Forum Ogrodnicze Oaza

Zanim w moim karmniku pojawiło się stado szczygłów, najpierw przez parę dni przylatywał tylko jeden - jakby na zwiady. Po paru dniach dołączył do niego drugi, a parę dni później już przylatywało całe stado
Na szczęście inne ptaki też się pożywiają - wcześniej, bladym świtem, przylatują wróble i sikorki (czasem rudzik). Później, koło 11, szczygły i dzwońce. Często też przylatują sójki, para sierpówek, a czasem zdarza się i dzięcioł (zrobił sobie dziuplę w starej suchej mirabelce, którą mieliśmy w tym roku wycinać - teraz trzeba z tym będzie poczekać).
Po latach sypania gotowych mieszanek sypię już tylko łuskany słonecznik i rozdrobnione orzechy (niesolone oczywiście) - słonecznik miał największe wzięcie, proso i inne ziarna były prawie nietknięte. Martwi mnie tylko fakt, że strasznie podrożał - jeszcze w grudniu za 1 kg worek w Auchan płaciłam 7,50 zł, a od paru dni jest już po 10,50... Gdybym wiedziała, zrobiłabym większy zapas. Może ktoś wie, gdzie można kupić go trochę taniej?

ja kupuję worek 25 kg na all po ca. 170 zł najtańsza oferta, czyli za 1 kg 6,80 zł + przesyłka, zużywam takich worków w sezonie kilka. Od zeszłego sezonu słonecznik łuskany podrożał prawie 50%, w zeszłym roku płaciłam niewiele ponad 120 zł.

Jestem od czasu do czasu na działce ,więc dostają to co dostają .
Alu ich energia a nasza to ogromna przepaść o to czy luskany czy nie aż tak
bym się nie martwiła, bez przesady .
Kiedy parę dni temu zastała mnie potężna burza śnieżna
na działce ,wyszłam by zrobić zdjęcia to nie mogłam utrzymać
się na nogach ,musiałam szybko uciec do domu , drzewa pobliskie wiatr kładł ,a w tym czasie
stado sikorek i innych drobnych atakowało karmniki ,o dziwo
mogłam obserwować jak wiatr na nie prawie nie działał .
Fruwały i dziobały wszystko co było w karmniku z zadziwiającą swobodą.
Piloci i konstruktorzy samolotów uczą się od ptaków min przy
konstrukcji samolotów i nie tylko .
Przesledzenie dalekich lotów np takiego kolibra wiele wyjaśnia .
Obserwuję też bezdomną kotkę ,której nikt teraz nie karmi ,a my ją
niestety co parę dni .Ona też potwierdza fakt ,że my trafili byśmy
na pewno do szpitala tak się odżywiając.Ona żyje i ma nawet sporo energii

Pomroczność mnie ogarnęła jakaś - powinnam była wcześniej pomyśleć o alledrogo, które tym razem okazało się być alletanio
Na worek 25 kg już chyba za późno, ponieważ jakby mi coś zostało po zimie, to zahodowałabym sobie mole spożywcze, ale zakupy zrobione.
A w podziękowaniu dla Was tutaj filmik z mojego karmnika - takie nieme kino

Anula, u mnie w takich ilościach to może sikory, wszystkie cuzamen do kupy gatunki.
Ale dzięcioł prawie się oswoił - łypał na mnie koralikowym ślepkiem i robił swoje, półtora metra od szyby.

I znowu ten kowalik mi tam mignął
U mnie najazd szczygłów jest raz na jakiś czas - bywają zimy, kiedy ich u mnie nie ma, a są i takie, gdzie jest klęska urodzaju - jak teraz na przykład. Nie znam się na ptakach, nie wiem, od czego to zależy, ale bardzo lubię je oglądać z kuchennego okna w czasie, gdy robi mi się poranna kawa. Niektórzy pewnie tak mają z rybkami w akwarium, ale tutaj jest chyba ciekawiej - nigdy nie wiadomo, jaki gość zawita do karmnika

Anula, bo dużo ptaków migruje, czyli nie odlatują do ciepłych krajów, ale przemieszczają się, nasze na południe, a do nas te z północy. Jeśli akurat leży Twoje obejście na trasie takiej migracji, to wtedy masz gości.

Tak, wiem, ale akurat kowaliki i szczygły to nie są ptaki migrujące, tylko całoroczne. Chociaż te drugie widuję raczej zimą i jesienią... Już prędzej żurawie, a i one coraz częściej ostatnio u nas zimują - niedawno słyszałam ich klangor w puszczy w grudniu dziwne, ale prawdziwe

Aurora Borealis wrote:
No jasne, w dodatku ryby to śpiewają tylko w Ukajali podobno
To jeszcze dedykuję Anuli tego - wygina się jak wąż, geny dinozaurów się odzywają?



A to oczywiście w mieście; zięba...





i chyba dzwoniec?





Zdjęcia marniutkie, bo chwyciłam, co miałam pod ręką, czyli telefon - w dodatku drzwi tarasu upaćkane psimi łapami.

Anula, jak chcesz zaprosić szczygły latem, zasiej chabry i kosmosy. Nasiona tych kwiatów są ich pożywieniem (przysmakiem?), na własne oczy we własnym ogródku widziałam, jak się "bujały" na chabrach.

Dzięki, dobrze wiedzieć! Chabry i kosmosy miałam właśnie w planach na ten rok - ale myślałam, że one będą raczej pożywieniem dla owadów

Latem dla owadów, zimą nasienniki mogą być i dla szczygłów. Ich naturalne "pastwiska" to obrzeża łąk z ostami.
Do mnie jeden znowu przyleciał:





Z bogatką:



Płochliwy bardzo, ledwo drgnę, a on....

Aniu nasiona chabrów i kosmosów nawet do później jesieni nie przetrwały, dlatego sądzę, że to ich przysmak. Podobają mi się szczygły.

Super taka różnorodność ptaków

Babcia Ala wrote:
Nieprawdaż?
Tu "dwóch takich, co ukradli ...kulkę". Tłuszczową, znacznie objedzoną. Z zatopionymi ziarnkami.

Lubię te nasze kolorowe ptaszki, te mniej kolorowe zresztą też... Tylko raz w czasie, gdy mieszkam poza Warszawą (czyli już ok. 30 lat) widziałam gile na żywo w ogrodzie. Kiedyś w zimie wpadały do nas do ogrodu kuropatwy i bażanty (nie mieliśmy wtenczas łownego psa i kotów, a i płot był dziurawy, oraz okolica wyludniona, więc miały raj) - ale sąsiedztwo się zabudowuje, więc i takie ptaki wyniosły się dalej. Na razie wciąż jest ich sporo - ale ciekawe, jak długo? Hałas miejski i zanieczyszczenie świetlne staje się w naszej okolicy coraz większe. Ogródki sąsiadów też coraz mniejsze - wielkości chustek do nosa - a i starych drzew coraz mniej - mało kto szanuje stare olchy, brzozy, wierzby i topole - owszem - to nie są długowieczne drzewa, i dosyć kruche, ale jakże urokliwe i pożyteczne. Ale dla wielu okolicznych przybyszów z miasta to stare i brzydkie śmieciuchy. Szczerze mówiąc - wyniosłabym się nieco dalej od ludzi, ale niestety - nie robię się młodsza, a poza tym szkoda by mi było mojego ogrodu... Dom mogę sprzedać, ale jak przeflancować całą tę 30-letnią historię ogrodową? No nijak.
Przepraszam za tę nieco depresyjną refleksję - najwyraźniej mój organizm potrzebuje już wiosny i zajęcia, żeby nie myśleć o rzeczach, na które nie mam wpływu.
Na koniec optymistyczna wiadomość - dotarła partia ziaren słonecznika, więc ptaszki nie będą głodować!

Aurora Borealis wrote:
Anula, bywa i dokładnie odwrotnie, wiem, bo mieszkam w stosunku 4/3 w dwóch miejscach na raz, a na wsi sama jestem "przybyszem z miasta", co prawda z dwudziestoletnim stażem.
Na moich 18 arach głównie nieużytku siedem razy się zastanawiam, nim wytnę byle witkę - i przeciwnie, sporo drzew i krzewów dosadziłam, z czego korzystają i ptaki.
Zaś "lokalsi" (pardon) jak się dorwą do pilarki łańcuchowej, tylko stękają w lesie walące się drzewa. Nie mówiąc o nagminnym a kompletnie dla mnie niepojętym wycinaniu takich "zachaszczeń" na nieużytkowanych dawnych łąkach czy wręcz nieużytkach. Przecież te skupiska krzaków i młodych drzew to naturalna ostoja ptaków i drobnej zwierzyny wszelakiej.
Już pominę niechlubne lata niedawno minione, gdy sąsiad pytany, po co właściwie wycina wszystko na swojej ziemi, niebotycznie zdziwiony odparł: można przecież.

Aurora Borealis wrote:
I tu podajemy sobie rączki, też długo i bardzo poważnie myślałam o totalnej wyprowadzce na wieś - ale... jak wyżej.
Co prawda mój miejski ogród młodszy, "nastałam" w nim w 1998, lecz drzewa zrobiły się jakieś takie...stare, tylko ja nie.

To całkiem odbiegłam od tematu.
Dziś nalot dzwońców:



Na pobliskiej magnolii siedział z tuzin, a tego wysłały chyba na zwiady.

Właściwie to zdjęcie nadaje się do wątku "ptaszyska w ogrodach".





Nie jestem wielką fanką krukowatych na moich rabatkach, wydziobują, rozgrzebują, bawią się znacznikami
Trzeba jednak przyznać, że co i rusz dają dowody wielkiej inteligencji.
Dziś zaobserwowałam, jak gawron usiłował wydobyć kulę tłuszczową z drucianej siatki, uczepiony do niej do góry nogami i posiłkując się skrzydłami, by nie spaść.

Na zdjęciu nie on oczywiście, tylko wrona siwa - czubek jodły koreańskiej widzę po prostu nad monitorem, w odległości może 4 m.