Piękne zdjęćia gór- mówię to ja, urodzona na płaskim Mazowszu i nie lubiąca wspinania się pod górę- nie ta forma
Zdjęcia z uzdrowiska nasuwają wspomnienia..jak miałam 6 lat to byłam z Babcią w Nałęczowie, pamiętam- jak przez mgłę, jedynie jakies migawki- pijalnię wód, stojące tam palmy. Ale kurczę- cukierni żadnej we wspomnieniach nie ma..
Z postu widać, że super wypoczęliście- to super, szczególnie tak naładować się energią przed pzeprowadzką.. a po przeprowadzce kolejne wakacje
Ktoś wcześniej wspominał, że początkowo czuje się człowiek jak na wakacjach..to prawda. Mieszkasz tak trochę nie u siebie, tylko do pracy musisz wyskoczyć
W lato zresztą nadal tak się tu czuję- w upalne dni jeździmy na plażę, do której dojazd jest przez lasek sosnowy..zawsze mam wrażenie, że za chwile zobacze wydmy i morze
My z P też mieszkaliśmy jakiś czas u moich Rodziców. Początkowo mieszkaliśmy z P w jego mieszkaniu, ale po zakupie działki mieszkanie wynajęliśmy i żeby finansowo było lżej, na czas budowy zajęliśmy pięterko w rodzinnym domu. Rodzice znieśli do wyjątkowo dobrze..zresztą sami namawiali, że tak będzie łatwiej.
W ogóle musze powiedzieć, że moi Rodzice wyjątkowo pozytywnie do tego podeszli- mieszkaliśmy trochę jak u siebie. Rodzice nie robili nalotów na piętro, w ogóle się do nas nie wtrącali,, Mama jak coś chciała powiedzieć, to dzwoniła do mnie z dołu
Pod tym względem mieli dobre doświadczenia, bo też na czas budowy domu, jako młode małżeństwo, mieszkali u Dziadków- Rodziców Mamy..więc historia zatoczyła koło i w kolejnym pokoleniu to Oni pomogli nam..
Mieszkanie z Nimi to był wyjątkowo dobry czas- przez kilka lat mieszkania nie było ani jednej kłótni..a nigdy nie wiadomo jak to będzie.. w końcu w domu pojawia się ktoś "obcy"..
Rodzice do tego stopnia pozytywnie byli nastawieni do pomysłu o pokoleniowym mieszkaniu, że Tata bardzo nas namawiał, żebyśmy zamiast kupowania działki na drugim końcu miasta, wzięli 2gą połowę bliźniaka, w SSO i sobie wykończyli.. Nawet na naszym ślubie próbował buntować moją Teściową, żeby nas namówiła
My jednak chcieliśmy u siebie, po swojemu, od początku..a nie tak, że bierzemy coś już pobudowanego i mieszkamy przez ścianę z Rodzicami.
Czas mieszkania wspólnego był bardzo fajny i przyjemnie to wspominam..docelowo chcieliśmy jednak "u siebie" .
Nie ukrywam, że Rodzice bardzo pomogli pod tym względem.. Pomijając kwestię finansową- płaciliśmy rachunki, ja robiłam zakupy spożywcze wiadomo- nie mieszkaliśmy na krzywy ryj
ale byliśmy bogatsi o wynajmowane mieszkanie
jednak na dłuższą metę ja nie jestem miłośniczką domów wielopokoleniowych. Lubię po swojemu, sama, oddzielnie..
Zastanawiam się, jak to będzie, gdy Mama będzie juz staruteńką babulinką, potrzebującą opieki.. CO prawda odgraża się, że się z domu swojego nie ruszy itp.. ale ja bym chciała, żeby kiedyś ostatnie lata spędziła z nami, ze mną.. i ta kwestia nie zalicza się do wizji domu wielopokoleniowego...
W ogóle widzę, że teraz domy sie buduje jednorodzinne..a większośc domów z lat 60-70 w mojej rodzinnej okolicy to tzw kostki 2-3 piętrowe, budowane tak, że każde piętro może być osobnym mieszkaniem dla rodziny..
Teraz specjalnie trzeba szukac projektu, żeby uwzględniał jakieś mieszkanko z osobną łazienką i kuchnią..np na cele starzejących się rodziców.
Wybacz Madziu, że się tak tu strasznie rozgadałam, ale sporo mam takich rozważań, co to będzie kiedyś...
Kolejnym takim jest to, że gdybym na stare lata np została sama..to nie zostanę sama w tym domu- będę musiała sprzedać i zwiać do bloku..gdzie taniej, cieplej, łatwiej.. Ot, takie myśli różne krążą
Ściskam niedzielnie..i jeszcze dorzucę pytanie- ogłoszenie mieszkania już gotowe
?