Forum Ogrodnicze Oaza

A co z tą zamrożoną, później? Dynia dobrze się mrozi? My dostaliśmy taka ogromną, że już od dwóch tygodni nie możemy jej zjeść

Marysiu, najczęściej robię na obiad duszone warzywa, np. kalafior (brokuł), seler, pietruszka, marchewka, seler naciowy, grzyby, zielony groszek, por itp., z tego, co akurat jest pod ręką Gdy mam dynię, nie dodaję marchewki, bo i tak mam bombę karotenową na talerzu
Dynię do garnka lub głębokiej patelni wrzucam na końcu, bo najszybciej robi się miękka (mrożona również szybko się poddusza).

Mrożone kostki wrzucone do garnka elegancko się obsmażają lub duszą, nie rozpadają się, jeśli czas duszenia warzyw nie jest zbyt długi.

Sprawdziłam, że warto zamrażać pokrojone w kostkę i poporcjowane nadwyżki dyniowe, bo przyspiesza to później przygotowanie obiadu. A dodatkowo nic się nie marnuje Parę dni dynię można przechować też w lodówce, ale musi być dokładnie obrana z części nasiennej, bo tam najczęściej rozpoczyna się psucie

Witam Alinko, faktycznie Was zadyniowało zupełnie. Ale to zdrowe, aż dziwne, że i smaczne. Rośliny wyglądają bardzo ładnie, psianka śliczna, ale i tujki i wrzosy dają sporo koloru. Jak łazienka? Strop wytrzymał, bo byś coś napisała o takiej atrakcji

Haniu, murek oddzielający kanciapę od łazienki już prawie na ukończeniu. Żeby oddalić widmo wpadnięcia z kabiną prysznicową do garażu, mąż wykuł w podłodze rowek, a w ścianach dziury, wstawił metalowy, solidny ceownik, a dopiero na tej konstrukcji mocował bloczki Ytong, najlżejsze z możliwych

Na razie więc o ten strop jesteśmy spokojni, gorzej z innymi sufitami, gdy zerwałam płytki styropianowe w 2 pokojach, widok zrobił się niewesoły, spękania na legarach okazały się wyjątkowo solidne. Czyli zamiast malowania, będzie mocowanie siatki goldbandem, szpachlowanie, a dopiero na to farba. Przy naszych możliwościach czasowych praca na dodatkowe 2 - 3 miesiące, albo dziesięć tysiaków dla taniego fachowca. Koszmar.

Kaloryfery już działają i całe szczęście, bo zimno wszędzie niemiłosiernie, na zewnątrz temperatura była zdecydowanie wyższa, niż w środku Była więc okazja popalić trochę gałęzi z przycinki.

Udało mi się odzyskać dzięki temu kolejny kawałek rabaty koło domu, jakieś 1,5 x 1,5 Absolutnie zacieniony zakątek z jednej strony betonowy płot, z drugiej mur domu, słońce dochodzi w mikroskopijnych ilościach ranem

Na rabacie przed płotem wypieliłam chwastowate już słoneczniczki, bo bez systematycznego podlewania zaczęły szybko przekwitać Posadziłam rządek niezapominajek w miejsce tych, które uschły, bo wiosną przechodziła często tędy mała dziewczynka i na widok niezapominajek recytowała wierszyk o kwiatkach z bajki.



Na więcej fotek nie miałam już światła, bo coś ostatnio szybko ciemnieje na dworze

Ponieważ weekend na działce brzmi prawie, jak tytuł poradnika dla narkomanów, wybór mógł być tylko jeden
Weekend na gruzach które rozrastają się jak hydra i pochłaniają posprzątane już skrawki podłogi

Ścianka działowa łazienki jest już zrobiona, jeszcze tylko czeka na wyrównanie tynkiem, wyniesienie resztek gruzu i potem już tylko robota dla kafelkarza.



Niby fachowca mamy na oku, ale terminy u niego gorsze niż do przeszczepu serca, może szybciej będzie, gdy sami zaczniemy działać Na razie jednak takie głupstwa nie chodzą nam po głowie
Dziecko instaluje kolejny kabel, tym razem do podłączenia telewizora, ponieważ nie mamy pewności, w którym pokoju ten telewizor będzie, kabla musi być 150 m, żeby dotarł wszędzie, a zwłaszcza do kuchni bo bez oglądania wiadomości nie jestem w stanie robić kolacji

Potem jeszcze sieciowy, żeby router połączyć z antenką na kominie
Mąż szpachluje sufity, a ja niczym kariatyda albo inny Atlas (nie mylić z betonem, zwłaszcza postkomunistycznym) podtrzymuję siatkę, bo zaraza co rusz się odrywa od sufitu i wywołuje nerwowe peryfrazy Siateczka do szpachlowania jest zajefajnie żółciutka, bo dziury są konkretne, a i tynk po oderwaniu styropianowych płytek trzyma się na słowo honoru, chociaż z honorem tynku bym nie przesadzała, tyle razy zrobił nas w balona

No i tak weekend nam minął w zapylonej atmosferze przy brzęku wiaderka z resztkami tynku i szpachlówki

Na pocieszenie miła pani jesień zrobiła czary-mary i znikł kawałek betonowego płotu zakryty przez marcinki, które wyrosły na ponad 2 metry

Szczęście w nieszczęściu, że Twoje chłopaki potrafią coś sami zrobić

Moi usiedliby i płakali

Wczoraj, konsumując chlebek razowy z dżemem z aronii (plus śliwki i jabłka), postanowiłam przyjść i podziękować za info, że to taki smaczny wyrób

Nigdy nie robiłam, ani nie jadłam, a to taki cymesik

Życzę ciepłej długiej jesieni i anielskiej cierpliwości do inwestycji

Wiecie, że będzie pięknie??????

Nie namawiam, ale moja znajoma, która nie ma nic wspólnego z budownictwem sama kładła kafelki w łazience. Po raz pierwszy w życiu to robiła i choć zajęło jej to pewnie trzy razy więcej czasu niż specowi wyszło rewelacyjnie

Marysiu, wolałabym z moim na rowerek do lasu, a nie czekać miesiącami jeszcze na ułożenie kafelków Niecierpliwa już się robię

Iwonko, poeksperymentuj jeszcze w kolejnym roku z dżemikami Jabłko - brzoskwinia, jabłko-cynamon-cytryna, zielony agrest - truskawki, wiśnie-czarna porzeczka Bardzo lubię dżemikować, chociaż rzadko je jadam

Teraz walczę z dyniami, skoro się wpadło na pomysł, żeby na pustych kawałkach między krzaczkami je posadzić, to teraz myśl człowieku, jak je poprzerabiać, żeby nikt z jedzących nie poznał, że zwyczajną dynię zajada

Co tydzień kolejne ozdoby rabaty lądują w garnku



Tym razem będzie w słoiczkach dynia pikantna, zrobiłam na próbę 2 półlitrowe słoiczki, wyszło nieźle



Do duszącej się dyni dodałam odrobinę soli, garść posiekanych grubo ząbków czosnku, 5 posiekanych ostrych papryczek.

Do tego łyżeczka curry i jeszcze trochę sproszkowanego chilli, bo niezbyt ostre było Na koniec jeszcze sypnęłam pieprz i dodałam sok z 1/2 cytryny. Tak sobie myślę, że tej cytryny mogło być więcej

Trochę pomieszałam, gdy wszystko zgęstniało, włożyłam do wyparzonych słoiczków, zamknęłam i dla pewności 15 min pasteryzowałam

Mam plan wykorzystywać te pastę jako bazę do sosów lub w roli nadzienia do naleśników

Kilka nasionek ostrej papryki przykleiłam plasterkiem w okolice bolącego łokcia, działają jak super rozgrzewający kompres Podobne działanie ma starty korzeń chrzanu, ale ucieranie go jest zbyt żmudne, dlatego wybieram wariant paprykowy

Generalnie życzę wszystkim zdrowia, ale w razie bólu reumatycznego, zapalenia korzonków czy innej tego typu dolegliwości polecam ten prosty okład rozgrzewający

Witaj Alinko , czy ten 'okład' nie wypala skóry? Czekam konsekwentnie na zdjęcia z końca remontu, kiedyś przecież nadejdzie taka chwila doniosła I jaka decyzja w sprawie płytek? Podoba mi się rodzinne działanie na gruzach, może i kafelkowanie pójdzie Wam zgrabnie, jak reszta. A przynajmniej taniej.
Ozdobiłaś ogród bardzo praktycznie, to teraz masz

Haniu, nasiona papryki ratują mi czasem ostatnio życie, 3 szt. na 10-cio centymetrowym plasterku grzeje w sam raz całą dobę i likwiduje ból
W kwietniu dostałam skierowanie na zabiegi regenerujące kręgosłup, termin z gabinecie zabiegowym pod koniec listopada więc ratuję się czym mogę, starając się chronić wątrobę bo wciąż mam nikłą nadzieję, że dożyję końca odysei remontowej

Mamy 2 projekty łazienek, bo pani pomyliła wzory Teraz trwają żmudne rodzinne negocjacje, co lepiej wygląda Zresztą zobaczcie sami





A to drugi projekt:





Poza tym przy ostatecznym projekcie będzie potrzebna poprawa wysokości drzwi i lustro musi być wyżej, bo dziecko nie zobaczyłoby swojej głowy Kaloryfery w łazience też są dużo większe

---
A tak z codziennej kuchennej krzątaniny, 15 kilogramów dyni przerobione na dżem dyniowo-pigwowcowo-cytrynywy, pikantną pastę i 40 placków dyniowych z korzenno-pieprzowo-paprykowymi przyprawami, które poszły do zamrażarki

Dożyjesz na pewno Muszę spróbować z nasionami, nawet nie słyszałam o takiej metodzie, a dookoła sporo właścicieli bolących kręgosłupów. Bardziej mi się podoba pierwszy projekt, ale jak wiadomo wszystko to kwestia gustu. Ciekawe, co wybierzecie.
Dobrej nocy

Mnie bardziej podoba się pierwszy projekt
Bardzo ciekawy pomysł z plastrami Muszę wypróbować działanie nasion papryki

Dziś zapraszam na spacer, ostatnie dni złotej jesieni do czegoś zobowiązują
Tak więc w miłym towarzystwie ruszamy w drogę



Parę plotkujących kumoszek zerka ciekawie


Wśród drobniutkiego piachu, na starym pniaku rozrasta się gąbkowiec północny, dzięki jego działaności za jakiś czas ten pniak zamieni się w garstkę próchna.


Pojedyncze źdźbła trawy walczą o przeżycie na piaszystym pustkowiu.



Przez moment zastanawiałam się, skąd mają wodę, ale zagadka wkrótce się wyjaśniła Mgła osadza kropelki, gdzie popadnie





Z daleka płonie koralowa kalina



A rokitnik konkuruje z nią pomarańczowymi paciorkami.

Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, królują trawy.



Drzewa i krzewy walczą na stromym klifie o utrzymanie się korzeniami w ziemi.



Gdzieniegdzie wydmy zamienione zostały w skalniak, na którym zaczynają gościć trawy





Pomiędzy kamieniami zobaczyć też można rukwiel nadmorską, roślinę gruboszowatą, która magazynuje zapasy wody w łodydze.



Rukwiel ma delikatne, różowawe kwiaty, które pięknie pachną.


W dalszą drogę prowadzą solidne koleiny

Mały skok w bok i zobaczyć można 'plecy' Bałtyckiego Krzyża Nadziei.


W lasku u stóp tego monumentu przycupnęło małe stadko czernidlaków kołpakowatych, grzyby te w starszym wieku mają fotogeniczne kapelusze z ciemną błyszczącą obwódką



Młode owocniki czernidlaków są jadalne, mają podłużne kapelusze trochę 'kudłate', postrzępione



Powoli wyjaśnia się tajemnica kolein, na plaży leżą sterty świeżo ociosanych, pachnących żywicą pni.



Posłużą one do budowy falochronu.



Wreszcie widać słynną ruinę kościółka Osuwający się klif został umocniony gabionami wypełnionymi kamieniami.



Po wdrapaniu się na szczyt klifu po schodach obowiązkowo wizyta przy straganie z bursztynami



Potem spacer leśną ścieżką, wśród brzóz.



Od czasu do czasu pojawiają się całe łany paprotki zwyczajnej.



Tu i ówdzie jakieś przytulone grzybowe pary



Tłumne skupiska grzybówek obsiadły próchniejące pniaki.



Aż znów pojawiły się ulice, domy, drogowskazy i kamień u stóp krzyża - repliki tego z Giewontu.



Obok na skwerku klon palmowy w niezłej kondycji



Potem znów las 'paprotkowy'.



Te dostojne choineczki skrywają za sobą oczyszczalnię ścieków



Parę kilometrów dalej jakiś gargamelowaty pałacyk:

A potem to już pożegnanie z towarzyszącymi kumochami



i

U mnie ostatnio nic się nie dzieje Mąż oddelegowany do ratowania świata a bez solidnego nadzoru ekipa się rozlazła

Ale dzięki temu miałam wolny weekend I od razu zorganizowałam rozdawanie opasek odblaskowych dzieciakom z pobliskich wsi A przy okazji wprosiłam się do pięknego ogrodu.

Zapraszam więc na wspólny spacer

Tajemnicza, kręta ścieżka wśród drzewek i krzewów kusi i zaprasza



Po paru krokach widać drobniutkie żółte chryzantemki, jedne z późniejszych.



Dalej wyłania się rabata traw.



Iglaki z wrzosami:





Kompozycje stożków i kolumn, różne kolory, faktury.





Na małej polance płonie rajska jabłoń.



A potem znów różne barwy i kształty:

Podchodzimy dalej, rozplenica puszy się z dumy



Kolejna kompozycja o efektownej kolorystyce.



A kawałek dalej rabata z czerwoną plamą trawy 'Red Baron'



Obwódka z cisów, a drugi krąg to znów 'Red Baron'



Takich pięknych zakątków, kompozycji, które można podziwiać o każdej porze roku jest w tym ogrodzie mnóstwo





Płonące na tle zieleni berberysy.