Margolciu- tak one już mają te nasze zwierzaki, że nie wiadomo skąd , znają nasze słabe punkty i wiedzą jak nam zagrać byśmy tańczyli tak, jak one tego chcą.
Chyży w dzieciństwie i młodości był bardzo rozbrykany, szkodny , niesubordynowany . Zmądrzał po bardzo ciężkiej chorobie , która zagrażała jego życiu – miał paraliż nerwu szczękowego – nie mógł przełykać . Umarłby z głodu i pragnienia nad pełną miską. Karmiłam go wtedy ręką wpychając mu niemalże do żołądka papkę z ziemniaków i mięsa.
Poiłam strzykawką . Zżył się z nami przez tę chorobę bardzo. Jakby rozumiał ludzką mowę.
Po tamtych wydarzeniach stał się naprawdę statecznym , dojrzałym , spokojnym psem, wcale nie pozbawionym radości. Mam wrażenie ,że to taki wielki szczeniak.
Mówisz,że metoda pozytywnego szkolenia „wydaje się być skuteczna” ?
Najważniejsze ,że skuteczna. „Wydaje się” trzeba wyciąć. Albo poczekać na „jest”.
Chyży ma towarzystwo. Tak . Rodzoną siostrę – labradorkę.
Bez niej nigdzie się nie rusza. Jedno za drugim przepada. Razem śpią, razem łobuzują, razem wszędzie. Nawet dwa ryjki w jednym kubeczku po jogurcie nie są przeszkodą . Nie ma zazdrości , warknięć, choć są przepychanki , ale radosne. Kochają się jak wariaty.
A ja właśnie jesienią przeniosłam część perovskii pod róże , a właściwie za róże . Ciekawe jak będą się komponowały. Ten sezon pokaże, mam nadzieję.
Romko – tak, błogie lenistwo . Już teraz tak. Kiedyś bywało inaczej, ale doświadczenia życiowe i wiek zmieniły mu usposobienie. Nadal jest jednak radosny , a młodość ducha widać w spojrzeniu.
Wendusiu – mojej Rhapsodce ( Psotce ? choć nie. Nie psoci ) jedynie listki plamistość dopadła późnym latem. Kolor ? Na początku kwitnienia nasycony, ciemny by w miarę rozchylania płatków płowieć, ale nie tak mocno ,jak u tych , które widywałam na słońcu.
Gdy Twoja aleja różano-powojnikowa zakwitnie to stać na środku w bezruchu i zachwycie.
Spódniczki będą powiewały na wietrze po raz pierwszy . Sama jestem ciekawa tego tańca. Co mówi Sunia ? Idzie już Zima na drugą stronę świata ?
Magdalko - tak . Dawkujmy, bo jak mawiał poeta „
słodycz w nadmiarze to rzecz obojętna”, na co mi Wendusia dodała,że „
chyba róż nie znał.”
No to Falstaff, choć Forumkowe znawczynie twierdzą, że jednak Shakespeare: