Dobre określenie: "Nie widzę liści", cóż ja też prawie nie widzę bo ich praktycznie nie ma, co to za liście.
A to i tak ten największy; pozostałe:
To już wszystko, nie śmiałabym ich postawić koło Twoich
Na swoją obronę mam że to pierwsze z którymi mam do czynienia a poza tym rosną dopiero od wiosny, tak że to nawet nie przedszkole, raczej żłobek. Zastanawiam się czy ich razem nie zsadzić żeby mieć tylko jedną donicę do targania tylko że potem jak się (ewentualnie) rozrosną może być problem z ciasnotą. Jak widziałam na jednym z filmów tego nie można normalnie przesadzić, trzeba zaraz rozwalać donicę bo inaczej nie wyjdą.
Dzisiaj przyjrzałam się baczniej różom bo już czas zacząć planować różne roszady, plany sprzed miesiąca czy dwóch już są nieaktualne bo kilka umrzyków postanowiło pozostać wśród żywych czym popsuły mi plany. Wspomniana wcześniej Alaska wyłazi ze skóry żeby mi udowodnić że jest wspaniałą różą, spójrzcie na nasadę pnia, kora spękana ze starości a róża ma raptem siedem lat:
Myślałam że już niczego nie wyda więc nie ma sensu jej trzymać, tymczasem.. A to jej kwiatek, gdyby wszystkie takie były:
W podobnej kolorystyce Bremer:
Generalnie rabatka różana wygląda tak nędznie że nie powinnam jej pokazywać tylko po co udawać że jest fajnie jak nie jest:
Postillion robi całą robotę a reszta? Problemy zaczęły się już wiosną kiedy po przycięciu ruszyły całkiem dobrze a później straciły bardzo dużo młodych pędów z powodu wyłamania przez wiatr. Pan Hyży wspominał o takim niebezpieczeństwie ale jakoś odbiło mi się to od uszu a trzeba było się przejąć. I potem patrzyłam jak tracą po jednym, po dwa, po trzy, Bremer straciła chyba cztery, Postillion pięć ale on zawsze sobie poradzi jednak były takie które już się nie odbudowały. I teraz nie wiadomo, czekać czy wiosną coś jeszcze wypuszczą czy sobie darować, powinnam je zalać porządnie wodą pod koniec czerwca żeby wypuściły młode pędy od podstawy ale jej nie było a przynajmniej nie tyle żeby lać na róże bez opamiętania. Jest jeszcze kilka takich co cieszą serce i oczy, nie można powiedzieć że już wszystko do luftu ale na pewno potrzeba zmian. Młoda Skyline, zdrowa i ładnie pachnie a kwiaty są dosc duże jak na serię Starlet:
Lambada wczoraj tak:
A dziś już pierwszy kwiatek się rozwija:
Bengali już za chwilę, pierwsze kwiatki ususzyło jej słońce:
Mała Lions Rose to jedna z tych róż które straciły młode pędy, teraz się zagęszcza ale nie jest tak obszerna jak zwykle:
Crimson Siluetta ma pod górkę z liliami, zabierają jej całe światło, zastanawiam się czy je stamtąd zabrać skoro i tak kwitną w jednym terminie. Lilie były po to żeby zapełniać lukę pomiędzy jednym a drugim kwitnieniem róż ale teraz z powodu stałych susz i upałów kwitną wcześniej niż powinny:
Po tej samej stronie płotu Kolner Flora, leniwie się ruszyła:
Ale jej sąsiad Sterntaler nie zamierza się spinać, a po co?
Jego z kolei sąsiad Abraham wygląda całkiem bez sensu, dwa długie badyle wybijające z karłowego krzaczka:
Lepiej się mają te pod korą po drugiej stronie furtki, trzeba rozważyć czy wszystkie nie powinny pójść pod korę bo wyraźnie im to służy. Capricia Renaissance:
Przycięta Ghita Renaissance:
Lichtkonigin Lucia, są małe pączki, szybko jak na nią:
Niedaleko wielka Golden Gate, uporczywie próbuję ją przerobić na krzaczastą, z połowicznym sukcesem bo wciąż wypuszcza długaśne baty jak jej natura dyktuje a które ja wciąż przycinam:
Zobaczymy na czyim stanie. Ostatni kwiatek drugiego kwitnienia Madame ale ona wciąż jeszcze nie mówi ostatniego słowa bo wyrastają nowe pędy:
Radość o poranku, Gartentraume:
Cały "krzaczek":
Hansaland:
Sahara i jej długaśne pędziska, chyb a zamierza konkurować z jałowcem:
Mają już dobrze ponad dwa metry. Mary powoli kończy występ chociaż kwitnienie się przedłuży bo są jeszcze małe pączki:
I parę innych, hortensja, kiedyś miała ogromne wiechy teraz ledwo co:
Coś niespotykanego u mnie, rezygnuję z pelargonii, na co najmniej dwa lata. Nie jestem w stanie zwalczyć sówkowatych które z roku na rok coraz bardziej niszczą liście, w tym roku mimo kilku oprysków mam już sito. Gąsienice siedzą w ziemi pod liśćmi i wychodzą przed nocą, nie da się ich zebrać bo za dnia są niewidoczne, czasami tylko widzę wylatujące spod liści ćmy. Widać uodporniły się na dostępne środki. Mam nadzieję że po dwóch latach już ich nie będzie chyba że przerzucą się na surfinie czy co tam innego będzie. Te jeszcze jakoś wyglądają, to ubiegłoroczne przechowane przez zimę:
Fajnie sobie radzi mandewilla, to już trzeci rok, dwa razy udało się ją przechować ale tym razem zakwitła znacznie później:
Czerwona nie przetrwała tej zimy. Chryzantema Solar, jeszcze nigdy nie była tak nędzna ale to i tak nieźle, pozostałe całkowicie wyschły:
Floks samosiejka, odwdzięcza się:
Kosmosy mają więcej kwiatków:
Są różne, mniej i bardziej pełne. Nie wiem czy warto zbierać nasiona? Rozmaryn ma u mnie ciężkie życie, wciąż obskubywany nie ma szansy się rozrosnąć:
Wczoraj znalazłam dwie siewki papryki, trochę bez sensu ale posadziłam na grządkę. Nie mają szansy wydać cokolwiek gdyby nawet urosły i zakwitły bo zabraknie im czasu:
Ale ciekawa jestem ile zdążą urosnąć? A duża papryka jest taka:
Trzy razy siana pietruszka teraz cieszy (chociaż nie przerwana ale bardziej chodzi o nać):
Pomidorki czekają na sobotę bo były opryskane Revusem we wtorek więc trzy dni karencji:
Miejmy nadzieję że tajemniczo nie poznikają tak jak zniknęły mi kiedyś wszystkie dojrzałe czereśnie z jednego drzewa