No już mogę pisać. (i nie tylko
)
No wiec po chwili dla oddechu przy kompiku rano, wsiadłam w auto i kierunek działeczka.
Co po kolei hmmm nie do końca pamiętam bo ciągiem było, ale chyba aa tak, pojechałam po suporex. Ale ja już go na działkę nie taszczyłam. Tym razem czekało w aucie. No i tym razem nie 15 ale "tylko" 10 szt. Pokrapywało ale... mnie to miało zniechęcić? Kapało na szczęście niewiele, a i tak Wlazłam se do altanki, i się wzięłam za sprzątanie wszystkiego co w pędzie(jak tato likwidował stopniowo ściankę to nie sprawdził i wszystko leciało co popadnie więc sprzątałam na zasadzie - w kąt bezpieczny do przedkuchnia)co w pędzie leżało wszystko na kupie, i nic znaleźć nie mogłam, nawet kubka na herbatę. Nie ma jeszcze wody w kranie, a jak już nawet jutro puszczą, to moje łapki i tak zniszczone, więc wszystko co brudne spakowałam do kartonu - którego i tak zapomniałam zabrać. W międzyczasie to ruszyłam tamto, jak to przy porządkach, w rozpędzie i główne pomieszczenie sprzątnęłam no znaczy na tyle by można było dostać się do ściany, która niebawem będzie rozebrana. Ponieważ potykałam się ciągle o narzędzia to korzystając z nieobecności taty posprzątałam wszystkie podłogi, także tą z extarasu. Ani jeden gwoździk nie zginął. A ja nie nosiłam sobie wokoło pyłu po cięciu suporka.
Ponieważ ta część pracy szybko względnie poszła, skorzystałam że nikogo ze mną nie było, wzięłam największy młotek, takie coś jak młotek ale z 2 strony ma płaską końcówkę - zlikwidowałam szpetną płytę którą była obita ściana kuchni, cienkie to, miejscami nawet się darło, a gdzie się nie darło to przecinarką potraktowałam i otworem na nowe okienko wszystko leciało na zewnątrz. No wiecie. Moje myślenie było takie: po co ta szpetna płyta skoro i tak musza ją zdjąć do tynkowania nowych ścian. A w 2 miejscu ścianki drewnianej łączącej z pokojem nie będzie bo chcę zrobić coś w rodzaju barku wyspy, od kuchni - będą to szafeczki, nad nimi blat itp. Nawet ojciec jak wrócił, zaraz potem zgarnełam M, stwierdził zdumiony że masę roboty mu przyspieszyłam. Przy okazji hihi dorwałam dodatkowy materiał na budowę kompostownika
Ogrodowych prac dziś nie miałam okazji zrobić. Z warzyw co miałam posiać posiane. Z kwiatów - nie wiem gdzie posiać bo przecież muszę trzymać miejsce na ogórki, a okolica alejki - już nic nie chcę tam dawać, póki nie przebudujemy.
Potem nie zwracajac w ogóle uwagi na pracujących - poszłam "bawić" się z kompostownikiem.
Jutro kupię prócz wodomierza trochę porządnych gwoździ, bo odzyskiwanymi ciężko szybko coś robić, inna rzecz szkoda mi czasu na prostowanie. No bo wreszcie M powydłubywał wszystkie z desek. Min dla bezpieczeństwa.
Niespodzianka:
1. To jak ja wychodziłam około 16, bo koleżanka 1 raz w życiu wysiewała warzywka, więc prosiła mnie o pomoc. Moi panowie zeszli z działki jakieś 2 godzinki po mnie, więc napewno coś jeszcze zdziałali. Jutro skontroluję
By
ulakonie at 2012-04-13
2. Poznajecie moją exbarierkę tarasika? To pierwsze wstępne prace, jutro się dopracuje. W dodatku zamiast szpecić.... Będzie na swój sposób ozdobą rozjaśniającą ciemny kąt. Parę desek trzeba dodać, i finito. Żadnej pokrywy na razie nie planuję, chyba że materiału starczy.Po prawej moja szklarenka, sierota zapomniałam ją zamknąć. Bardzo po lewej na dole, kilka przesadzonych spod obecnego kompostownika malin ( malinami zajmowałam się właśnie wczoraj)
By
ulakonie at 2012-04-13