Forum Ogrodnicze Oaza

Ja bym tak Marysiu zrobiła jak piszesz, bo te zimowe pędy są delikatne, bo wychudzone i pierwsza większa wichura je może połamać, poza tym szybciej ogołocą się dołem. Jak zetniesz, to teraz słońca coraz więcej, rozkrzewią się i nie będą takie wybujałe. To jest oczywiście tylko moje zdanie, może inni mają odmienne.

U mnie w tym roku będą takie:



O ile zechcą wykiełkować. Pani w sklepie powiedziała, że w środku jest 10 nasion, data 2027. Powinno być dobrze
Moje zeszłoroczne zaskoczył przymrozek i pfff, po pelargoniach.

koma, bardzo dobrze kombinujesz. Ja sadzonki robię w październiku. Teraz, gdy zaczęły ładnie rosnąć i krzewić się, ułamuję największy pęd 1/3 do 2/3 (zależy od jego wysokości) i te ułamane pędy wkładam do wody. Jak wypuszczą korzonki, to sadzę do doniczek, a w kwietniu na stałe do skrzynek. I to są najładniejsze , pięknie rozgałęzione krzaczki. Jutro zrobię zdjęcia.

Ja dosiałam wczoraj jeszcze pelargonię fioletową Gama F1. W torebce też było tylko 10 nasion.

Marysiu, oczywiście, że możesz poskracać te sadzonki. Jak widzisz, ramblery mają naprawdę dużą siłę wzrostu, o ile zapewni im się dość światła i w miarę ciepło.

Ja mam stan taki, że rośnie z 10 sztuk młodych, też z uciętych czubków (ale z roślin matecznych), wetkniętych byle jak w stary garnek i chyłkiem ustawionych na parapecie "nory" mojej drugiej połowy, z nadzieją, że ich nie spostrzeże.



Dwie donice z Scarlet Ramblerami przeniosłam na okno kuchenne - i już zaraz będą wymagać przycięcia, mimo że w kuchni upału doprawdy nie mam, Inne dwie z S.R. stoją jeszcze w minimalnie jasnej i zimnej piwnicy - i te mają wiadomo, bladawce, nie przyrosty, do ogarnięcia, jak tylko znajdę dla nich miejsce, może zwolnione przez agapanty - o ile w marcu nie będzie mrozu. Natomiast trzy donice z pozostałymi odmianami typu Rosebud staoją nadal na jasnym, ale też dość zimnym ganku (około +10 stopni) - i zaczęły ostro rosnąć, przynajmniej od strony szyby. Też chcę je przyciąć, ale dopiero za jakieś dwa tygodnie.
W cieple szybko się ukorzenią i przegonią sadzonki robione w niekorzystnych warunkach - a niestety, nie mając doświetlenia ani nawet niczego w rodzaju zimowego ogrodu nie jestem w stanie zaoferować pelargoniom luksusów.
Z podobnego powodu nawet nie próbuję wysiewu - z roślin matecznych przechowywanych trzecią zimę mam aż nadto pelargonii na moje potrzeby i możliwości zagospodarowania.

Sadzonki (kandydatki na sadzonki) w wodzie mają się dobrze. Jak na zdjęciu. Pozostałym też niczego nie brakuje. Ponieważ doniczki, w których rosną nie są duże, to wcześniej je przesadzę do skrzyneczek.










Sadzonki robię tylko z dwóch odmian:

Happy Appleblossom



i z odmiany Red Rambler

Moje pelargonie wysiane 14 stycznia są dziś takie




a wysiane 9 lutego fioletowe nawet ładnie wschodzą.

Marlenko, a podkiełkowywałaś nasiona, czy od razu do ziemi włożyłaś?

Siałam od razu do ziemi.

Powoli zabieram się za pelargonie. Z zimnego ganku stopniowo i w miarę możliwości przenoszę do nieco cieplejszej kuchni. Sadzonki wierzchołkowe Scarlet Ramblerów przesadziłam z różowego garnka do 4 doniczek, po dwie - bardzo urosły i miały sporo korzonków.



Do garnka poszły za to sadzonki pobrane z innych ramblerów, na pewno Apple Blossom Rosebud i zapewne z Rose of Bulgaria, bo trzeci mój "rozebud", Australian Pink, oberwał w czasie letniego remontu i nadal ledwie dycha.
A, przyznam się, że jedną donicę po prostu wystawiłam pod chmurkę. No, może nie do końca, bo stoi we wnęce okiennej na tarasie. Zasiedla pojemnik do spółki z agapantem, a im naprawdę byle przymrozek nic nie zrobi. Pelargonie bardziej wrażliwe, lecz na tych akurat najmniej mi zależy - pospolita odmiana w odcieniu amarantowym.

Po odłamaniu części najwyższej łodygi, po tygodniu pozostawiona część wypuściła odnóżki i zrobi się ładny krzaczek.

Dzisiaj wyjęłam kilka pelargonii z eksperymentalnego przechowywania w trocinach. Korzenie pomoczyłam kilka godzin w wodzie i posadziłam do doniczek. Ustawiłam w jasnym, średnio ciepłym miejscu. I czekam na chwilę prawdy.

U mnie kiełki puściły wszystkie nasiona, tylko jedno wrosło w wacik i urwałam mu łepek przy próbie wyciągnięcia
Pozostałe 9 podkiełkowanych nasion trafiło do perlitu. Trzymam kciuki za nasiona i za siebie, bo to eksperymentalna uprawa

Ja swoje wysiałam jakoś na początku lutego chyba już nie pamiętam dokładnie dziś pikowałam. Wszystkie nasionka wzeszły jestem zadowolona bo pierwszy raz siałam pelargonie.

Deczko zagapiłam się z siewem.

Maluchy.




W grudniu pobrałam trzy sadzonki pelargonii Appleblossom.
Potem rośliny załatwił mróz i zostałam tylko z trzema. Kłania się moje lenistwo.

Po ścięciu wierzchołków,na roslince matecznej jest dużo młodych pędów.




Ścięte wierzchołki,które od 4 tygodni są w kubeczkach z wodą nie mają zamiaru puszczać korzonków. Kupiłam dzisiaj ukorzeniacz,może to pomoże.

Mnie w wodzie jakoś marnie się ukorzeniają, wsadzam do ziemi. Jak jest cieplej, to puszczają korzonki szybko i na bank. Nawet bez ukorzeniacza.
Zła jestem, bo zapowiada się jedna noc -5, chyba trzeba będzie wtargać pelargonie z powrotem do kuchni. A tam już miejsca wcale nie ma.

Aniu u Ciebie -5 u mnie następny cały tydzień od -4 do - 11.Dobrze,że na parapetach i nie tylko,mam jeszcze sporo miejsca.