Forum Ogrodnicze Oaza

Dziewczyny wsiadajcie do samochodów i kierunek Roztocze.

Halllyny potrafią przyjść pod dom i narzekać, że tylko jakieś czerwone grzyby są, a pandzie ich nie zbierają.

Oczywiście wszystkie wyrwały i wyrzuciły...

lusinda wrote: Też nie lubię ich zbierać, a jeszcze bardziej nie lubi tego mój kręgosłup. Ale perspektywa pysznego koktajlu, czy pierogów z jagodami jest na tyle kusząca, że zbieram ile się da. Dziś też mam w planie. Mimo obaw, że po lesie będą krążyły weekendowe Hallyyny.

Dziś rekordowa ilość, ale pewnie plecy jutro o tym rekordzie mi przypomną.



Grzybów żadnych nie znalazłam. Grzybiarzy też nie było.

A ja sobie z samego rana myk do lasu i jak tylko usłyszałem nawoływanie, gwizdy i szczekanie psa (jakoś na niego wołali, chyba Halluś ), to zwiałem do znajomych na kawkę i ser.
Ślimaki niesamowicie zjadają grzyby. Potrafią zrobić z całej rodziny widok jak po potężnym gradobiciu. Tylko pozostaje kupa śluzu i kikuty, lub resztki grzybni.
Kolory tych żarłocznych ohyd do wyboru, pomarańczowe, czarne i nawet niebieskie (pomrowy błękitne)



Przedwczoraj uwieczniłem leniucha - prawdziwka, który przygląda się jak kolega dźwiga duży kamień.
Dziś trochę lepiej. Dwa dźwigają kamień, trzeci się przygląda, a czwarty siedzi sobie luzacko pod kamieniem



Ten, to chyba po imprezie, wszystko ma gdzieś, leży i nawet się nie podniósł jak nadszedłem...to ja go podniosłem



Wczoraj polało, dziś byłem w tym samym lesie co przedwczoraj, chodziłem w tej samej miejscówce, więc bardzo mało robaczywych, bo to świeżutko wyrośnięte grzybki.





Kiedyś tubylcy ciągle robili coś w polu , to wykopki, żniwa, sianokosy itp. i nie mieli zbytnio czasu chodzić po lesie. Obecnie dawniejsze pola uprawne zarastają, tworzą się ugory, a właściciele z nudów chodzą po lesie
W niegdyś dziewiczych miejscówkach obecnie są wydeptane ścieżki na zboczach
Do tego dochodzą śmieciarze (nie wszyscy) - przyjezdni.
Ogólnie wynik słabszy, ale konkurencja nie śpi.



Jutro mają być burze i deszcze, w poniedziałek ma lać cały dzień i noc, to we wtorek pasuje zaglądnąć co w ściółce piszczy


lusinda wrote:
a chłopcy????

jack90 wrote: U nas jest teraz tak, bo płasko bardziej, a za kierownicą OPERATOR panie, ze świecą ich szukać, żadne tam kalosze i piwko na boku A nie operatorzy to nie wiem co robią



Jacek bezpieczeństwo zarejestrowałam Niebieskiego nigdy w realu nie widziałam ale leopardy już tak, na tych to można się poślizgnąć.. tfutfu..
Grzybki cudo, Kasiu jak Tobie domownicy zaserwują dzisiaj pirogi z jagodami to o pleckach zapomnisz

Milenko u mnie pełna automatyzacja pierogowa, jak u współczesnych rolników w polu. Maszyna ugniata ciasto, potem rozwałkowuje, wykrawacz wycina i zalepia nałożony farsz ( nałożyć muszę już sama ). Robi się ekspresowo.
Zaczęło lać. Z prognoz wychodzi, że 3 dni ma padać, to pewnie grzyby wyskoczą. Będę mieć dylemat co zbierać.

Ruszyły dzikie pieczarki łąkowe o gigantycznych rozmiarach, ale tylko tu, gdzie używano określonego nawożenia, ...bynajmniej nie z myślą o pieczarkach.













Ruszyły i czerwone kozaki w osikach (topolach).










Ruszyły wreszcie i same prawdziwki.












Ruszyły i kozaki babki, choć z nich najmniej się cieszę i nie fotografuję.

lusinda wrote: powinno być na Roztoczu


ten mi się też podoba


Kasiu to taki jakby autopilot
A pieczarki Pawła miodzio, tych bym nie zadeptała..

jack90 wrote:
On był z Kasią/mymysteryy na borówkach w lesie i z obżarstwa zrobił się fioletowy

Poszłam na długi spacer w dół do lasu.

Wilgotność powietrz 95, więc po paru krokach moja koszulka i spodenki były mokre. Musiałam wypryskać pół butelki chemii, bo inaczej gzy, wielkie muchy końskie, które dopadły mnie stadem 10m od domu, zagryzłyby mnie na śmierć.

W lesie spokój, cisza i gorące, świeże powietrze.

Gdyby po tym spacerze ktoś zapytał mnie czy są grzyby w lesie, stanowczo odpowiedziałabym, że nie ma. Las przeczesany dokładnie, część biednych muchomorków zdeptana. Nie jedna Haaallyna wczoraj i dziś przebiegła przez te miejsca.

W drodze powrotnej, już bliżej domu znalazłam kilka prawdziwków i parę podgrzybków.

Od wczoraj ciągłe deszcze. Teraz (19-sta) trochę przestało, idę sprawdzić co przyniosły opady w lesie kurkowym, a tam... żółto od małych kurek!!
Są wszędzie!. 50 sekund do lasu i ok 10 min. zbierania.
Ciężkie zbieranie, bo trzeba bardzo uważać na młodziutkie dopiero co wychodzące owocniki.



W towarzystwie kurek pojawiło się też sporo koźlarzy.

Ja to chyba w poprzednim wcieleniu byłem kogutem.... tak mnie ciągnie do tych kurek

Chyba jednak jutro odwiedzę najgorszą miejscówę w górach.

"Najgorsza miejscówka" okazała się wcale nie najgorsza. Prawdziwków całkiem sporo, do tego doszło kilka podgrzybków i dwa zdrowiutkie, spore gołąbki. Te ostatnie zaraz pójdą na aluminiową patelnię
Niestety wstępna segregacja w lesie i odrzucone 70% grzybków. Pozostało tyle



Segregacja ostateczna w domu i z tego pozostało 14szt, tragedia

A tak pięknie rosły.....













Jutro stała miejscówka Sądzę, że będzie równie dużo robactwa
Chyba, że trafię na podeszczowy wysyp młodzieży

Dziękuję, za uspokojenie. Mogę dalej spokojnie pracować, bez wyrzutów, że grzyby (zdrowe) czekają.

Ja znam smak gołąbków, mam znajomych w Bieszczadach i oni uraczyli mnie kiedyś tymi grzybami, kuchnia węglowa na tym kapelusiki lekko osolone... i ten soczek mniam, nie da się zapomnieć

Znalazłem pewien sposób na zaczerwione grzyby. Wczoraj byłem w nowym lesie. Prawdziwki ładne, wielkość pięści, same piękności. Ale cóż z tego, jak praktycznie wszystkie robaczywe.
Dzisiaj, po raz drugi w krótkim odstępie przyjechałem na starą miejscówkę i zacząłem chodzić swoim tropem. Znów zacząłem zbierać prawdziwki, które dopiero co wyszły ze ściółki. Te są zdrowe! Przynajmniej w 80%.
Pomimo, że wczoraj po południu, po tym ulewnym deszczu masa tubylców była w lesie. Widziałem ile było śladów na gliniastej drodze wiodącej do lasu

No i chyba był jeszcze słoń, albo dinozaur. Dokładnie nie wiem, ale stopy odcisnął olbrzymie!
Możliwe, że to był człowiek, ale kalosze to musiał mieć szyte na indywidualną miarę z opony traktora

Niestety telefon zostawiłem w aucie i nie mam fotek jak rosły
Mam zdjętko misterka robione już w domu



W sumie po szczegółowej selekcji pozostało ponad 70szt. Może jaszcze coś odpadnie, ale to będzie dosłownie parę.



Przerwa w zbiorach. Trzeba odrobić zaległości domowe. Nie będzie żal, bo grzybki wychodzą powolutku i na bieżąco są zbierane przez miejscową konkurencję.

Nareszcie i mnie udało się coś znaleźć.
Dla takiego znawcy i hurtownika , jak Jacek, to nic, ja bardzo się cieszę, bo raz, że na nic nie liczyłam (nawet nie wzięłam z sobą żadnego pojemnika ni noża), dwa - cały czas ciągną mnie przez las dwa (nieco przechodzone) harvestery, więc baczyć muszę w pierwszej kolejności, by nie wypuścić smyczy z ręki, w drugiej - by nie wywalić się, na grzyby swoim ślepawym okiem patrzę dopiero, gdy starczy mi uwagi. Nie wszędzie też z sukami wejdę, rzecz jasna, gąszcz raczej odpada.
Mimo to...









I jeszcze kilka.

Ślimaki były, jak widać, przede mną, larwy owadów jeszcze wcześniej zamieszkały w trzonach większości, po oczyszczeniu została ilość na jeden obiad - lub sos trzy razy. Ale jaka to była frajda!

No proszę, zawsze narzekania, to że nie rosną, to że nie te warunki, teren, pieski, zdrowie, a tu proszę , piękne, aż dech zapiera

No i proszę, przez Anię nie wytrzymałem i pojechałem w góry, cóż tam roboty domowe
Widać, że w weekend przeszły chmary Halyyynek. Mnóstwo śmieci i wywróconych grzybów. Najwięcej muchomorów czerwieniejących. Mało kto je zbiera, ale w rzeczywistości są to bardzo smaczne grzyby, a wysyp ich zarodników bardzo służy w tworzeniu grzybni szlachetnych prawdziwków.
Śmieci muszą poczekać , bo zapełniłem swoją awaryjną torbę - anużkę grzybami.
Trzeba się nachodzić, ale jest mniej robaczywych, więc w koszyku przybywa.
Już na starcie znajduję kandydata na misterka





Jak się później okazało, takich kandydatów było całkiem sporo



(te zostały, ale kilka odpadło w trakcie segregacji )
Waściwie, to wszystkie piękne







W sumie odpadło ok 30%. Dużo lepiej jak jeszcze niedawno.
Pozostało ponad 150szt. Największe sobie wziąłem na sosik, a reszta rozdana