Siberko, ano niestety, taka prawda ekranu, jaka prawda czasu... U nas już był spory przymrozek...
Jolu, no nie pojechałam, późnawo już było, jak na koncept ów wpadłam!
Gosia, niemalże, ale jednak inaczej... Ja trawę na kompost wywożę, a nie rozwalam dookoła! A poza tym ja decyduję, gdzie się dziury w ogrodzie kopie, nie pies!

No przynajmniej tak bym chciała!

Wspólny szkółking... O nie, przypomniałaś mi, jak rok temu mniej więcej jakiś zew tajemny

kazał mi skręcić w przeciwną stronę niż na działkę i wylądowałam z Dżoncią w Rykach w Daglezji... I on całą drogę czemuś piszczał... Odebrał mi niemal przyjemność ze szkółkingu! Nie nadaje się!
Dorcia, no bratka... Mógłby coś lepszego...

Ale jako że głównie przywiewa mi nawłoć, to z bratka należy się cieszyć! Tak, tak, on, bo jednak on

kopie w poszukiwaniu kretów lub nornic... Ot takie polowania na zwierza wedle gabarytów!
Markitko, ja tam żadnych dziur w Twoim nieskazitelnym trawniku nie widzę!
Markita wrote:
musiałam sama zakończyć sprawę!
Nie mów, że zjadłaś!

Chryzantemy jakoś same różowe na razie... Powinny być jeszcze inne... Nie ma sprawy, wiosną czy teraz?
Roma, jako że odkryłam w tym miejscu trochę cienia, to oczywiście posadzę tam hosty! I chyba kulki... Choć po tej stronie działki jest żywopłot liściasty i kulek tam miało nie być... Ale jak już jest miejsce i są wolne kulki do kupienia...

Roma, nornice-potwory szaleją i u mnie... A Ty nie sadzisz lilii w doniczkach? Ja wkopuję doniczki z liliami i dotąd się nie dobrały...
Marzenka, no właśnie! Takie schludne krecie kopczyki u progu sezonu kopczykowania róż to czysta przyjemność! Tylko zebrać, przenieść i gotowe!
Dalu, ale ja nie mam jabłek, nie mam też za wiele liści do grabienia, niestety, wciąż nie mam!

O wycinaniu liliowców myślałam, ale chyba trochę za wcześnie, bo zaczną nowe liście wypuszczać, a po co... Hosty bym mogła, ale po co, jak one i tak same po sobie posprzątają do wiosny! Ale wzięłam sobie Twoje słowa do serca i wyrwałam dziś jeszcze kwitnące trochę werbeny patagońskie!

Podlewać nie muszę, bo u nas ostatnio o dziwo niebo podlewa!

Ale znalazłam sobie robotę! I wszystko mnie boli!
Marzenka, ja nie mam ani urodzin, ani imienin w październiku... Ale mogę obchodzić Twoje!

Marudzić też mogę, czasem trzeba!

Kapusty nie mam, zostają mi chryzantemki, oglądam je i zastanawiam się, czy zdążą w tym roku zakwitnąć...
Gosia, a Ty masz urodziny w październiku? Bo że liście do grabienia masz, to wiem!

I że rok w rok to się powtarza też wiem!
Marzeno! 
A co Ty o 14.00 robiłaś na forum?

Czyżby pierwsze wagary? Od razu pierwszego dnia?

Niedobrze! Najpierw trzeba zrobić dobre wrażenie, a potem jechać na opinii!
Dziś postanowiłam z okazji zakończenia sezonu zrobić sobie grilla i obejść urodziny Marzenki!

Zamarzyły mi się ziemniaki pieczone w folii... Mokry grill, mokra podpałka, mokry węgiel i wiało jak...wiadomo gdzie... To się nie mogło udać... Tylko perspektywa jedzenia surowych ziemniaków sprawiła, że jednak się udało...

Pycha!
A tak wiało, widać jak?
Trochę mi na tym grillowaniu zeszło, a potem znalazłam sobie zajęcie! Jakiś czas temu zrobiłam porządek

na części mojej kamiennej obwódki wokół głównej rabaty iglastej... Kamienie tam po prostu leżały, zarastały trawą, ani wykosić, ani wyrwać, denerwowało mnie to strasznie... Próbowałam za pomocą sierpu, okropna robota... No i postanowiłam te kamienie wcementować...tak, żeby ten cement zabezpieczał przed przerastaniem trawy i jednocześnie dał możliwość przejechania kółkiem kosiarki... Nie pokazywałam, bo nie mam przekonania do tego mego pomysłu, zrobiłam tylko kawałek i miałam zaczekać do przyszłego roku z resztą, żeby zobaczyć, czy to się sprawdza...
Wygląda to tak...
Widzicie cień tego królika?

To ja...
Jak myślicie, ma to sens?
No w zasadzie to już nieistotne, bo później zabrałam się za kolejne kawałki, nadźwigałam się wielkich kamieni, namieszałam zaprawy z mokrym piachem, nawywoziłam ziemi... Lepiej, żeby to miało sens...
A i jeszcze pokaże, co u mnie rośnie!

Wczoraj:
I dzisiaj!