Witam słonecznie. Tak, słonecznie, bo świeci od rana i od razu mam więcej energii i lepszy humor, czego i Wam Ogródkowicze życzę
Majeczko, zastanawiam się, w jakiej odległości, po odbiciu od maty, ten wiatr spadnie do ogrodu, bo jeśli jakieś 22 metry dalej, to trafiłby już na ogród sąsiadów, a to by mi pasowało
Lubię moich sąsiadów, ale wcale bym się nie martwiła, że im wieje a mi nie
No dobra, teraz na poważnie, sadzę i sadzę te drzewka i największym problemem jest zgranie moich wyborów z dostępnością w szkółkach, dlatego tak ciężko to idzie. Kwestię mat jeszcze rozważam, ale faktem jest, że zasłoniłyby nie tylko wiatr, ale i widok tych rustikalnych zabudowań, które mam niedaleko w tle i wcale mnie nie zachwycają mimo, że lubię zabytki
No, gdyby jeszcze to były tylko zabudowania, ale pojawia się tam coraz więcej starych cegieł, gruzu, rur, drewniany wychodek, kontener i inne mniej efektowne rzeczy. Dlatego muszę mieć zasłonę i to nie ważne jaką, zieloną czy wiklinową, byle estetyczną.
Ten żagwin kiedyś był przycięty, ale nie pamiętam kiedy, bo opiekuje się nim moja latorośl, a to z tej racji, że sama go wyhodowała z nasionek, czyli jakby to jej
Ja tylko się nim cieszę i podziwiam
Czy po każdym kwitnieniu trzeba go przyciąć?
Słonecznego dnia
Wiolinko, wielkie dzięki, za miłe słowa. Każdemu są one potrzebne zwłaszcza w chwilach zwątpienia, czy choćby chandry. Masz rację, że czasem trzeba spojrzeć wstecz, żeby docenić miejsce, do którego się doszło
Kiedyś, dawno temu, gdy zaczęłam budować mój pierwszy dom, którego oczywiście nie udało mi się wybudować, bo zaczęłam mając tylko 600zł w kieszeni
, pewnego dnia przyjechałam na budowę i zobaczyłam wymurowane ściany. Stanęłam w głębi działki i patrzyłam na te mury i próbowałam uświadomić sobie ile w tym jest cegieł i ile cementu, i pracy itd. Patrzyłam tak długo, aż uświadomiłam sobie, że to moje dzieło. To ja sprawiłam, że te ściany stoją. I wtedy poczułam nie tylko dumę, ale i szacunek do samej siebie. Pomyślałam, że jeszcze rok wcześniej wydawało mi się, że zbudowanie domu dla mnie jest niemożliwe, a teraz widzę, że jest. Tamtego domu nie mam, nie udało mi się go wybudować, ale do dziś dobrze pamiętam ten jeden wyjątkowy dzień, w którym uwierzyłam w siebie i poczułam, że jednak wszystko jest możliwe
Pozdrowionka
Dzisiaj zaczęłam dzień ogrodowo. Wprawdzie krótko, ale coś udało mi się zrobić. Może później, jak przestaną mnie boleć kolanka, a pogoda się utrzyma, to jeszcze coś pogrzebię.
Na pierwszy rzut poszła wiązówka, bo wczoraj nie udało mi się już nic zdziałać. Potem ulitowałam się w końcu nad świerkiem Hoopsii, który już drugi tydzień czekał na posadzenie, bo rabatka nie była jeszcze gotowa. Do dziś rabatka nie gotowa, ale postanowiłam już nie czekać i posadzić tego malucha, żeby się nie męczył, a potem jakoś przekopiemy resztę rabaty.
A nie mówiłam, że krótko było? Za to dół musiałam wykopać prawie taki duży, jak połowa tego świerka
Potem strzeliłam jeszcze jedną fotkę, żeby Wam pokazać, jaki fajny mam widok za płotem. Ładne, żółte tło, to kwitnący rzepak. W ubiegłym roku kwitły ziemniaczki i wyglądały prawie, jak pole bawełny