Waldku... miło mi, że moje "wypociny" nie trafiają w próżnię
Czy ktoś mówił, że już koniec sezonu?
Przez ostatnie dwa dni w wielokątach działo się chyba więcej, niż przez kilka ostatnich miesięcy...
Łabędzi śpiew? Być może
ale ważne, że jest efekt...
I nie omieszkam się nim pochwalić!
Oczywiście weźcie poprawkę na to, że trawnika nie dało się do końca wyczesać z resztek ziemi - jeszcze nie doszłam do perfekcji Markitki
ale tak sobie myślę, że ta ziemia wkrótce przestanie być widoczna... i wtedy dopiero będę zadowolona!
Najpierw wczorajsze poprawki czyli poszerzona rabata pod tujami... w zasadzie nic się nie zmieniło, a jednak jest szerzej... jeszcze wsadzę tam zakupione właśnie kolejne cebulki i będzie można sypać korę...
Tak było przedtem...
Dziś poszła do przeróbki rabata z trawami, usytuowana za Frankfurtem
Rabata to zbyt śmiałe określenie... było to raczej zbiorowisko traw, posadzonych zupełnie bez głowy
Wiem, że to, co powstało, u trawowych ekspertów może wywołać pogardliwe prychnięcie
ale zaryzykuję...
Niebagatelny wkład w powstanie tej rabaty miał M... nie oszukujmy się, sama w życiu nie wykopałabym tej ogromnej kępy prosa (uprzedzam pytanie: żaden szpadel nie ucierpiał
) i paru innych "maleństw"
nie wspominając już o co większych kamieniach...
Ślady tej pracy, w postaci drobnych, acz licznych cięć na czole i rękach będzie zresztą nosił na czole przez kilka najbliższych dni
Pogoda sprzyjała przebywaniu na dworze... słońce przesłaniały tylko sporadycznie niewielkie chmurki... jedynie wiatr robił swoje i w rezultacie warstwa liści niepokojąco się zwiększyła...
Ale, wzorem Scarlett, pomyślę o tym jutro