Forum Ogrodnicze Oaza

Cóż to za zajzajer ?

KaLo wrote:
Jak robisz?



mymysteryy wrote: A cóż to takiego?!

Ewuś, też Cię to ciekawi ?

Dla masochistów w sam raz (z wyglądu przynajmniej)

Z wyglądu bym powiedział że musi być zdrowe i wegańskie

Widzę, że zajzajerek wzbudził zainteresowanie.

Z wyglądu podobny do niczego i nie jest wegański.

To taki syropek na odporność z cytryny, imbiru i miodu (pomarańcza dla lekkiego podkręcenia paskudnego smaku )

Jak nie jest wegański? Imbir miałaś z robakami?
Miałem okazję próbować (nie od Kasi oczywiście), rozsądek nakazał mi zmieszać go z herbatą - jest smaczny. Ale moja domowa kociara sobie łyknęła nierozcieńczony. Ozdrowiała natychmiast
Aż nam się przypomniał kolega którego męczył katar, powiedziałem mu że jest taki środek olbas, działa cuda. Jedna noc i bez kataru, albo przynajmniej można przespać noc. Bodaj po weekendzie Maniek wraca, uśmiechnięty i bez kataru. Dziękuje, rozwodzi się nad cudnymi właściwościami i nagle mówi że myślał przy pierwszym użyciu że mu nos rozerwie. Ekipa zdziwiona, ale jak? Za dużo nakropiłeś na poduszkę? A Maniek na to, jak na poduszkę?! Do nosa nakropiłem!
Dość długo leżeliśmy na podłodze.. no ale wiadomo że instrukcja obsługi jest dla mientczaków.

Produkty Olbas były chyba 3, olejek, inhalator- rurka z wkładem olejkowym wkładana do nosa i zielone żelki do ssania.
Kasiu tak na pierwszy rzut oka to Twoim drinku widać kapustę kiszoną, pomarańczę , ćwiartki jajek na twardo- samo białko, wszystko zalane chudym rosołem ale jak ma pomóc to nad gustami się nie dyskutuje .

Przepis na kolorową wodę gazowaną dla Ewy.

Podstawa to mocna butelka PET, np. po coli. Wlać niecały litr wody, 1/3-1/2 szklanki jakiegoś soku, ja używam swojego z pigwowca, płaską łyżeczkę suszonych drożdży piekarniczych i 3-5 łyżeczek cukru w zależności od słodkości soku. Po 2 dniach zwykle nadaje się do picia. UWAGA. W butelce jest dość duże ciśnienie więc najlepiej mocno schłodzić w lodówce tak jak szampan. Można też wykorzystać cytrusy . Sok do butelki, skórki drobno skrojone podgotować , wywar wlać do butelki,wsypać cukier,drożdże wlać wodę i mamy coś podobnego jak tonik. Najlepiej mieć 2 butelki i szykować napój co 2-3 dni w zależności od potrzeb.
Używam suszonych bo nie mają tego swoistego zapaszku jak świeże.Są prawie całkowicie bezwonne.

Janusz, z tym chudym rosołem to bym się nie zgodził ...

Masz rację, powinienem był napisać "mętnym rosołem"

Janusz, tylko gdzie drożdże znaleść, podobno wykupione, czyżby Rodacy za bimber się wzięli
My planujemy grzańcem piwnym się raczyć, kubeczki już naszykowane




Pozdrawiam Irena

Irenko, ja kupiłam przez internet całe pół kilograma suszonych w sklepie Magdy Gessler i od razu pięć kilo mąki 00 na pizzę , coby biedne drożdże nie podróżowały samotnie

Iwonko, pół kilo suszonych drożdży
To ile tego zacieru będzie

Tak serio, to dziękuję za info

Pozdrawiam Irena

Irenko, u mnie drożdże idą jak...woda...nie mylić z wódą
Chleby, bułeczki, chałki, pizze itp, a datę ważności mają długą, spokojnie dam radę tym drożdżom

newrom wrote:


Mam tylko nadzieję, że Twój świat nie runął powtórnie, jak już raz się to stało w tym tygodniu po informacji o rodzynku.
newrom wrote: Z herbatą to wersja dla mientczaków. My kociary pijemy bez rozcieńczania i bez popijania.

Janusz, trzeba przyznać, że masz rację. Kapuśniak z pomarańczą i jajkiem .... kto wie, czy nie byłoby to odkrycie roku.


Mąkę 00 mam zawsze na zapasie. Drożdże suszone też. Ale nie takie ilości. Pół kilo? Sporo.

Edit. już doczytałam, że małą piekarenkę domową prowadzisz.

Iwonko,szkoda, že tak daleko mieszkasz, chętnie bym popróbowała Twojego pieczywka, szczególnie te chałeczki mniam, mniam, uwielbiam.


Pozdrawiam Irena

Forum uczy, forum radzi!
Nigdy nie twierdziłem że jest twardy, co więcej, zawsze powtarzam że jestem mientki jak kaczuszka

Pół kilo drożdży?! To nie lepiej zostawiać zaczyn z poprzedniego dnia?
Bo jak ktoś rzadko robi to się nie opłaca, ale przy częstych wypiekach czemu nie?

Drożdże suszę sam. Przez perlonowe sito o dość sporych oczkach przecieram drożdże kupowane w piekarni, takie z dużej kostki, jasnokremowe, które pod naciskiem rozsypują się na kawałki. Ta brązowa plastelina z marketów i dyskontów nie nadaje się do pieczenia a co dopiero do suszenia. Rozsypane na tacy lub stolnicy cienką warstwą, schną w domu max. 24 godziny. Zanim nastąpił krach, zdążyłem ususzyć 150g.