Kochani, mam problem na własne życzenie:
Dziś rano znalazłam wyrzuconego do kosza na śmieci storczyka. Nie wiem, jak długo był w temperaturze poniżej 15 stopni, ale na pewno nie dłużej niż 12.
Zabiedzony, mokre korzenie (dużo było zgniłych), najbardziej jednak martwi mnie to, że ma żółte liście i to u nasady, na dodatek, te młode, a nie te najstarsze.
Nie znam się w ogóle na tych roślinach, ale na moje oko to nie wróży dobrze.
Zrobiłam co umiałam, oczyściłam, obejrzałam, czy nie ma szkodników (na wszelki wypadek wykąpałam w wodzie z płynem do mycia naczyń - niewielkie stężenie), posadziłam do storczykowego podłoża i nie wiem, czy mogę zrobić coś jeszcze.
Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki.
Mam nadzieję, że wyżyje.
A oto i on:
W trakcie oczyszczania:
Po::
Dwa żółte u nasady liście odpadły przy niezbyt silnym pociągnięciu za nie.
Liść na samym dole, lekko żółty, najstarszy, nie dał się ruszyć, musiałam go wyciąć.
Martwi mnie to, że dwa młode odpadły tak łatwo
Korzenie pomimo pierwszego dobrego wrażenia, okazały się jednak zgniłe u nasady. Na szczęście nie wszystkie.
Jednak, jak by nie patrzeć, malutko ich zostało:
Pęd kwiatowy obcięłam, żeby nie obciążać rośliny, ale zostawiłam drugi, młody i króciutki.
Doniczkę bardzo porządnie umyłam i posadziłam roślinę do podłoża dedykowanego dla storczyków.
Nie podlewałam, wierzch się tylko odrobinkę zmoczył, gdy zmywałam z liści resztki podłoża.
Powiedzcie mi, proszę, czy on ma w ogóle jakiekolwiek szanse?