Witaj
Mirysku w moich skromnych progach! Różyce u mnie traktowane są po królewsku. Od teścia-górnika dostałam łom, którym mój Małż (ja nie uniosę dziadostwa) dzierga wądoły w glinie, tak na 3 szpadle głębokie. Na dno daję drenaż, potem trochę ziemi, potem wiadro końskiego, przekompostowanego obornika, warstwa ziemi i mix dla róż: duuużo kompostu, ziemia najlepsza, jaką znajdę w warzywniku, trochę przekompostowanej kory, trochę mączki rogowej, trochę popiołu z drzew liściastych. Jak to wszystko mieszam w taczce, to czuję się trochę jak czarownica
Różyce zadowolone są, oj zadowolone i odwdzięczają się pięknym kwitnieniem
Marta, miejmy nadzieję, że Twojej lawendzie nic nie będzie. Z nasionek masz wszystkie? Mi z nasionek to słabo coś rośliny wychodzą... Chyba, że się same zasieją...
Zmęczyło mnie śledzenie, jak się agregaty prądotwórcze sprzedają, więc pozanudzam Was trochę.
Wiosną 2010, jak tylko zlazł śnieg i ziemia rozmarzła przekopaliśmy poplon. Na zdjęciach wygląda, jakbyśmy w ostrej skibie wszystko zostawili, ale glińsko było tak mokre, że nie dało się tego często od łopaty odkleić. Robota była straszna...
Widzicie, jak szerokie rabaty zostawiłam? Po 4 metry od ogrodzenia. A i tak trzeba teraz trawnik zrywać
Po zużyciu cegły na ścieżki zostało do zagospodarowania miejsce, które było składem budowlanym przez ostatnie 3 lata. Więc znowu porządeczek i odperzanie.
Na szczęście podrósł mi pomocnik, więc robota szła szybciej
Kompost w trzech kompostownikach nadal nie był niestety gotowy. Zabieg z przekopaniem liści i obsianie na zimę poplonem zmieniło jednak glińsko w coś w miarę przyjaznego roślinom. Zaczęliśmy więc sadzić. Nie chciałam żywopłotu z tuj. Wymyśliłam żywopłot nieformowany z różnych drzew i krzewów. Takich, żeby kwitły dla pszczół, i żeby ptaki miały jedzonko. Poszły więc do gruntu pęcherznice, kaliny, derenie, śliwy, jeden lilak, perukowiec podolski, głóg, sosna żółta. Wszystko było malutkie i ginęło na tych wielgaśnych rabatach. Żeby jakoś zazielenić ten ugór i nie wpaść w depresję od widoku gołej gliny posadziłam w lutym do doniczek kanny. Miałam tych kann... 40 doniczek.
Trzymałam to w jednym nieużywanym pokoju. Potem codzinnie wynosiłam na balkon i wnosiłam na noc do domu. No nienormalna normalnie... Oprócz kann nasiałam tony jednorocznych. Nie miałam się gdzie w domu ruszyć... Efekty tych poczynań wiosennych były jednak nadal mizerne
Jednak między moim ugorem, a sąsiednim ugorem powoli było widać różnicę