Tak jak pisała
Wendka po przymusowej przerwie technicznej jestem nareszcie z powrotem, z wyczekiwaniem, z radością, z nadzieją niesioną przez wiosnę.
Dziękuję Ci Wendusiu za podtrzymanie przy życiu mojego wątku .
Do mnie jeszcze nie doleciały. Gniazdo na słupie na razie czeka.
Wiem,że nie zawiodą. Z zimowiska wracają zwykle w ostatnich dniach marca , więc codziennie przejeżdżając obok liczę dni do chwili , gdy je tam nareszcie zobaczę. Lubią to miejsce dające im pewność nie tylko ich przetrwania ale i odchowania lęgu.Podmokłe tereny, kretowiska , wilgotne łąki obfitujące w żaby, dżdżownice i owady . Życie ! Czy i w tym roku szczęśliwie wyprowadzą młode ?...
Wierzby ogłowione .
Romo- u mnie nornice zaczęły buszować gdy wprowadziłam do ogrodu nieomłóconego chochoła. Gryzonie zwabione łatwym żerem zrobiły sobie norkę pod krzewem hortensji ubranym w słomianą kapotkę. Całą zimę miały pełną spiżarnię , a ja na wiosnę zrytą i podziurawioną rabatę.
Pikusiu – a to prawda. Ja też wszędzie przy nowych krzewach mam krecie kopce. Wprawdzie nie podsypywałam przy sadzeniu obornikiem, ale dodawałam dobrej , kompostowej ziemi. Wiesiu …stosowałam wszystkie metody podane na zaprzyjaźnionym FO – zaczynałam od tych ‘naiwnych, dla początkujących’ , czyli: zalewanie wodą, plastikowe butelki i puszki na kijach powtykanych w ziemię, świece dymne , karbid, elektryczne brzęczyki , poprzez sierść psów ( i nie tylko sierść… ) zakopywaną w tunelach, gałęzie bzu czarnego , thuji wpychane w korytarze, skoncentrowaną gnojowicę z pokrzyw , wypłaszanie tupaniem , symultaniczne polowanie mojego M z sąsiadem - psu na budę ! – wypili po piwie i się rozeszli, a kret zaczął wywalać kopiec, jak tylko zniknęli za rogiem.
Margolciu – sęk w tym, że nieważna zawartość alergizującego białka w ślinie - mój M ma alergię na słowo „kot”. Kiedyś byliśmy zmuszeni mieszkać z jednym pod wspólnym dachem i jakoś tak dziwnie się składało, że to ubrania mojego M, nie moje, były ciągle znaczone kocim moczem. Samiec alfa mógł być tylko jeden ! Wynik walki był przesądzony - kot wylądował w ogrodzie, w budzie psa. Do domu miał wstęp tylko podczas nieobecności Pana. Miał wstęp , bo miał piękne kocie spojrzenie ze Shreka, któremu nie umiałam się oprzeć.
Nawet siadywał wówczas na kanapie słodko mrużąc w słońcu oczy i pomrukując chrapliwie . Jednak gdy tylko usłyszał dźwięk podjeżdżającego pod dom samochodu w sekundę zrywał się na równe łapy i nie wiadomo kiedy znikał w krzakach. Czasem udało mu się w locie zostawić kropelkę na…męskich kapciach. Chociaż tak , z doskoku się odgryźć.Słodka zemsta .
PS- co robisz z martwym pokotem ?...
Tamaryszku – biały !
Witaj w moim zakamarku zieleni. Jak miło Cię zobaczyć. Usłyszeć ?... A więc piszę i dla Ciebie !
Nie zawsze jest nastrojowo .Czasem po prostu codziennie, zwyczajnie , normalnie . Próbuję zachować zdrową równowagę między niebem a ziemią, choć bardzo mnie ku górze ciągnie, to stać na nogach pewnie muszę ,żeby głowa wysoko ponad chmury mogła sięgać.
Tamaryszku , Twój Świat to oddzielny mikrokosmos. Zaczynałam na FO cichutko stąpając po Twoim ogrodzie. Przeszłam każdy zakątek. Zachwycałam się bielą, którą kochałam i kocham od zawsze. Podziwiam Cię za upór, wytrwałość i konsekwencję w realizacji wytyczanych celów. Ty drobna, zwiewna kobietka a tyle siły, hartu ducha. Tylko się uczyć. Zauważcie ,że wśród ogrodników jakoś więcej kobiet , a może panowie się tak nie ujawniają …?
Rozumiem Twoją nową miłość. Na pewno znajdzie się dla niej miłe, przytulne miejsce w Twoim ogrodzie, gdzie rozkwitnie, jak wszystko, co czuje dotyk Twojej dłoni. To widać.
Kasiu - tak właśnie miało być. Kloniki piękne, ale kapryśne i delikatne. Spróbuj z bzem, a może się na całe życie zaprzyjaźnicie. Nie zawsze ‘namiastki’ są gorsze od gonienia nieuchwytnych pragnień.
Wendusiu –
Półki kuszą kolorami , jak cukierki w papierkach.
Tylko ‘ czy ja muszę mieć wszystko ‘ ...?
Sunia ma dar wysławiania się całą sobą – czego nie powiedzą oczy – dopowiedzą uszy. Choć to niemożliwe, bo to istota perfekcyjnie wymowna.
To raczej my, ludzie - ułomni emocjonalnie i oporni na subtelne sygnały - czego nie odczytamy z oczu – mamy szansę dosłyszeć patrząc na te dwa powiewające na wietrze futrzaste liście. Kocham ją!
Dangar – witaj i zaglądaj póki moje róże i clematisy jeszcze są. .Chętnie podzielę się radością ich oglądania. Może tegoroczna zima nie zafunduje nam na odchodne jakiejś niemiłej niespodzianki , a raczej rozczarowania.
Anabuko1 – Falstaff ( Shakespeare ?...ale raczej Falstaff) kupiłam w woreczku bez etykiety odmianowej , jedynie z hasłem „róża angielska” za całe 6,50 PLN.
Również w ten sam sposób nabyłam pierwszą w moim ogrodzie różę i też Angielkę – Graham Thomas. Czasem można coś fajnego ustrzelić w ciemno.
Oznak wiosny na razie nie pokażę, ziemię pokrywa cieniutki welon śniegu.
Ale już niedługo…