Pozwolę sobie wstawić z fb, kto chce, to sobie odszuka:
Ryszard Tutko
aon2tS2po hgotndshrgoezr.ed ·
"
30 marca w senacie premier Morawiecki ujawnił, że poduszka finansowa państwa wystarczy na około 6-7 tygodni.
Minęły trzy miesiące.
Dzisiaj rząd odmawia marszałkowi senatu informacji o stanie finansów państwa.
Jaką straszną tajemnicę skrywa władza?
Obecnie trwa kampania wyborcza, więc jest to bardzo dobry moment, żeby pochwalić się ile to pieniędzy zgromadziliśmy przez okres ostatnich lat koniunktury, dzięki obecnej władzy.
Przecież premier Morawiecki bardzo lubi się chwalić.
Zabrakło weny, czy raczej liczby mogłyby kogoś zabić?
Wiadomo, że za okres styczeń – maj, deficyt budżetowy wyniósł 25,9 mld zł. Nie wiadomo ile będzie wynosił po uwzględnieniu czerwca.
Dla mnie osobiście mniejsze znaczenie ma to, kto wygra te wybory. Bardziej mnie interesuje, w jakim kraju się obudzimy po 12 lipca, kiedy nie trzeba będzie już niczego ukrywać.
Ściślej mówiąc bardziej interesuje odpowiedź na pytanie – ile będą musiał więcej wyjąć z kieszeni, żeby ratować budżet państwa?
Wszyscy inni również powinni zadać sobie takie pytanie, bo moja kieszeń jest zbyt płytka, żeby ten budżet uratować, więc wiele milionów ludzi będzie musiało się na to zrzucić.
Przewiduje się, że deficyt na koniec roku może wynieść 100 mld zł.
Wypada więc jakieś 2 600 zł na statystycznego obywatela, licząc włącznie z niemowlętami.
13 emerytura to jakieś 1 000 zł. Resztę trzeba dopłacić w własnej kieszeni.
Emeryci zadowoleni?
To jest prosta matematyka. Przecież ktoś za to musi zapłacić, jeśli nie teraz, to w przyszłości.
Nie oceniam. Przedstawiam fakty."
I to jest konkret, który mnie interesuje, nie igrzyska, który więcej obieca, bo żaden nic nie może. O, przepraszam - może(jak mu kumple będą kazali) nie podpisać ustawy, ale i tak mam wrażenie, że to "ustawka". Ja pokazałam liczby. Mam odciski na sumieniu, że w sierpniu 80-go dwa tygodnie spałam na podłodze. Nie warto było, bo naród ogłupiał, podnieca się kretyńskimi memami, które niczego nie wnoszą; poza jednym - ludzie popadają w fanatyzm, skaczą sobie do oczu. Igrzyska trwają, wybory dają poczucie, że na coś mamy wpływ. A za każdym z kandydatów stoi jakaś szara eminencja, której jest obojętne, czy wygra jego koń, czy kolegi. Wyścig dla nich to tylko rozrywka. Martwić to ja się będę jeżeli wygra Trzaskowski, a w kolejnych wyborach parlamentarnych PO - bo wówczas sprowadzą do nas uchodźców.
Panowie
- odnośnie octu i musztardy - w innych warunkach napisała bym Wam coś o podniecaniu, ale pozostanę przy konkretach: zamiany wprowadzone 1 lipca to pokłosie decyzji z 1-go maja 2004 roku, a wzrost cen nastąpił od początku roku w związku ze znacznym podniesieniem płacy minimalnej.