Forum Ogrodnicze Oaza

Jeszcze nie widziałem czegoś takiego ale kiełki są ponoć zdrowe a "Biblia" powiada :
Najlepsza jest ostatnia sugestia : ".. warunki sprzyjające kiełkowaniu nasion".

Pozdrawiam
Darek

olibabka zapytała :

Z równym poczuciem humoru jaki prezentuje się na cytowanej przez Darka stronie można powiedzieć:
świadczy to o prawidłowej sile kiełkowania nasion

Dzięki za słowa wsparcia.
Pokazałam krzaki, które oberwały najmocniej. Zdjęcia są zrobione tydzień po gradzie, wtedy nie było nawet zapalonych owoców. Ciągle aura nie sprzyjała, lało i wiało, dopiero od kilku dni jest słonecznie i pomidory zaczęły dojrzewać.

Znajdę kilka pomidorów w nieco lepszym stanie, były pod większą warstwą liści...



Ktoś podał link owocewarzywakwiaty.pl/warzywa/artykuly/a...polu-w-tym-roku.html
Poczytałam o obiecującym preparacie-Huwa San.
Ja narazie opryskalam Bioseptem Activ, mam na stanie jeszcze Curzate Cu...
Będę obserwować, selekcjonować...eliminować.

Miał być "pomidorowy zawrót głowy " a jest "pomidorowy ból głowy"

Jeszcze raz wielkie dzięki za odzew.

Pozdrawiam Ewa

Miałem to samo ósmego lipca. Coś tam uratowałem, ale ogólnie nie jestem z tego sezonu bardzo zadowolony.
Po gradobiciu wzrost krzaków zatrzymuje się na około dwa tygodnie + zmasowany atak szarej pleśni.

Ponieważ mamy już połowę sierpnia, to proponuję to samo co koledzy i koleżanki powyżej.
1. Zapalone i bardzo uszkodzone zerwać
2. Ogłowić, usunąć kwiaty
3. Resztę prysnąć środkiem na szarą pleśń i czekać co się będzie działo.
4. Prysnąć również przeciwko ZZ.
5. Dbać o wilki. Niech rosną, tylko niszczyć kwiaty.

Trochę uratujesz, nie załamuj się. Ja tez jak zobaczyłem krzaki w poniedziałek rano, to poszedłem po szpadel i łubin żółty, ale że jestem leniwy z natury, to stwierdziłem, że opryskać Signum(systemik ZZ+szara pleśń) będzie łatwiej niż przekopywać grządkę. No i dobrze zrobiłem.

Powodzenia.

Witam Forumowiczów po tygodniowej przerwie!
Byłam w Bawarii, podziwiałam zamki Ludwika Szalonego i nie tylko, cudowna wycieczka, tylko te temperatury...37-38 stopni, ale było super! A moje uprawy zdane były wtedy na pastwę losu. Ale los okazał się łaskawy. Dziś z językiem na brodzie pognałam na działkę, a tam ...urodzajny ciepły sierpień, zebrałam cały kosz pomidorków, o zz ani widu ani słychu, niezawodny ildi (mimo, że wcześniej maksymalnie poogławiany) znowu kwitnie jak szalony i ma mnóstwo pomidorków.I rośnie jak idiota powyżej 2m. Tak samo czerwona koktajlówka. Zebrałam kilka malinowych, i dużo jest zielonych dorodnych, tak samo bawole, chociaż parę ma jakieś tam plamy, kilka owoców wyrosło na bardzo duże okazy, ale sporo jest takich średnich, teraz zaczęły raptem kwitnąć w nieoczekiwanych miejscach, to poobcinałam te kwiatki.
No, i największa niespodzianka, obudziły się dynie, w przeciągu tygodnia pojawiło się 7 nowych owocków, są teraz wielkości sporego jabłka, no nie wiem, co one sobie myślą, czy zdążą urosnąć przed mrozami?
Obudziły się też cukinie, zebrałam 4 dorodne ateny, a zielonych 13-15 centymetrowych naliczyłam 17. Ponadto jakieś 10 kg szparagówki, jutro będę to upychać w słoiki, bo w zamrażarce brak już miejsca.
Pozdrawiam z pogodnym odczuciem ciepłego urodzajnego końca lata.
ewa

cd. wczorajszego postu...
Otóż, nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała zdobyć nasionek jakichś niemieckich odmian. Ale wycieczka koncentrowała się głównie na starówkach i pałacach, a tam ani śladu sklepów ogrodniczych. Wyrwałam się na chwilę na rynek w Bambergu, ale nic mnie tam nie zachwyciło. Przewodniczka (miejscowa) powiedziała mi, że mają tylko lokalne odmiany, kazdy land promuje tylko siebie i nie dostanę w Bawarii odmian z Nadrenii (a mnie ta Sława Nadrenii chodziła po głowie). Natomiast w Monachium dostałam oczopląsu na ich olbrzymim targu żywnościowym, urwałam się z uroczystego tradycyjnego obiadu bawarskiego i poleciałam na targ. I zakupiłam:
Żółty i pomarańczowy, niestety nie zapisałam nazwy, bo pan już zamykał stoisko i w ostatniej chwili kupiłam pomidorki.


Ochsen herzce, na dwu różnych stiskach, jeden podłużny, drugi sakiewka.


Eiertomaten, pomarańczowy i czerwony.


Eiercoctail i Dulcore (czarny).


Romatomat.


Nie wiem jeszcze jak smakują (chociaż wyglądają smakowicie i były znacznie droższe od innych pomidorów na stoisku, więc chyba warte są swojej ceny)i nie wiem jak wyglądają w środku, poczekam parę dni, na razie leżą na parapecie. Potem wydłubię nasionka i spróbuję wysiać w przyszłym roku. Jeśli zostanie nasionek i byłby ktoś zainteresowany eksperymentem z bawarsklimi pomidorkami to chętnie wyślę nasionka.

Wieczorem, po powrocie z grillowania z moimi teściami, "rozparcelowałam" sakiewkę Ochsen herzce, tak to wygląda:


Widok może być nieadekwatny, bo przy świetle elektrycznym, a nie dziennym.
Co do smaku: totalne rozczarowanie, tj. smak żaden. To jeden z tych pomidorków, które trzeba "posolić i popieprzyć". Ale ma też swoje zalety: samo mięciutkie mięsko, żadnego soku, bardzo wygodny pomidor do kanapek (ja dużo podróżuję, więc doceniam zalety takiego pomidora, zazwyczaj gdy próbowałam kupne pomidory "wklejać" do kanapki, to moczyły mi bułkę w nieapetyczną maź, a gdy wiozłam je oddzielnie do pogryzienia, to często gęsto kończyło się to "bryzgami" soku na odzież, z tym pomidorem tego nie będzie). Dlatego spróbuję go wyhodować (ze dwa, trzy krzaczki ), w przyszłym roku.
Wydłubalam pracowicie ok. 60 szt. nasionek, ale część z nich jest ciemna, lekko brązowa, a reszta jasna. Więc podejrzewam, że nie wszystkie mogą wzejść.
Gdyby ktoś był zainteresowany, to mogę wysłać trochę nasionek (podzielę sprawiedliwie, jasne i ciemne).
Jutro, albo pojutrze, rozbiorę resztę z bawarskich nabytków, prześlę fotki.
Pozdrawiam, Ewa

No, nie wytrzymałam, pod nóż poszedł drugi Ochsen herzce, ten podłużny:

[attachment:1]pomidory 010.jpg[/attachment
Smak?...pomidorowy, smaczny. miłe zaskocznie po poprzednim. Samo mięsko, nasionek mikroskopijna ilość, wydłubałam raptem 6 sztuk.

cd. bawarskich pomidorków
żółty i pomarańczowy




Smak? taki sobie, nijaki pomidorowy, na pewno nie są to pomidory "kanapkowe", cztery komory nasienne, wypełnione sokiem z nasionkami.
Zahoduję w przyszym roku na oddzielnym poletku z uwagi na kolor.

cd. bawarskich pomidorków
Podłużne eiertomaten, czerwowy i pomarańczowy.

[attachment:1]pomidory 707.jpg[/attachment]


Smak...pomidorowy, niewyraźny.

Sześć wiader 10 l w ciągu 4 dni. Pomidory, papryka ogórki i cukinia śnią mi się już po nocach

pomodoro wrote:
No właśnie, co roku mam wątpliwości czy te 32 pale i 64 krzaki to nie za mało?. Oczywiście za mało - jest tyle ciekawych odmian do uprawy tylko jak to przerobić, rozdać.. ? Mimo wszystko czas zbiorów jest piękny.

Pozdrowienia
Darek

Ewamaria, może bym ja spróbowała z nasionkiem jakim?

Przedostatni bawarski nabytek,
Koktajlowy czarny Dulcore:


Bardzo smaczny

I ostatni bawarski, koktajlówka Eiercoctail"


Zdjęcie nie najlepiej wyszło, ale przy świetle elektrycznym.

Jest większy od mojej koktajlówki NN kupionej w ub.r. na targu pod nazwą "koralik" (ale ten mój "koralik" nie układa sie w korale, każdy pomidorek rośnie oddzielnie),bawarski ma kształt łezki (mój jest okrągły) i ten bawarski jest mniej smaczny, mój ma dość ostry, wyraźny smak, ten jest bardziej mdły. Ale zobaczymy w przyszłym roku jak zachowa się w gruncie. Posadzę ze dwa krzaczki. Zdam wtedy relację.
Ale i tak nic nie przebije smaku żółtego Ildi...to "cukiereczki" zrywane prosto z krzaczka, dla dzieci pychota...
Moje pomidorki na działce nadal mają się dobrze, ZZ omija mnie wielkimi krokami(chyba to nagroda za totalną klęskę w ub.r.), wiele bawolich nieźle zaczerwienionych, zaczynają się też rumienić malinówki (mam 5 krzaczków). Chociaż nie mam takiego urodzaju jak Pomodoro, to i tak jestem zadowolona (a moje dzieci, tj. córka i zięć, nie posiadają się z zachwytu nad smakiem gruntowych pomidorów). W przyszłym roku wysadzę pomidorki wcześniej i dam im więcej obornika pod nóżki.
Poszerzanie działki uprawowej o 1 m prawie zakończone, zostały mi jeszcze jakieś 2 m bieżące, Men kopie szpadlem "skałę" (susza u mnie od wielu dni), a ja walczę z perzem. Ręce...tragedia, mimo rękawic wyglądają jak u pańszczyźnianej wyrobnicy pańskiej. Ale, każde hobby coś kosztuje, prawda?
I po co mi to było?...ano, właśnie po to...

Ewo

Kopanie perzu szpadlem jest niepraktyczne. Tnie się wtedy kłącza na kawałki co sprzyja dalszemu rozrastaniu.

Najlepsze są do tego widły tzw amerykańskie z grubymi solidnymi, prostokątnymi zębami. Przekopywanie nimi pozwala na usunięcie kłączy bez ich rozczłonkowywania.

Wiem Pomodoro.
Tylko, że ten pasek, który przekopujemy to była kiedyś ścieżka i jeździły tam też samochody. Twarda ziemia i tak ubita, że widły amerykańskie nie dają rady, radzi sobie tylko specjalny, mocny i ostry szpadel fiskarsa do darni, a i to wymaga męskiej siły, bo ja nie dałabym rady. Potem ja na klęczkach każdy "płat" tej skały rozbijam takim czymś co przypomina gruby młotko-widelec na trzonku, wybieram trawę i perz i wygrabiam resztki małymi "balkonowymi" grabkami. Benedyktyńska robota, ale dziś już koniec tej zabawy.Za jakiś czas, gdy resztki perzu odrosną przekopie się jeszcze raz widłami amerykańskimi.

U mnie od dwóch dni zmiana pogody, ze śródziemnomorskich klimatów do twardej rzeczywistości, z 30 stopni do (brr...) 13 stopni. I deszczyk.
A oto smętne resztki balkonowych koktajlówek (spóźniłam się ze zdjęciem o co najmniej godzinę, bo dorodne owocki opędzlował w międzyczasie taki jeden "pomidorożerca".