Pomidorki, które pokazałam wcześniej, rosną sobie - jak widać - bardzo spokojnie, w swoim tempie, niczym nie doświetlane, a na pomoc słońca nie mam co na razie liczyć. Sprzyja nam jednak stosunkowo niska temperatura panująca w kuchni ( w której nie mam żadnego ogrzewania; w dawnych czasach, kiedy mieszkali tutaj moi Dziadkowie, w kącie tej malutkiej, ale bardzo przytulnej kuchni stał kaflowy, niski piec z paleniskiem i metalowymi obręczami, którymi regulowało się moc ciepła, jakiego dostarczały drewienka lub bryłki węgla ).
Znowu zboczyłam z wytyczonego szlaku opowieści o rozsadach .... już się poprawiam
Otóż te osobliwe warunki, w których przyszło rosnąć moim zielonym pocieszkom ( 18 stopni i wschodnie okno ), w jakimś sensie stały się moimi sprzymierzeńcami w zmaganiu się z wybieganiem siewek - czasami jednak znajdzie się jakiś desperat, któremu spieszy się ze wzrostem, ale i na takich niecierpliwców mamy sposoby
- redukujemy łodygę usuwając liścienie, lub przesadzamy do większego kubeczka "zakopując" roślinkę po samą szyję.
Do tej pory tylko raz czy dwa dostały niewielką ilość nawozu, a kiedy powierzchnia podłoża, w którym siedzą przeschnie, dostaną kolejną porcję pokarmu.
Uprawiając maluchy w torfie pamiętajmy, aby nie dopuścić do całkowitego przesuszenia tego typu podłoża - obsychając mocno się kurczy i może "zadusić" delikatne korzonki roślin. Dobrym rozwiązaniem jest więc dodatek perlitu, który nie tylko rozluźnia podłoże, ale zapewnia stabilne warunki nawilżenia całości.
Najwyższe pomidorki należą do odmiany
Ukraiński Kibic, wysianej z nasion od Agi, a te niższe to typowe odmiany karłowe, np. Bajaja czy Betalux - widzę, że ostatnio zaczynają się ładnie rozkrzewiać
Zbliżenie na
Kibice:
Do towarzystwa mają ostre papryczki; wysiewałam różne odmiany w kilku terminach, co skwapliwie odnotowałam w moim
zapiśniku. Jak to zazwyczaj bywa z "diablicami", ich tempa kiełkowania i wschodów nigdy nie jestem pewna, więc najczęściej na wacik trafia kilka nasion danej odmiany i do późniejszej uprawy kwalifikuję dwie, czasami trzy najsilniejsze siewki.
Udało się przeżyć ( sama jestem zaskoczona ) sałatowym siewkom; wspominałam o nich wcześniej i martwiłam się, że bardzo mocno wybiegły. Ponieważ nigdy przedtem nie przytrafiła mi się taka okoliczność byłam przekonana, że zmarnowałam cenny materiał, więc pikowałam najlepiej wyglądające
sałatki z niewielką nadzieją na sukces. Jakimś cudem udało się i pomimo, że kuwetka dość często jest wynoszona na zewnętrzny parapet, to reanimowane
Grand i
Great Lakes dzielnie sobie radzą.
Czekam na jakikolwiek promyk słońca i minimalny wzrost temperatury, ponieważ widzę, że siewkom przydałby się zastrzyk witaminowy
Portki .... cóż .... uczciwie przyznaję, że popełniłam niewybaczalny błąd i kiedy bardzo zmęczona wróciłam z pracy nie przyjrzałam się dokładnie wierzchniej warstwie podłoża i dość niefrasobliwie podlałam całe towarzystwo. Mam raczej tendencję do zasuszania roślin niż do przelania, ale tym razem diabeł mnie podkusił i wlało mi się ciut więcej wody niż powinno. Teraz z niepokojem spoglądam na wiotkie nitki, ale póki co wydają się być żywe:
Pory Bulgaarse Reuzen:
Doszłam do wniosku, że muszę chwilowo ( czytaj: do początku marca ) wstrzymać się z wysiewami, dopóki nie ogarnę zawodowej rzeczywistości, ponieważ zauważyłam, że czasami zmęczenie bywa tak silne, że nie jestem w stanie poświęcić tyle czasu warzywnym maluchom, na ile zasługują. Na szczęście w nieznacznej oddali widzę pewną stabilizację w pracy, a to oznacza, że będę mogła bardziej angażować się w opiekę nad siewami i rozsadami - jest więc realne światełko w roślinnym tunelu szczęścia
Nie wiecie bowiem wszystkiego
Z własnej, niczym nie dającej usprawiedliwić się głupoty doprowadziłam skiełkowane nasiona
selera do takiego stanu, że ich mikroskopijne korzonki zaczęły wplatać się w płatek kosmetyczny - wystarczyły dwa dni nieuwagi. Poczyniłam pewne zabiegi związane z umieszczeniem ich w kuwetce z podłożem, ale na wszelki wypadek ponowię wysiew - tym razem bezpośrednio, bez oczekiwania na kiełkowanie.
Niebawem więc do nasionek czekających na przebudzenie dołączy cebula, inne odmiany sałat oraz słodkie papryki - kubeczki czekają w pełnej gotowości:
A jeśli chodzi o sałatę, to odkryłam nieznaną mi odmianę, którą pożyczyłam od moich żółwiowych przyjaciół - nie tylko na potrzeby zdjęcia...
Na opakowaniu widnieje napis:
sałata rzymska, kraj pochodzenia Hiszpania:
Nie ukrywam: jest pyszna