentu ogrodu, więc ostatecznie zatrudniłyśmy studenta, który zajmuje się ogrodami. Zresztą, zależało nam tylko na ścięciu mocną kosiarką chwastów (Roundup'u nie używamy ze względu na psy), przejechaniu całości glebogryzarką, ponownym wygrabieniu chwastów i dosypaniu warstwy ziemi, bo trzeba było odrobinę podnieść teren. Resztę postanowiłyśmy zrobić własnymi łapkami.
Tu widać, jak ładnie wygląda oczyszczony i wyrównany teren
Trawka zasiana i już pojawił się zielony dywanik. Nareszcie widać podniesienie terenu w głębi ogrodu
Niestety potem przyszła susza i trawka słabo się zagęszczała. Otoczenie wokół studni (po lewej) zostało ozdobione kamyczkami, a za nią córcia posadziła wierzbę, ale na zdjęciu jej nie widać.
W sierpniu posadziłyśmy jeszcze jedno większe drzewko nieszpułkę (po prawej), a po środku krzewuszkę, która zapoczątkowała przyszłą rabatę
Nasza paulownia w tym roku podrosła, ale po wichurze jej liście zostały mocno zszargane. Na trawniku pojawiły się znów chwasty, które próbowałyśmy na bieżąco wyrywać, ale rosły jak na drożdżach. Miałam wrażenie, że wyrywam jeden, a w jego miejsce wyrastają trzy następne