Forum Ogrodnicze Oaza

Lucynko, co prawda jestem z "konkurencji", ale naprawdę nie widzę bezpośredniego związku między sterylizacją a zarażeniem wirusowym. Owszem, może być taki, że w klinice był inny, chory kot. I mógł zarażać nawet zwierzaki na rutynowym badaniu.
Czy kotka była szczepiona? Z tego, co wiem, prawidłowe szczepienie chroni całkowicie przed infekcją FHV i FCV.
Życzę koteczce szybkiego powrotu do domu.

Łatko, wcale nie jesteś z konkurencji. Po prostu u Ciebie są pieski, ale masz dużą wiedzę jeśli chodzi o zwierzęta. Nie to co ja. Choć po wydarzeniach z moim Ciamajdą, to już nic nie wiem.
W piątek oddałam do wetki, która współpracuje z Fundacją Zwierzęta Niczyje kotkę, którą jakiś .....() wyrzucił na mróz. Dwóch weterynarzy i dwie różne diagnozy. Oczywiście Fundacja po wyleczeniu ma znaleść dom dla koteczki. Sama nie mogę zatrzymać, trzy koty to i tak sporo.
Przed oddaniem zrobiłam zdjęcie.

Śliczna jest.
Gdyby nie fakt, że moja mama z którą mieszkam oponuje przed kolejnym zwierzakiem, już dawno miałabym przynajmniej 4 koty. A tak mam "tylko" 1 psa,1 kota, 1 króliczka.

W/g pani weterynarz nawet najlepiej przeprowadzona sterylizacja jest szokiem dla organizmu i kotu przejściowo spada odporność.Kotka mogła zarazić sie i w klinice, ale też i ode mnie. bo podwórze jest pełne kotów które karmie, na noc śpią w garażu gdzie Koteczka chodzi się załatwiać. Tamte koty są pół dzikie, ale nie słyszę żeby kichały.Obie kotki i kocurek dwa lata temu z okazji akcji wysterylizowałam, ale ponieważ karmię je na zewnątrz to i tak schodzą się bezdomne koty z okolicy. Tak ze Aniu nie obwiniam, ani lecznicy, ani zabiegu. To sie po prostu zdarza. Koteczka była podrzucona, ale że bita przez resztę bandy wzięłam ją do domu i tak została. Nie szczepiłam jej.

Lucynko, gorąco doradzam szczepienie na wirusówki, nawet wyleczony koci katar podobno może wrócić, a zwierzę chore nie zawsze ma objawy, sa nosiciele bezobjawowi (to a propos tych dokarmianych "dzikusków").
Oczywiście, że organizm po zabiegu chirurgicznym w pierwszej linii kieruje "wszystkie służby" do zwalczenia stresu pooperacyjnego. Nie chciałabym tylko, by ktoś posłużył się takim argumentem przeciwko sterylizacji - jedynej realnie skutecznej metodzie zwalczania bezdomności.

Alu - kiedyś miałam olbrzymiego i bojowego kocura rasy "dachowiec grabiszyński" - i było to w zasadzie pierwsze zwierzę w rodzinie (nie licząc chomików). Co ja się z nim nachodziłam do weta...opatrywać rany odniesione w boju.
Ale to było dawno - poległ - zaraz... czternaście lat temu? Możliwe, że czas tak pędzi?

Mąż buduje dla Wnusi domek dla lalek, jeszcze nie skończył, a tu już "dziki lokator"

- Byłem tu pierwszy i ja tu rządzę




- Jednak czasami ten młody mnie rozczula... ale tylko czasami

Jego kotowatość Felix - jak jest pora karmienia to "się produkuje"







Logo pumy - to powyżej

To już prawie Metro-Goldwyn-Mayer

Zielona wrote: Coś mi się zdaje, że żadne mikstury tu nie pomogą... Można spróbować ze specjalną "piaskownicą", ale tu zdecydowanie chodzi o znaczenie terenu, więc mogą nie dać się "przekonać"...Najlepszym i ...najdroższym sposobem jest zlokalizować kocura/y i zafundować mu/im kastrację, ale...to też na 1000% nie musi pomóc...
No trochę przekichane... (albo raczej przesikane ;p), niestety...

W moim mieście działa fundacja dla zwierząt Mondo Cane - ostatnio dziewczyny wyratowały kota z wnyków - pętla metalowa zaciskała się na brzuszku - widok straszny...
Kicia leży pod kroplówkami. Wiecie co czasami zastanawiam się co za bydle jest w stanie montować takie pułapki na zwierzęta - przecież wiadomo, że jakakolwiek istota złapie się w taką pułapkę to będzie bardzo cierpiała...

Ja osobiście tego w życiu nie pojmę, nie zrozumiem

Marzenko, to takie bydle które myśli każdą inną częścią ciała, tylko nie mózgiem. A tak na marginesie, czy to nie obraza dla bydła z obory nazywać takie coś co zastawia wnyki tak samo.

Janinko masz rację - to obraza bydła. Moja siostra która kociarą wcale nie jest , przygarnęła koty które ktoś na jej oczach wywalił z samochodu.Kotków było 3, jeden niestety zginął pod autem. Bardzo o nie dba - kastrację wywalczyła w gminie. Trudno mi pojąć, że są tacy ludzie, którzy dość,że nie lubią to jeszcze ukrzywdzą...

Na razie jeszcze nie pryskałam, mam problem ze zdobyciem olejku z trawy cytrynowej. Na jutro ma być w zielarskim. Tylko czy ja dojadę. Dziś ledwie mój diesel odpalił.
Co do wnyków. Kiedyś dla nas sąsiad kradł drzewo z lasu. Mój mąż po śladach w zimie dopadł złodzieja. A po drodze uwolnił sarnę z pułapki. Oczywiście to był ten sam osobnik, który zakładał wnyki i kradł drzewo. Małżonek jak go dorwał, to myślałam, że go zadusi. Ale od tego momentu skończyły się kradzieże i wnyki. Teraz jest przykładnym sąsiadem.

Koteczki nie dało się uratować.

Emalia

Emalko ... przytulam Cię. Jest mi cholernie przykro.

Emalko, szkoda i bardzo przykro.