Przekopiuje swoj wpis z konskiego forum
bo nie chce misie pisac to samo drugi raz.
Okazalo sie ze trener to stary kowboj, kolo 70 ki, ktory cale zycie spedzil trenujac konie. Miejsce-super, z arenami na zewnatrz. Zwykl etrenuje konie do farmingu, czyli musza byc zrownowazone, obyte z krowami i niespodziewanymi atrakcjami, nawet byc pomocne przy zamykaniu duzych bram dla krow, popychajac je az do zamkniecia.
Na poczatku polecil mi osiodlac ja, stojac z boku i przygladajac sie jak Babe reaguje na czyszcenie, podnoszenie kopyt, osiodlanie. Nie chcial zeby zakladac oglowia, tylko kantar z uwiazem i kazal zaprowadzic na duza arene na zewnatrz, zeby jak powiedzial, ocenic z czym ma do czynienia.
Najpierw byl strep (step!!!!) na lonzy wokol niego, potem podszedl do ogrodzenia i Babe ganiala wokol niego w polkolach, sama wybierala tempo a on patrzyl. Przy lonzowaniu bez lonzy i oglowia Babe zaczela sowje stare sztuczki-tyle ze ta arena w przeciwienstwie do tej u bylej trenertki nie byla prostokatna, ale okragla, wiec nie bylo rogow do chowania sie. Ale bylo typowe zachowanie; odwracanie tylem do czlowieka, wystawiajac leb nad ogrodzeniem, suzkanie wyjscia z areny, zatrzymywanie i patrzenie w dal i zainteresowanie wszystkim, tylko nie trenerem. Facet powiedzial, ze juz widzi najwiekszy problem-ze byla skrzywdzona i nie ufa ludziom (my tzn maz i ja siedzielismy na ogrodzeniu), ale ze lekcja skonczy sie join up. Tak pracowal nad nia, przepedzajac ja glosem, klikaniem jezykiem a potem choragiewka, kiedy tylko stanela odwrocona do niego tylem. Kiedy byla odwrocona przodem podchodzil pare krokow , odwracal sie i czekal, czy sama sie zblizy:
To byl prawdziwy pokaz join-up, caly czas komentowal co ona robi i co o zamierza zrobic, wiec wiedzialam na co zwracac uwage. Pod koniec Babe juz zniecierpliwona, strzela pare barankow, pare kopniakow w powietrze, pozamiatala ogonem i szalony galop. Kiedy zaczela sie uspokajac , znowu jesli byla odwrocona do niego glowa, lizala wargi lub zula, podchodzil, kiedy przestawala zuc, natychmiast odwracal sie i odchodzil. Jesli odwracala sie bokiem, znowu ja poganial. Prawie trzy godziny to zajelo, i kiedy zajal miejsce na srodku, przygotowujac sie do finalu, zeby podeszla do niego...Babe wybrala mnie i podeszla do mnie, wyciagajac do mnie leb.A zawsze nie lubila dotykania lba, glaskania po chrapach czy czole. Tym razem sama sie nadstawila. Trener byl zachwycony i powiedzial, ze jest miedzy nami wiez, musimy teraz nad nia pracowac, szesc dni w tygodniu, przez 60 dni. Zaplacilismy 1400$ za caly kurs, abe zostala w stajni, jedzenie nie jest wliczone, wiec jutro mam przywiezc siano. Karma workowana jest zabroniona, tylko siano i woda. Chce, zebym byla tam, obserwowala i uczyla sie, potem, kiedy uzna ze jestesmy na tym etapie, bede na niej jezdzila pod jego okiem, zebysmy razem uczyly sie siebie na nowo. Zazartowalam ze zawsze chcialam nauczyc sie spinow i otwierania bram z konia, powiedzial, ze niewykluczone ze dojdziemy i do tego. Ale ze na pewno Babe bedzie zupelnie innym koniem, ufnym i skonczy sie deowanie i ucieczki pod siodlem.
Z tego wszystkiego rozryczalam sie tam, na placu, bo nie moglam uwierzyc, ze nei bede musiala jej sprzedawac. Maz ez slowa wyciagnal ksiazeczke czekowa i zaplacil za calosc kursu, mimo ze powiedzialam mu wczesniej, mialam tylko 350$ oszczednosci.
Wiem, ze bede ja widziec codziennie, ale jakos pusto i cicho jest bez niej. Shy biega po pastwisku i nawoluje, podchodzi do przyczepy i sprawdza, gdzie jest Babe. Jak trener powiedzial, dobrze bedzie rozluznic ich wiez, wtedy bardziej zwiaza sie ze mna. Fakt, kiedy zabralam wczoraj Shy pierwsz kilkaset metrow Shy ciagle nawolywala, z lbem do gory i chciala zawrocic do domu. Dopeiro potem sie uspokoila i zaczela zwracac uszy na mnie. A teraz sama wykonala join up-zostawilam im miski z karma (jerry musi miec swoje leki codziennie wiec najlatwiej pdac z sypka karma), ide do furtki a tu tupot za mna i rzenie. Odwracam sie, a to Shy klusuje za mna i nawoluje cieniutkim rzeniem , jak zrebak. Podeszlam do niej, zaczelam glaskac, uspokoila sie, ale znowu, co zrobie pare krokow, ona za mna i rzy...Na szcescie jest Jerry, spokojny i pewny siebie, to jej pomoze.
A ja z tego wszystkeigo dostalam migreny.
Tak wiec tak wyglada prawdziwy horse whisperer i prawdziwe join-up. Teraz widze, jakie popelnilysmy bledy i ja i moja byla trenerka.
PS. dostalam od neigo wizytowke z nr telefonu, wyslalam mu swoj i bedzie wysylal mi wiadomosci o ktorej godzinie bedzie trenowal z Babe i jestem bardzo mile widziana, zebym, ogladala i tez sie uczyla. Jutro zabieram z soba znajoma, ktora jezdzila na Shy na pastwisku. Tez miala konie.
A co do whisperera to przypomnialo mi sie, ze wlasnie zwracal uwage, ze to kon ma zecchiec kontaktu. Nie dotykal go, dopoki Babe nie wyciagnela pyska w jego strone. Jelsi tego nie robila, dawal jej kilka sekund, krazac dlonia przed jej glowa tak, zeby mogla widziec obojgiem oczu-takie koliste ruchy, i jesli Babe nie wykonala pierwszego ruchu, odwracal sie, odchodzil i znowu popedzal ja do ruchu.
Jak mowil, ona musi poprosic o poglaskanie.
Inne cwiczenie to bylo uwiazem zarzucanie na zad i pozwalanie sie przesunac az na tylne nogi, stojac po przeciwnej stronie. Wtedy leciutko pociagal uwiaz i cmokal. Babe na poczatku nie rozumiala o co chodzi, skrecala leb, w koncu dotykala lbem strzemienia, a on nie ustepowal, dalej cmokal, w koncu zalapywala i okrecala sie az stanela przodem do niego i ten ruch, jak powiedzial, powinien zawsz i natychmiast przerodzic sie w ruch naprzod, nawet kilka krokow. Wiec po okreceniu zabieral ja do przodu ze 3-4 metry. I znowu, zarzucal uwiaz naokolo lba, karku, po siodle, az sie zsunal za zadem i znowu, obracanie konia, bez zadnego nacisku uwiazem, trzymajac go lekko napiety, ale bez ciagniecia.
Nie moge sie doczekac jutra!
BTW Shy ma chorobe sieroca, w braku Babe lazi za mna i nawoluje przenikliwym zrebiecym rzeniem. Chodzi teraz za mna blisko, zeby nie stracic mnei z oczu. Chyba szykuje sie drugi join-up, tym razem z inicjatywy Shy lol
Podsumowujac; Kurs trwa 60 dni, kiedy Babe jest u niego w stajni.Zywienie na nasz koszt, jutro zabieram kilka beli siana, takich kilkunastokilowych. Treningi beda 6 dni w tygodniu, obecnos moja mile widziana, potem w tej cenie bede rowniez jezdzic pod jego okiem, w cenie calego kursu. Trener zapewnia, ze Babe bedzie chodzila na zwyklym wedzidle snaffle. Za calosc zaplacilismy 1400$, za konia jak Babe w tej chwili nie dostalibysmy nawet tyle. Trener jest optymista i mowi, ze Babe bedzie robic szybkie postepy, jak nauczy sie ufac czlowiekowi i to jest to, nad czym teraz bedziemy pracowali.
Znajoma meza zaplacila 4 kawalki za 4 miesieczny kurs jej konia i ja zrzucic wkrotce po powrocie...Mysle ze 1400 to nie tak wiele. Ale wiem ze za to bede sama robic dach tzn nie firma, o uzylismy pieniedzy, ktorymi mielismy zaplacic tym panom.
Jesli to przyniesie skutek, chocy w postaci dobrych poczatkow i zaufania Babe i nawzajem, jest warto.