Robaczku Ziemiański – piszesz o dumaniach na temat drzew do nowych założeń. Ooo , to TEMAT przecudny wywołałaś! Wszak jestem wielbicielem drzew!
Ale nie wiem, czy moje zagęganie będzie pożyteczne, bo mam do nich stosunek wybitnie emocjonalny. Jak dla mnie, drzewa tworzą klimat założenia ogrodowego i do tego mi ‘się kojarzą’.
A z czym? To trudno ubrać w słowa, ale kojarzą mi się ze wspomnieniami, z miejscami w których bywałam, z emocjami, jakie wywoływały te miejsca, z ludźmi i moimi uczuciami.
Na przykład zupełnie irracjonalnie sosny kojarzą mi się z wakacjami Czyli z niespiesznym imprezowaniem, chodzeniem po lesie, ba! z grzybobraniem, z wędrowaniem przez las , z siedzeniem na ambonie na polowaniu (żeby była jasność, polowanie podobało mi się do momentu upolowania zwierza – później już niekoniecznie). Mam same pozytywne skojarzenia – no i sama rozumiesz, dlaczego w moim małym ogrodzie sosen znalazło się … oj, dużo. Cztery sosny czarne, jedna żółta, jedna Jeffreya, trzy wejmutki, no i zmienny stan kosodrzewin (aktualnie pięć).
Sosnom wybaczam śmiecenie, konieczność wyczesywania igieł, pracę przy skracaniu ‘świeczek’ i moje balansowanie na drabinie, bo są coraz wyższe.
Robaczku, co do odmian, to jednak sosna czarna. Żywa, poddaje się formowaniu, piękny kolor. Wejmutka też ładniutka, ale pamiętaj o rdzy – nie wolno w sąsiedztwie sadzić porzeczek (rdza wejmutkowo-porzeczkowa). Sosnę żółtą odradzam – drapakowata. Sosnę Jeffreya też odradzam – strasznie wolno rośnie i słabo się rozgałęzia. Sosny himalajskiej nie mam, ale czytałam, że dobrze znosi cięcie, tylko nie lubi wygwizdowa. Co by tu jeszcze… aha, kosodrzewiny w każdej ilości! Poddają się formowaniu , no i odmian ‘jak maku’. To piękny wypełniacz – no i cena przystępna
Za to buki… achchch, buki… To weekendy w Czechach i chodzenie po górach, zwiedzanie jaskiń w pięknych lasach bukowych. To wyszukiwanie pszczelarzy sprzedających miodek górski w Malej Morawce, to przesiadywanie w czeskich gospodach i smakowanie ogólnego czeskiego dystansu do wszystkiego. No i piwko w dzbanach, a w schronisku ‘hranolki’ oraz ‘palaczinki se slehaczkou i broskwinkami’.
No i buki czerwone! To poniemieckie parki i ogrody botaniczne.
A platany… platany to ‘psy wojny’ . Bo to i kora łaciata, i w Opolu rosną w szczególnym miejscu, osłaniając podziemne schrony. Do tego są mocno wiekowe, rozrośnięte i dramatyczne tak, że aż grozą od nich wieje. Stąd platan – jak dla mnie – za poważny.
A jodły… jodły są świąteczne. Dostojne i mocarne, no i jakieś takie … prawdziwe. Hmmm, stanowczo niedoceniane drzewa. Jakoś nie natknęłam się na hymn pochwalny na temat jodeł, a szkoda. Wszak to zdrowiutkie drzewa, czyściutkie, a do tego mają miękkie igły. No i jakaż różnorodność! Niech się świerki schowają! No i co ma ogromne znaczenia – nie imają się ich żadne przędziorki. Fala zniszczeń lasów świerkowych idzie od południa na północ i na Opolszczyźnie widać, jak umierają świerki. A jodły – proszę bardzo - mają się dobrze.
A cedr? – to tajemnica. Zmarznie, czy nie zmarznie… Taki dziwny zimozielony omal-że-modrzew.
No i bądź tu człowieku, mądry, co wybrać… Hmmm, w dużym ogrodzie zaczęłabym od poobserwowania, co rośnie w okolicy – bo to znaczy, że w ogrodzie też ‘da radę’. A później wybrałabym jednak iglaste jako wiodące, a liściaste jako uzupełnienie krajobrazu.
Aha, i wybrałabym jakiś gatunek jako wiodący, który pojawiając się w różnych miejscach dużego ogrodu – pełniłby rolę scalającą założenie.
No i sobie nagęgałam…
Aha, i zapomniałam dopisać, że te wszystkie wymienione - to szybko w miarę rosną i będą zacieniać, że hej