Forum Ogrodnicze Oaza

Aniu ma sens.Trochę cierpliwości.W ubiegłym roku moje ukorzenione w wodzie sadzonki wyglądały podobnie.Stały na północnym parapecie ,temp.17-18 stopni.To z nich są dzisiejsze.

U mnie zakwitają kolejne przetrzymane z zeszłego sezonu.

Pierwsze pelargonie powędrują niedługo do korytek z ziemią - na zdjęciu są dwie sadzonki "macierzyste" oraz dwie z ukorzenionych sadzonek wierzchołkowych.

Aniu - kiedy wystawiasz pelargonie na zewnątrz?
One jesienią znoszą nawet niewielki przymrozek - ale boję się, że teraz sa wydelikacone, nie za dobrze ukorzenione (moje) - i generalnie wrażliwe.
Z jednej strony mi się nie spieszy (mam teraz ekspozycję "wcześniaków"), z drugiej - miejsce na parapetach by się zwolniło.

Łateńko wiesz, zazwyczaj, tzn. kiedy kupowałam gotowe sadzonki na ryneczku, robiłam to początkiem maja i od razu lądowały na parapecie. Teraz, kiedy dochowałam się własnych rozsad, będę hartować je codziennie wtedy, gdy temperatura wzrośnie powyżej 10-15 stopni, aby na początku maja zostawić je już na stałe. Jeśli będą zapowiadane przymrozki, zabiorę pelaśki do mieszkania

Poczuly słoneczko i nabierają ciała:

Posadziłam wczoraj do skrzynek.
Stoją już na zewnętrznych parapetach. Pogoda sprzyja, w ciągu dnia ponad 20 st.
Część sadzonek jeszcze w domu, bo malutkie i nie zahartowane.

Całkiem dorodne, ale te mniejsze na dzień możesz wystawiać na dwór. Niech korzystają z słoneczka,a wieczorem z powrotem do domu

Pelargonie w doniczce ( korytku ) docelowej - szczęśliwie przetrwały moje potknięcia podczas ukorzeniania, jak i produkcję sadzonek wierzchołkowych z tych ledwo ukorzenionych. Obecnie potomstwo jak i roślinki macierzyste przebywają już na zewnątrz.

A były takie mizerne - zdjęcie z 16 października, niestety, pnących nie udało się utrzymać ...

Ale piękne i dorodne... Już się nie mogę doczekać fotorelacji z ich kwitnień!

Żabulka, mnie nawet nie chodzi o zakwitnięcie, tylko ... chciałam się przekonać, czy potrafię ukorzenić jakąkolwiek roślinkę. Jeśli jednak pojawią się kwiaty, to będę bardzo szczęśliwa.

No nie mów że po twoich opiekuńczych łapkach takie cudeńko miałoby nie zakwitnąć? Co jak co, ale w to nie uwierzę!! Mnie by mogło nie zakwitnąć bo ja takiego jakiegoś pecha do kwitnień mam że to głowa boli. No ale u Ciebie? Nie przyjmuję tego do wiadomości, one muszą zakwitnąć pod opiekuńczymi rączkami!!!

Żabulka, spieszę donieść, że wśród listowia na tych pelargoniach zauważyłam pąki kwiatowe na szczytach pędów - jest więc światełko w tunelu

A nie mówiłam?!!!?

Ja u nas na ryneczku kupiłam taką angielską.




Liście ma całkiem jak pietruszka naciowa.

W tym roku pierwszy raz pelargonie mam z nasionek.

Kiedy siałaś?

Siałam na początku lutego.