seboll01 wrote:
Ładne kwitnienia Krysiu
Szkoda że to już ostatnie podrygi słonka,
znów będziemy czekać wiosny.Ja też zamierzam pożegnać kilka
hoi tylko nie mogę jeszcze zdecydować które
No tak, jesień, jesień, potem zima, zima i zima, a ja będę znowu chodziła kołowata jak pijany zając (tak jakoś na mnie działa okres zimowy, że chodzę wtedy jak bym była zakręcona czy naćpana
Ten typ już tak ma!). Z opornymi hojkami i ja rozstać się muszę, ale jakoś tak ciężko się z nimi rozstawać. Mimo wszystko.
To chyba dla mnie jest najtrudniejsza rzecz w hodowli i pielęgnacji moich zieloniastych?! Teraz mi się jakieś tam nieznaczne miejscówki pozwalniają, a założę się że wiosną znowu mi ''odbije zakupowo'' i napewno wepchnę coś na ich miejsce.
Adasiowa wrote:
Żaba kochana
Hoja z wiśniowymi kwiatami przepiękna, choć jestem w rozterce: multiflora jest równie zachwycająca, te "strzałki" są niesamowite ... chyba tylko dla mnie, która ma trzy hoje, w tym dwie H. carnosa bodajże
Trzecia ma maleńkie, wąziutkie listeczki i od początku roku powiła dwa nowe.
Ale .... moje "sokole" oko wypatrzyło ceropegię Wooda
o ile czegoś swoim zwyczajem nie pomyliłam
Może kiedyś któryś z kotków złamie kawałeczek
?
pozdrawiam cieplutko
Jak mi podasz adresik na PW, to coś wymyślimy. Pokaż te swoje hojki które masz, może uda mi się je zidentyfikować?
Cypryda wrote:
Co znaczy uporczywe kołkowanie?
''Uporczywe kołkowanie'' to kreślenie uśpionej rośliny przez baaaaardzo długi czas, gdy roślina nie obumiera ani nie przyrasta i stoi w miejscu bez opcji wzrastania, wypuszczania nowych, młodych pędów i listeczków, pomimo jej nawożenia, zraszania i takich tam. Wtedy taką roślinę się określa słowami takimi jak ''kołecznica'' ''złośliwy kołek''czy też ''kołkówka''. Jej stan braku wszelkiego wzrostu jest określane wtedy jako ''kołkowanie'' czyli stanie w miejscu w bezruchu od długiego czasu. To typowy żargon forumowiczów ''doniczkowców'' na określenie takiego zielonaska.
Mam nadzieję że w miarę jasno i zrozumiale wytłumaczyłam?
Cypryda wrote:
A te czerwone różyczki to nie głóg czasem. Ja chcę kupić taki przed dom.
Czarne rozkoszne jak mój ToTo
Tak Ewuniu, to głóg dwuszyjkowy ''Paul Scarlet''
Niesamowicie mi się podoba. Jak stanęłam pod nim, to pięknie pachniał (wieczorową porą). Niesamowity, i był tak obsypany kwieciem że aż zapierało dech w piersiach z zachwytu.
A czarny... to przylepas miziasty. I szczęście moje wielołapne.
Jak patrzę na twojego ToTo, to zdaje mi się jakbym na swojego Pumcia patrzyła. I te jego cudne oczyska... och, ach!