Jestem zmordowana i nigdy jeszcze nie czekalam tak goraco na weekend!
Pierwszy dzien- dostalam jako supervisora starszego faceta, ktory mial mnie uczyc reperowania ogrodzen, uszkodzonych przez nieostroznych kierowcow smieciarek, zrzucajacych duze, metalowe pojemniki. Pojechalismy naprawic metalowe ogrodzenie z malowanych paneli, 1,8 m wysokosci. Rozladowywanie podnosnikiem olbrzymiej ciezarowki z 20 metrow dlugosci (Tim) i ukladanie tego na cemencie, przekladajac kawalkami drewna (ja).
Skonczylo sie na tym, ze facet nie mial wiertla, ktore moglyby przejsc przez gruba stal przytrzytmujaca panele z tylu na trzech wysokosciach, wiec zaproponowalam, ze uzyje istniejacych dziur, przewierce od tylu do przodu, zeby p[rzytrzymac panele, potem wycofam sruby i mozna bedzie przewiercic od przodu.
Szef zlozyl wizyte, byl bardzo zadowolony rezultatem.
Kolejna ciezarowka z rozladowywaniem metalu. Kazda [paria metowych plyt wazy ponad dwie tony i trzeba byc ostroznym, bo przy podnoszeniu moga sie zeslizgnac i zgilotynowac, wiec nie wolno stac z przeciwnej strony ciezarowki.
Dzien drugi-reperowanie ogrodzenia z siatki ogroszeniowej.
Dzien trzeci-reperowanie ogrodzenia z drewnianych desek tzw privacy fence, ktore Amerykanie uzywaja nagminnie na tylnych podworkach, zeby miec prywatnosc od sasiadow. Kiedy skonczylismy wczesniej, bylam wyslana do recznego skrobania pojemnikow z odlazacej farby, potem mialam lekcje jazdy podnosnikiem widlowym bez hamulcow-to znaczy ponoc hamulec dzialal, jak sie go gwaltownie nacisnelo do podlogi. Opcja bylo nagle wrzucenie na wsteczny i uzycie recznego hamulca
Mialam zaczac po kilku minutach operowania zaczac ladowac i przewoziz te pojemniki na smieci, ale moj supervisor uznal,ze nie jestem gotowa.
Dzien czwarty -kolejne drewniane ogrodzenie z metalowymi slupkami, gdzie musialam wcisnac sie w trzydziestocentymetrowa przestrzen miedzy smietnikiem a ogrodzeniem, wyciagnac lomem deski mozliwie bez uszkadzania, wymienioc poziome belki i przykrecic wszystko z powrotem.
Po wyciagnieciu desek wygladalo tak:
To jest moja ciezarowka
Szef stwierdzil, ze teraz bede jego czlowiekiem od ogrodzen. Faceci, a jest ich z dwunastu, przyjeli mnie jak maskotke, jestem czestowana slodyczami, probuja mi pomagac przy podnoszeniu ciezkich rzeczy.
Ten tydzien byl cieply, nastepny bedzie koszmarny, temperaturta kolo zera w dzien z zimnym wiatrem i sniegiem, ponizej zera w nocy, snieg. Mam nadzieje, ze bedziemy w budynku, zgodze sie nawet uczyc ciac cwierccalowe platy metalu, zeby nie byc na zewnatrz.
W zeszty weekend probowalam pojezdzic na Babe. Jej siodlo stalo sie zdecydowanie ciasne, nawet nie moglabym wlozyc kartki papieru z przoduy, wiec uzylam specjalnego piankowego podkladu, ktory podnosi siodlo.
W normalnym wedzidle zaczela swoje, od skokow, do ponoszenia i nie chciala sie zatrzymac. Zlazlam i w koncu wsadzilam jej hackamore, ktore kupilam wlasnie z mysla o niej-nie moze zacisnac w pysku, wiec musi usluchac
Po godziny jej zajelo zrozumineieni, ze od tego sie nie wywinie. Ze moge ja zatrzymac i to w miejscu, jak trzeba (delikatnie ale skutecznie), zmieniac kierunek i przytrzymac kiedy zaczyna sie rozpedzac. Probowala nawet debowac, ale sprowadzilam ja na ziemie. Probowala tez co krok zmieniac kierunek, ale poradzilam sobie i z tym. I stal sie cud, kon zaczal mnie sluchac! po jezdzie byla mokra (pol godziny!), ale szla za mna poslusznie i co probowalam odsnuanc sie o krok zrobic zdjecie, przysuwala sie do mnie.
Nawert kiedy po zdjeciu siodla zaczelam ja czyscic i odruchowo kliknelam jezykiem zeby sie przesunela, prbowala do mnie podejsc, choc uwiaz skutecznie ja zatrzymal.
Tim pochwalil sie nowym Winchesterem, inny model
Oba psy teraz maja chorobe sieroca, spia ze mna. Gaby czeka w lozku, kiedyy jest juz wieczor. Kladzie sie kolo mnie, przykrywam ja kocykiem...
Ralf tez ostatnio zrezygnowal z podlogi na rzecz lozka
Przy okazji, z jednym z budynkow, ktore musialam odwiedzic, znalazlam sliczny kwietnik
Az musialam zrobic zdjecie, jak byl zbudowany
No i wczoraj byl pracowity dzien. Musialam kupic koniom duzo karmy na nastepny tydzien, wieczorem je zaderkuje, kupilam trzy 50 kg prostokatne bele lucerny i worki paszy, wyczyscilam pojemnik na wode z alg i wyczyscilam na nowo, musze wlozyc podgrzewacz, zeby nie zamarzala.
jestem w trakcie czyszczenia wybiegu z kup z calego tygodnia. Musze pociac drewniane deski ogrodzeniowe, ktore przywiozlam z pracy, dla sasiadow na opal.
Pojechalam z Missy do second handu kupic jakies kurtki zimowe, nawet duze, ale do pracy, zebym nie marzla, ale i nie martwila sie ze cos sie porwie czy farba chlapnie-zanim nie dostane kurtki ochronnej w tym upiornym zielonym neonowym kolorze. Wlasnie je wypralam. Musze tez uzywac ciezkich butow ze stalowymi czubkami w pracy, czuje sie jak kon w ciezkich podkowach, a kiedy wczoraj zalozylam normalne adidasy, czulam sie jakos dziwnie i lekko
. I prawie moglam czuc kamyki pod nogami!!
Gdybym jeszcze nie byla tak przemeczona...