Hej
Leszku ...Ten rok , mimo 2ch powodzi i straszliwych upałow, musze zaliczyć do najbardziej udanych. Moje hosty, paprocie i inne cienioluby, nie były chyba żadnego roku tak piekne. Fakt,ze leję niemal całymi dniami wodę pod rosliny, gdy jest gorąco i kopałam rowy odwadniające, gdy było za mokro, ale jednak.
Toczyłam tez walkę ze ślimakami - latałam często
z rozwianym włosem
, jak dzika
, z opryskiwaczem pełnym wywaru z czosnku, że nawet nietoperze się wyniosły z mojej działki....
Żurawka?... to chyba Fire Chief.
Marzus, masz, jak w banku,jak tylko cos zawiążą, bo z tym, to nic nie wiadomo.
Posiłkując się złotymi ( czytaj: wyświechtanymi) myślami, odpowiem tak: głupi, zawsze sobie coś do roboty znajdzie. Zachciało mi się sporej działki, to teraz mam jej blaski i cienie. Wolę blaski a w myślach juz widzę się, pokładajacą na otomance, lub na bujaku, który własnie zaczęłam budować ...a wokół mnie las i wieeeeeeeeeelkie hostasopaproty.
Czy taki dzień nadejdzie? Hmmm...Nadzieja jest!
Dorotko , sa i u mnie miejsca, gdzie susza odcisnęła swoje piętno...trudno, byleby rosliny nie umarły, tylko to jest ważne. Nie możesz gromadzić wody z opadów? Wiem,ze nie kazdy ma dość miejsca na takie rzeczy, ale może jakiś podziemny zbiornik, który nie kolidowałby z nasadzeniami? Chyba jednak musimy się liczyć z tym,ze lata będą takie gorące i w przyszłości.
Tabazello, toć Ela miękkiego serca kobieta jest, gdzieżby tam krzywdę wyrządziła Twojej Szlachetnej ( czy ja to napisałam????
) Osobie? Pewnie coś zamówiłas u Fransena? Pochwal no się, ciekawam, co. Rozchodniki mnie w ogóle nie 'biorą', choć, z 6 lat temu, to nawet szukałam nowych odmian. Teraz smutne i opuszczone ( zeby nie napisać 'zapuszczone'), porastają resztkami na słonecznej patelni wjazdu. Mają swój urok, z naciskiem na 'swoj', bo dla mnie nie mają.
Czytałam, cos napisała o żurawkowych neonówach.
Ja, swoich raczej nie oznaczam , służą mi za tło dla zieleńcow i tyle.
Jak któraś wpadnie mi w oko, mnożę ją nieprzytomnie, jak tylko urośnie większa od szpilkowego łebka.
Olu, jakieś 2 h po tym, jak napisałaś swój post i u mnie , krople zadźwięczały o daszek. Ulga! Tak sucho, to dawno nie było, choć przecież co kilka dni pada. teraz, gdy piszę , za oknami znów deszcz.W sumie, cały dzień mżyło/padało/kropiło. Przyjemnie było pielić i ściółkować w lekkiej mżawce, ale kiedy rozpadało się mocniej, zwiałam z działki pod kocyk i do lapka.
Przy deszczu nie fociłam, wiec kilka zdjęć z wczoraj:
Polystichum x dycei
ponownie zakwitł indygowiec
kakofonia kolorów
widok na aleję wjazdowa a pod glicynią, przejście na boisko do plazowki ( które, mam nadzieje, zmieni sie w sporą wolierę z wybiegiem dla ptactwa...ale ciiii
)
...daję słowo...ja tego kopru nie siałam!
hosta Silk Kimono