Forum Ogrodnicze Oaza

Napisałem:
Wywalam na kompost wszystko co zielone unikając oczywiście chwaściorów z nasionami, skórki od cytrusów też (wywalam!), torebek po herbacie nie wyrzucam osobno..

No wdawać się w "naukowe" dyskusje nie będę, ale źle robisz. Na szczęście nie mój ogródek, nie moje warzywa, nie moje zdrowie.

Słusznie
Niemniej zapewniam Cię, że o wiele większe spustoszenie w glebie robią składniki balastowe wprowadzane do niej z nawozami mineralnymi niż śladowe ilości toksyn roślinnych w kompoście. Nikt nie robi kompostu z samych pędów bluszczu czy liści orzecha. Nawet parę garści tojadu nie ma znaczenia- ilość uwolnionych toksyn podejrzewam że byłaby niemożliwa do wykrycia, nawet o ile założymy, że nie ulegną rozkładowi i mineralizacji.

Dość ciekawa lista- spróbujcie znaleźć to, co rośnie w Waszych ogrodach
www.biolog.pl/article27.html

Nemo wrote:
A ja Cię zapewniam, że zapewniać mnie nie musisz, a zresztą gdzie przeczytałeś, że twierdzę inaczej? Tylko jeśli mniejsze to już problemu nie ma? Zresztą czy tu chodzi o to by udowodnić kto ma większą rację? Nie szkoda czasu?

Tym oto sposobem zdania są podzielone i każdy ma rację.
Jedno jest pewne.

NIE należy wprowadzać do masy kompostowej, substancji organicznej zawierającej w swoim składzie roślinne związki trujące, toksyczne lub szkodliwe dla zdrowia.

TAK nieumyślne wprowadzenie w/w substancji do kompostu i ewentualne przedostanie się razem z nim do gleby roślinnych związków toksycznych, nie spowoduje automatycznie przedostania się ich do części konsumpcyjnych roślin.
Spowodowane jest to tym, że: roślina pobiera z kompleksu sorbcyjnego składnik w postaci jonowej. Dlatego nie pobierze dość dużej cząsteczki i w żaden sposób nie zostanie ona w roślinie przetransportowana do części nadziemnej.

Oj tam, oj tam
Racje to ja osobiście... takie niedomówienie...
Bardziej chodziło mi oto, byśmy zdroworozsądkowo podchodzili do zagrożeń i nie demonizowali. Realnym zagrożeniem jest np. kwitnący i owocujący w ogródku wawrzynek wilcze łyko- nawet 3-4 owoce dla dziecka mogą być dawką letalną!
A bluszczu w kompost nie polecam. Najpierw się ukorzenia, później próbuje odrastać, w drugim roku niechętnie zamiera i ogniwa, a pędy ciągnące się jak sznurki nader skutecznie utrudniają przerabianie kompostu. Chyba żeby zielsko posiekać na krótko...

Nemo i o nic więcej mie nie chodzi jak tylko o zdroworozsądkowe podejście do życia i w tym wypadku ogrodu.

Ewelina postawiła interesujące pytanie, ciekawe, czy ktoś prowadził na ten temat jakieś badania
Kolejny problem, jest taki, co należy uznać za roślinę trującą.

Rośliny, które wymieniła Ewelina są jednocześnie cennymi surowcami zielarskimi - saponiny czy alkaloidy w nich zawarte mają właściwości lecznicze, jeśli są stosowane w odpowiednich dawkach - fakt nie na własną rękę. Wikipedia w spisie roślin toksycznych podaje piołun, owoce jałowca, korę kruszyny, nawłoć, skrzyp polny, itd.

Kolejna rzecz, jeśli chodzi o toksyczność roślin - niektóre są toksyczne w postaci świeżej, natomiast wysuszone tracą toksyczność.
Mam nadzieję, że uda mi się podpytać kogoś na ten temat, forumowiczów również bym prosiła - może znacie wśród siebie kogoś, kto zajmował się bliżej tymi sprawami

Hiacynto
Uważam podobnie jak Ty, że pytania postawione przez Ewelinę są interesujące. Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym jakie i jak przebiegają różne złożone procesy w naszych roślinach, kompoście czy też w glebie. Nie zdajemy sobie też sprawy (większość) jakie bogate i ciekawe życie istnieje pod ziemią i jaki to ma wpływ na nasze rośliny.

Hiacynta.
Hiacynto.
Jedną z takich osób które ja znam jest Daniela.

Hiacynta.

Dodam też, że niektóre przyprawy których używamy w kuchni też pochodzą z roślin toksycznych. Jednakże znikoma ich dawka dodana do potrawy poprawia jej smak i nie ma negatywnego wpływu na nasz organizm jeżeli stosowana jest z umiarem.

Witajcie ale ciekawa dyskusja na temat kompostowanych roślin.... i ja przyłączam się do prośby o zgłębienie tego tematu.... sama jakiś czas temu popadłam w panikę po tym jak do mojego kompostownika wrzuciłam małego 20 cm cisa bo mi usechł a później przeczytałam gdzieś w necie że nie wolno do kompostu dodawać właśnie Cisa.... ale już dzięki tej dyskusji dowiedziałam się że taki mały cis nie powinien zaszkodzić całości.... uffff....

Sylwio.

Możesz być spokojna. Taksyna zawarta w cisie którego minimalna ilość trafiła do kompostu nie przedostanie się ponownie do roślin. Myślę, że zostało to już wyjaśnione w dyskusji na ten temat. Jednakże nie należy kompostować roślin lub ich części zawierających trujące toksyny. Jeżeli już chcemy się ich pozbyć, to należy je spalić.

Pozdrawiam. Waldek.

Cieszę się że znalazłam na forum osoby dbające o naturalne środowisko. Gratuluję ciekawego wątku i dziękuję za konkretne wskazówki.
Osobiście staram się stosować metody ekologiczne w ogrodzie ale także w gospodarstwie domowym i ogólnie żyć w zgodzie z naturą.

Waldku, dziękuję za wiele cennych rad. Przeczytałam cały wątek. Nie wiem, czy nauczyłam się prowadzić ogród zgodnie z naturą, ale na pewno spróbuję.
Popełniłam sporo błędów w moim ogródkowaniu, ale od zeszłego roku staram się prowadzić ogród zgodnie z naturą. Nie używamy sztucznych nawozów (M jest chory), a ziemię wzbogacamy kompostem, obornikiem i gnojówką z pokrzyw.
Co ciekawe kiedyś, gdy teść miał krowy, warzywnik zawsze podlewał rozcieńczona maślanką lub mlekiem. Teraz już rozumiem dlaczego.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku.

Karinko. Kasiu.

Witam Was cieplutko zarówno w moim wątku ogrodowym jak i w pierwszy dzień Nowego Roku 2013.
Miło mi gościć kolejne osoby którym nie jest obce dbanie o naturalne środowisko.

Kasiu.
Właściwie nie trzeba się uczyć prowadzenia ogrodu w zgodzie z naturą. Najważniejszą rzeczą w tym całym przedsięwzięciu jest zaniechanie stosowania szkodliwych środków chemicznych a w następnej kolejności przechowywanie w sobie wytrwałości, powtarzalności działań i systematyczności. Prawidłowe postępowanie w tym zakresie polega na obserwacji przyrody i uzupełnianie tego czego jej zaczyna brakować.
Jeszcze raz podkreślę, że w naturalnych ogrodach niczego nie nawozimy, niczego nie leczymy ani niczego nie zabijamy.
Glebę wzbogacamy substancjami organicznymi i uzupełniamy w niej składniki mineralne.
Natomiast wszelkim szkodnikom, patogenicznym mikroorganizmom i grzybom utrudniamy życie w naszym ogrodzie poprzez to, że nie stwarzamy im odpowiednich warunków do ich bytowania w danym środowisku, w tym przypadku w obrębie naszego ogrodu.
Polega to na stosowaniu takich naturalnych środków które zmieniają pH w bezpośrednim ich otoczeniu, utrudniają oddychanie, uniemożliwiają pobieranie pokarmu oraz rozmnażanie. To wszystko prowadzi do tego ,że nie stosując w naszych ogrodach szkodliwych, toksycznych i rakotwórczych substancji chemicznych możemy cieszyć się pięknymi, zdrowymi roślinami.
Posłużę się tu wypowiedzią oraz wskazówkami Gosi, która tak określiła swoje ,,czary-mary" doprowadzające rośliny do okazów godnych uwagi zarówno ze względu na ich prawidłową budowę, jak i ze względu na ich odporność na wszelkiego typu czynniki chorobotwórcze:

Róże?

Tym samym potwierdza się stare przysłowie ludowe, że ,,lepiej wydać na piekarza niźli na lekarza".

Pozdrawiam Waldek.

W strefie ciszy.Jezioro Gardyńskie, Malinówko, Jerzewko.
Nad Krutynią.

Waldku, witam Cię w nowym roku Muszę przyznać, że jeszcze nie zapoznałam się z Twoim ogrodem i Twoim sposobem prowadzenia go ale obiecuję, że zapoznam się w najbliższym czasie. Zachęciłeś mnie naturalizmem, jednak nie rozumiem czegoś... W Twojej ostatniej wypowiedzi przeczytałam "w naturalnych ogrodach niczego nie nawozimy, niczego nie leczymy" Prawdopodobnie wystarczyłoby zagłębić się w Twój wątek by znaleźć odpowiedź lecz czy mógłbyś mi to jakoś "łopatologicznie" wyjaśnić?

Witaj Jaguś

Zapewniam Cię ,że jak już się troszeczkę zagłębisz w temat, to pochłonie Cię on w całości. Jak jeszcze zobaczysz u siebie w ogrodzie pierwsze jego efekty to już jesteś w nim (w temacie) ugotowana.
Np rośliny z ogrodów naturalnych nawet bez zimowego okrycia potrafią przetrzymać dużo niższe temperatury, niż te same rośliny opatulone od stóp do głów ale nawożone chemicznie.

Agnieszka napisała
W ogrodach naturalnych podstawową rzeczą jest utrzymanie w glebie prawidłowego i zrównoważonego życia. To pożyteczne mikroorganizmy i grzyby mikoryzowe mają ostateczny wkład w to, aby rośliny mogły prawidłowo pobierać składniki odżywcze. Przeważająca część tych składników w formie jeszcze nieprzyswajalnej znajduje się w zmineralizowanej substancji organicznej a w szczególności w kompoście i oborniku który wprowadzamy do gleby.
Jak widzisz jest to czynność polegająca na tym aby stworzyć odpowiednie środowisko do życia mikroorganizmom i grzybom. Dalsze zachodzące w glebie procesy biochemiczne, doprowadzą dopiero do powstania takich form składników mineralnych, które bez trudu zostaną wchłonięte przez włośniki korzeniowe. Mówimy w tym przypadku o dokarmianiu gleby a nie o bezpośrednim nawożeniu roślin.

Dlaczego nie leczymy roślin?
Dlatego, że nam nie chorują.
Już na przedwiośniu profilaktycznie pokrywamy rośliny poprzez oprysk takimi substancjami, które eliminują zagrożenie przedostania się w obręb roślin patogenów i innych szkodników. W niesprzyjających warunkach nikt na siłę nie będzie dążył do pobierania pokarmu czy rozmnażania się. Będzie szukał środowiska jak najbardziej odpowiadającego mu do spokojnego życia, a naszemu ogrodowi, glebie i roślinom da spokój.

Dodałbym jeszcze aby uprawiać rośliny przystosowane do naszego klimatu i podpatrując jak one sobie radzą w środowiskach naturalnych bez naszej ingerencji.
Super temat.

wawik wrote:
Z tym się zgadzam w 100%. U siebie mam zamiar sadzić rośliny nie tylko przystosowane do klimatu ale także takie, które nie będą wymagały nawożenia innej gleby a mam glinę.