Juz jestem. Po calej ceremonii padlam na bol glowy.
No wiec na poczatku trudno bylo znalezc odpowiedni budynek. Ceremonia odbywala sie w budynku sadu. Przy wejsciu niezbyt uprzejmie powiedziano nam, ze rodzina moze nas zobaczyc kolo 1.30 na ceremonii zaprzysiezania (byla 12), a teraz nie moga wejsc do budynku. Nas, przyszlych obywateli , wpuszczono i dokladnie przeszukano. Odebrano telefony i zwrocono rodzinie. Trzeba byo jak na lotnisku, wylozyc zawartosc kieszeni, zdjac bizuterie, pasek i buty, boso przejsc przez bramke do metalu, a poniewaz zapiszczala, przejsc kotrole recznym skanerem.
I tak odkryto, ze zamierzalam steroryzowac sedziego za pomoca fiszbinu w biustonowau, zapow w koszuli kowbojskiej i zamka blyskawicznego w spodniach.
Po czym wreczono mi pudelko z rzeczami przeswietlonymi przez sluzbe bezpieczenstwa i zapedzono mowiac glosno i wyraznie jak do debili: zjedz winda do piwnicy i skrec w prawo". Co tez i gromadka przyszlych obywateli poslusznie uczynila.
Na dole..wygladalo jak kilka korytarzy w roznych kierunkach (to pewnie dla zmylenia tych o terrorystycznych zapedach). W koncu po prawej bylo cos co wygladalo jak kafeteria-kika stolikow z krzeslami i automat z napojami. Okazalo sie ze to jest to wlasciwe miejsce! Przez kafeterie ciagnela sie dluga kolejka zestresowanych przyszlych Amerykanow, sciskajacych narecza papierow w rekach i dopytujacych sie wzajemnie, czy to tu i co trzeba wypelnic.
Pokoj wygladal wypisz wymaluj jak sala w podstawowoce za czasoe komunizmu!! Rzedy niewygodnych malych lawek, a na miejscu kolo malej tablicy siedziala otyla blondynka, na oko ze 300 kg wagi, odbierajaca przyniesione papiery i wskazujaca wlasciwe miejsca (miejsca w aweczkach i na dostawionych krzeselkach byly ponumerowane, na kazdym miejscu widnilaa duza, biala koperta z cyferkami.
Juz z samego tylu bylo slychac jej donosny glos typu "Co mi tu daje, ja nie potrzebuje twojego paszportu! On jest z innego kraju! A te druga strone ma sobie zabrac, ja to traktuje jak smiec, mnie to niepotrzebne!, Ades swoj wpisze i podpis zostawi, taki jakiego bedzie uzywal! No swoj adres mowie, domu? Co nie ma domu? To mieszkania, mnie to nie obchodzi!" Poczulam sie zaprawde jak w domu...
Po oddaniu wypelnionej (!!) karty, na ktorej odwrocie bylo 10 pytan typu "czy w tym czasie od teswo na obywatela, dopusciam sie jakiegos przestepstwa, morderstwa, itp, czy wyszlam ponownie za maz i uprawiam poligamie, itego typu kwiatki, plus zielona karte, zapytana zostalam czy wymowja mojego imienia jest Diana czy Dajana. Powiedzialam ze to drugie, bo tu nikt nie wymowi Diiiana . Obrzucila z aprobata spojrzeniem moje nowiutkie dzinsy, jeszcze nie wytarte, uzywane kowbojki (ktore dwoma palcami zostaly zdjete z tasmy i podrzucone w moje poblize , gdy bylam skanowana), ciemnoniebieska koszule i srenry wisior w ksztalcie piora orla, indianskiej roboty. Plus pas kowbojski typu rodeo, co to blysczy i oslepia.
Znalazlam swoje miejsce, miedzy wysokim Murzynem w garniturze, a malym Meksykaninem.
W kopertach bylo podanie o amerykanski paszport, ksiazeczka z wyjatkami z amerykanskiej historii z mnostwem czarnobilaych zdec typu :sprobuj odgadnac co widzisz w tej plamie", druga z wyjatkami z ustawodawstwa, kartka z wydrukowana przysiega i dwie ozdobne koperty. Aha, na stole do pobrania byly tez male amerykanskie flagi na patyczkach. Poczulam sie zmuszona wziac jedna, bo moze to obowiazkowe, jak ruskie za Stalina...
Po przerobieniu wszystkich kandydatow, 57 sztuk, z ktorych czesc zmieniala przy okazji niewymawialne azjatyckie i afrykanskie imiona na takie swojskie jak "Elvis", dostalismy 15 minut wolnego.
Po przerwie pani z wyraznym problemem w chodzneiu i mowieniu dala nam karteczki i wyjasnila ze to sa nasze kwity do wypelnienia na karte do glosowania. Niestety nie wyjasnila, ze oni tego nie odbieraja, chyba ze sie jest w ich okregu wyborczym, i ze mozna to wyslac poczta za darmo. To nastapilo duzo szeptow miedzy kandydatami.
Pani rozmiar XXXXXXXXXL oznajmila, ze jesli myslelismy, ze jestesmy juz Amerykanami, to sie mylimy, bo nawet zdane egzaminy nie uprawniaja do takiego myslenia, dopiero udana ceremonia zaprzysiezenia. I biada tym, co odmowia wygloszenia przysiegi, lub beda czytac tylko wybrane kawalki! Wszystko bedzie nagrane i sprawdzone na kamerach! Wielki Brat czuwa! I obywatelstwa takim niewiernym beda odebrane. Po sterroryzowaniu nas wszystkich oznajmila, ze teraz w tym samym porzadku jak siedzimy, sznureczkiem, mamy sie udac na trzecie pietro, po schodach, do sali ceremonianej.
Po dwoch pietrach czesc juz calkiej glosno dyszla. Rzuciam uwage, ze lacznie z obywatelstwem mamy tez fitness za darmo, co spotkalo sie ze smiechami niedoobywateli, a zgromieniem wzrokiem przez pania kapo.
Usadowienie nas w sali sadowej przebieglo sprawnie, na miejscach czekaly karteczki z programem ceremonii. czekalismy dobre pol godziny w kompletnej ciszy, przerywanej odglosami kaszlu (komu sie przypomniala scena z Misia, w kinie?), az panie wolontariuszki, na oko majace kolo setki kazda, a noszace dumna nazwe "Corki Rewolucji", ustala do konca co kto robi. Na sale wkroczyla uroczyscie pani sedzina (sedziowie sa du najwyzeszego sa na dozywocie, pelnia funkcje do smierci) i sadzac z obrazu, tej sedzinie bylo juz do niej niedaleko. na oko miala cos ze 120 lat i biala olbrzymia peruke. Z przodu byla ciagnieta przez pomocnika po schodkach na podwyzszenie, z tylu dyskretnie pchana za dol plecow przez drugiego pomocnika. W koncu zajela miejsce. Dave potem mowil, ze byl pod wrazeniem, ze starszej osoby chyba juz nie mogli znalezc... '
Po czym dyskretnie miala przypomniane przez siedzaca przed nia pomocnice, po co tu jestesmy, zeby zaczela ceremonie. Po odspiewaniu "God Bress America " przez starsza pania o imponujaco donosnym i drzacym sopranie, ktory znaczaco wzmogl moja migrene spowodowana nerwami i niedospaniem, wszysscy zlozylismy tekst przysiegi, trzymajac prawa reke w gorze i przesadnie poruszajac warmai, na wypadek, gdyby to jednak byla prawda z tymi kamerami...W Lewej wiekszosc z nas trzymala karteluszek z tekstem przysiegi, bo niewielu znalo ja na pamiec, a powtarzajac za sedzina czesc zgubila sie, bo sedzina robila przerwy takze po poszczegolnych slowach,, wiec czesc usilowala powtorzyc cala linjke przysiegi od razu, a czesc czekala na slowo po slowie.
Po przysiedze moglismy usiasc, a sedzinie zostala dyskretnie przypomniano, ze to nei koniec i jeszce nie czas na wychodzenie. Gosciem honorowym zostala kobieta z Centrum dla Kobiet (miejsce, gdzie kobiety moga bezpiecznie ukryc sie i zaczac nowe zycie, a ktora znalam z widzenia, bo wozilam tam duzo mebli, wyposazenie kuchenne itp). Zostalismy przywitani jako nowi obywatele.
Potem mielismy wstawac przy wyczytywaniu nazw panstw, z ktorych pochodzilismy, a ktore mialy juz byc dla nas przeszloscia, bo prawo amerykanskie nie przewiduje podwojnego obywatelstwa.
No wiec sposrod 57 kandydatow bylam jedyna Polka
. Z Europy jeszcze tylko Ukrainka , a reszta byla z calej listy krajow afrykanskich, azjatyckich (nawet troje z Nepalu) i okolo polowa z Meksyku.
Po zlozeniu ostatniej przysiegi, na flage, zaczelismy byc wyczytywani wedlug nowych juz imion i nazwisk (Elvis!
) i po usciskaniu kilku drazych rak cor Rewolicji, dostawalismy ozdobne karty z certyfikatem, wypisz wymaluj siwadectwo pzresjcia do nastepnej klasy. Cory Rewolucji z aprobata otaksowaly wzrokiem moj stroj i dostalalm ekstra usciski rak i pozdrowienia jako wspolobywatela, a takze w jednym przypadku usmiech bardzo zbrazowala sztuczna szczeka o konskich zebach, nie pasujacych kompletnie do drobniutkiej, pomarszczonej twarzy-bedzie mi sie snic-i z uga wymknelismy sie na korytarz, gdzie moglismy juz zostac usciskani przez czekajace rodziny, a takze dostac darmowe ciasteczko na papierowej serwetce z fraga amerykanska, oraz plastikowa szklaneczke ponczu, wydawane przez wyzej wspomniane cory rewolucji.
Cala uroczystosc twala prawie trzy godziny i po drodze poprosilam meza o uczczenie nowej obywatelki porcja amerykanskiego burgera, frytek i milkszejka waniliowego, co dalo mi bol zoladka i biegunke do konca dnia, ktorego na pewno nie zapomne, jak zyje!