Korzystając ze spokojnego wieczoru.. Opowiem trochę o moich (byłych) łanach floksowych, skąd ich tyle? Floksy podobały mi się od zawsze, jak "poszłam" że tak powiem w byliny, to one były pierwsze na liście roślin do zdobycia. To były te czasy kiedy wcale niełatwo było coś fajnego ustrzelić, nie ma porównania z tamtą sprzedażą a tą dzisiejszą internetową gdzie o czymkolwiek zamarzysz a uda ci się gdzieś namierzyć to już jest twoje. Pozostawały sklepy i szkółki ogrodnicze. Na początek było ich pięć, wszystko stare dobrze znane odmiany; ciemnofioletowy 'Nicky' (śmiech mnie bierze jak Bilscy piszą na swojej stronie "nowa odmiana Nicky") ona nie była już nowa jak ja ją kupowałam trzydzieści lat temu. Ciemnoróżowa Aida, biały Rembrandt, pomarańczowy Orange Perfection i jasnoróżowy z wiśniowym oczkiem Bright Eyes. Znakomita pula genów chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałam
Pod koniec któregoś lata na zaniedbanych roślinach (w sensie z nieusuwanymi nasiennikami) znalazłam mnóstwo dojrzałych, gotowych do wysypania nasion więc je zebrałam. Wysuszone i obrane z łusek czekały w domu na wiosnę a potem najwcześniej jak się dało poszły do gleby. Floksy kiełkują szybko i równie szybko rosną, najczęściej już tego samego roku we wrześniu zakwitają, nie trzeba czekać roku jak na niektóre byliny. Później trochę zmodyfikowałam wysiew i szły do gleby późną jesienią dzięki czemu wiosną pojawiały się szybciej i były mocniejsze. A ciągle wszędzie w książkach ogrodniczych i poradnikach czytałam że nie powinno się ich rozmnażać z siewu bo dają bezwartościowe potomstwo. Tylko że chęć spróbowania była większa, do tego sobie myślałam, no dobra, a jak hodowcy tworzą nowe odmiany? Przecież muszą generatywnie a potem selekcja siewek, to i ja mogę spróbować.
Pierwszego poletka doświadczalnego nie mam na zdjęciach, to jest drugie czy trzecie z kolejnych lat bo wsiąkłam w to krzyżowanie:
A to są zdjęcia z początku września, zaczynają ujawniać co w nich tkwi; rośliny nadal niewielkie, około 20 cm:
Rzeczywiście najwięcej jest przeciętniaków ale jakieś 10; 15 % warte jest uwagi. Od razu też widać czy rośliny będą się dobrze krzewić, jakie będą miały wiechy, piramidalne i zwarte czy rozpierzchłe, czy są odporne na mączniaka i plamistość czy nie. Ale największa jest radocha że własne, niepowtarzalne
No i nigdy bym nie była w stanie zdobyć i zakupić tyle nowych kolorów. Selekcjonerzy z prawdziwego zdarzenia bardzo wnikliwie się przypatrują siewkom i dopiero po kilku latach wypuszczają odmianę na rynek eliminując chorowite czy te ze słabym wigorem. Ja brałam wszystkie które mi się podobały dlatego niektóre okazały się krótkowieczne było też trochę chorowitych ale i tak przez parę lat cieszyły. Tu parę zakwitających siewek;
A tu już duże, niewykorzystane bo choć wiele rozdawałam to i tak zawsze jeszcze dużo zostawało:
I rabata floksowa;
Niektóre siewki kwitły bardzo obficie:
Trafiło się też kilka perełek jakich nigdy nie widziałam w żadnym sklepie ani na stronie; nr 1, moja duma, prawie czysta czerwień:
Było kilka podobnych ale nieco bardziej różowe:
Druga moja duma, miał gigantyczne wiechy:
Tu na pewno paluszki maczał Bright Eyes
I takie różne inne:
Tego bardzo lubię ale niestety mega wrażliwy na plamistość:
I późniejsze lata, też kwitną ale nie ma porównania.. Zdjęcia będą po przerwie.
Edit.
Nicky który dał wiele potomstwa:
Jeden z ulubieńców chociaż mocno łapie plamistość:
Ten jest bardzo fajny chociaż kocha go mączniak:
I tak z roku na rok coraz mniej... Susze je wykańczają:
A ubiegły rok był pod tym względem straszny.