Jakie miłe powitanie, tym bardziej ,że jestem zupełnie nowa i jeszcze nie zdążyłam dać się Wam poznać na tyle, by otrzymać tak ciepłe przyjęcie .
Przecież to naturalne, że z czasem powstały na tym forum sympatie, może nawet pozawiązywały się przyjaźnie, łatwiej i swobodniej jest zapewne rozmawiać z kimś , z kim się jest już w zażyłej relacji.
Jak widać jednak tzw.wirtualne znajomości też mają swoją autentyczność. Dziękuję Wam z to.
Doroto – myślę, że po tak miłych słowach łatwiej mi będzie zaaklimatyzować się w Oazie i „rozpisać”. Na kopię duetu jeżówka-bez czarny masz moje pełne przyzwolenie . Ono u Ciebie nie będzie takie samo jak moje. Wiesz o tym ? Będzie oryginalne, bo Twoje .
Danielo – widzę,że cdn nastąpi, ale nie dlatego ,że mam co pokazać, tylko dlatego, że mam z kim o tym porozmawiać .To dla mnie niespodzianka,że jesteś zaskoczona ….
Gorzato - stawiasz mi bardzo wysoko poprzeczkę. Zresztą wszystkie Wasze opinie zawyżają mi poziom. Postaram się Was nie zawieść.
Romo – bywaj tak często , jak tylko będziesz miała na to ochotę. Będę tu .
Margolciu – lubię tajemnice. Lubię się domyślać. Snuć wizje . Jedną z nich właśnie Wam pokazuję. Jakie będą inne ?...
Pamelko – bez czarny zawsze był mi bliski. Chciałam mieś jakąś namiastkę klonika palmowego i wyczytałam kiedyś w „Działkowcu” ,że świetnie w tej roli wystąpi sambucus nigra odmiana Black Lace ( EVA). Przede wszystkim nie przemarznie. To fakt. I te różowe kwiaty na tle bordowych liści…
Już się czuję częścią tej załogi. Chciałabym popłynąć z Wami w niejeden rejs po Zielonym Morzu.
Doroto – właśnie to jest budujące – to, co nas łączy. Z tą doskonałością to chyba dałam sobie spokój. Nie dosięgam. Podskakuję , podskakuję i …będę podskakiwała. Przynajmniej cały czas w formie
Gosiu – Motylku – dziękuję. Robi się coraz bardziej wymagająco…obym dała radę .
Mag – miałam wątpliwości , czy w ogóle otwierać ten wątek, ale ostatecznie przekonała mnie koncepcja, że przecież gdy się dzilimy z innymi to paradoksalnie nie oznacza to pomniejszania. Wręcz przeciwnie – pomnażamy dobro, piękno , wzbogacamy się myślami . I dlatego jest . Dziękuję,że przyszłaś.
Cebullo – na coś się dzisiaj i Tobie przydałam.
Wenduniu – „nakarmię Cię snami” , a może i rzeczywistością jakby się kiedyś udało…Bywaj u mnie . Przychodź. Dopisuj . Twórzmy wspólnie ten wątek. O ile będzie ciekawszy ! Biedny bodziszek,. Dlatego ,że maleńki musi poblednąć przy Pani Róży ? Przecież sam piękny na tyle, by osłabić ją swoją urodą. Tak , funkia , lecz nie szałwia – tylko podobna do niej mięta variegata , która , prawdę powiedziawszy, poszła sobie na samowolny spacer do połowy trawnika.
Clematis z Pink Fantasy cudownie zamienił się w Bagatelle – ale już nic mnie dziwi , bo gdy piszecie ,że jesteście „oczarowani”, to chyba coś jest na rzeczy..
Darob66 – Jagoda 5214 – dziękuję. Jeśli chcecie , to dodam dziś jeszcze kilka ujęć. Może kontrasty ?
artam – różyczka niepozorna, a jaka intrygująca, prawda ? Ten bursztynowy ciepły kolor znalazł się w nazwie. To rabatówka Kordesa „Amber Sun”.
Igor – a przyznaj się sam przed sobą - czy są ogrody, do których miłośnik roślin nie zajrzy z przyjemnością ? Nawet te zarośnięte chwastami ,choć może smutne przez to,że porzucone , też przecież kryją swoją historię, którą ciekawy świata człowiek czyta na swój sposób. Pisali ludzie ,że po zakupie zaniedbanych działek odkrywali na nich prawdziwe zielone skarby, bo nagle spośród plątaniny chwastów wyłaniała się jakaś historyczna odmiana prześlicznie pachnącej róży. To dopiero zachwyt . Trochę innego rodzaju pewnie niż oglądanie wypieszczonego skrawka,ale też. Prawda ?
To moje pisanie w jakiejś części oddaje charakter mojego ogrodu, ale ma on też inne oblicza – te nieposkromione, dzikie , wymykające się spod mojej kontroli. Nie jest on tylko wymuskanym kolorowym obrazkiem. To byłaby nieprawda. Nie żebym deprecjonowała to ,co udało mi się osiągnąć ,oczywiście we współpracy z przyrodą i za jej zgodą.
Są tu też fragmenty i zakamarki, z którymi się jeszcze nie pogodziłam, które próbuję jakoś „oswoić” . Z różnym skutkiem. Czasem totalnie rozczarowującym. Eeee…nie tak to sobie wyobrażałam. A dlaczego te chwasty mi tu wrosły ? A skąd ta plątanina korzeni ? Dowiaduję się wszystkiego pomału , z roku na rok wiem coraz więcej . Wiem też ,że im dalej w las tym więcej drzew.
Mój ogród nie jest zaczarowany. To bardzo realne , namacalne miejsce. Tu dzieją się też dramaty , gdy pisklę sikorki wypada z gniazda wypchnięte przez silniejsze rodzeństwo kierowane instynktem samozachowawczym , pozbawionym wszelkiej ludzkiej empatii –
by dla mnie starczyło ty musisz zginąć. I znajduję jego małe, bezpióre ciałko obciągnięte pergaminową skórką, pod którą tli się jeszcze życie. Rozpaczliwie , w nadziei ,że jednak się uda, rozedrganymi z przerażenia dłońmi wkładam je z powrotem do jego domu, który go wcale nie chce… i znowu leci. Tylko że ono nie umie latać…
Ten ogród uczy mnie , gdzie jest moje w nim miejsce. Najlepiej dla wszystkich jest, gdy każdy jest na swoim . Tak jak i z roślinami. Nie da się na siłę założyć wrzosowiska na bagnie w cieniu, a drzewo nie wyda owocu na piachu bez wody światła. Respektowanie praw – obserwowanie i dyskretny udział w tworzeniu miejsca, w którym przyszło mi żyć. To lekcja, którą wynoszę z obcowania z ”moją” Ziemią, ale często zastanawiam się kto tak naprawdę jest czyj – ona moja , czy ja jej.
Za każdym razem stawiając sobie to pytanie nabieram coraz większego przekonania, że jednak to ja jestem tu gościem.