Forum Ogrodnicze Oaza

Następna, co mimo paskudy na dworze pokazała kolorki: Olivia Rose, róża angielska Austina.



Kupiona ubiegłej wiosny, ale w donicy - nie za bardzo się rozrastała; potrzebowała widać solidnie się ukorzenić , bo teraz już zbudowała foremny, choć jeszcze niski krzaczek.
Gdy rozkwitnie - bladoróżowa.

U mnie wszystkie ładnie przezimowały. Ale żadna jeszcze nie kwitnie. Paczki tycie

Olivia Rose otworzyła całkiem jeden z pąków



kilka w takim stadium



Niestety, mszyca atakuje, konieczny oprysk - a tu ma lać prawie codziennie

A to Summer Song - kolor chwyta za serce

Aniu, piękne . Czym pryskasz na mszyce? Ja na razie próbuję naturalnymi preparatami : gnojówka z pokrzyw, wywar z cebuli , ale jak nie pomoże , to ostrzejsza amunicja pójdzie w ruch.

Aniu Szafirku, generalnie w wielkim mieście nie mam wielkich możliwości robić "naturalnych" insektycydów, zresztą...jakoś nie do końca wierze w ich skuteczność (zaraz mnie tu powieszą ). Do róż używam gotowego preparatu złożonego "Róża, 2 w 1" (Substral). A to dlatego, ze podobno mszyce są jednym z głównych czynników zawleczenia chorób grzybowych - i odwrotnie, osłabione grzybem róże nie bronią się przeciw szkodnikom.
A w przypadku nimułki, z którą walczyłam na wsi cały zeszły sezon, w ruch poszedł Mospilan.
Tyle, że staram się nie pryskać, gdy latają zapylające owady.

A dziś odkryłam (dosłownie, bo zgiął wątłą gałązkę ku ziemi i wpadł pod liście jeżówki) pierwszy kwiat The Poets Wife (też od Austina)



Mam ją dopiero drugi sezon - i choć nie ma zapału do wzrostu takiej Crown Princess Margarethe, czy innej Lady of Shalot, naprodukowała sporo pąków. Jej budyniowe kwiaty chwytają za serce.
A to Olivia Rose - też się rozkręca



"Angielskiego świra" mam stosunkowo niedawno, przedtem nie przykładałam wagi do pochodzenia odmiany, ale zawsze lubiłam energetyczne kwiaty. To moje najstarsze - Golden Showers



i Lustige - jak najbardziej zasługuje na nazwę.

Aniu piękny początek kwitnienia. Czy kolor The Poets Wife jest lekko budyniowy,jak piszesz, bo na zdjęciach szkółek raczej widzę intensywny żółty ? Z jakiej szkółki zamawiałaś ? Przymierzam się do niskiej, żółtej Austina i muszę wybrać - na razie - z braku miejsca - jedną. W prawdzie kocham róże piżmowe, ale nie sposób docenić angielek (mam raptem kilka) za kwitnienie, wigor i nawet odporność, zapach itd. itd.

Niestety przyznaję, kochamy bowiem naturę i czystą ziemię,że skuteczność naturalnych środków jest b. krótka, w tamtym roku u mnie, działały do końca lipca, potem musiałam już pryskać "inaczej", chociaż wiemy że to jest za późno. Czasem czytam posty na różnych forach, jak niektórzy nie pryskają, albo tylko naturalnie - przy dużej ilości róż, pewnie są to jakieś specjalne warunki środowiska, u mnie się to nie sprawdza.

Marry, a jaki widzisz na moim zdjęciu? Bo na moim ekranie ma taki, jak jest - albo i intensywniejszy (nie za wiele teraz słońca, a jak wiadomo, większość kwiatów jaśnieje pod jego wpływem).
Musze sie zwierzyć z zmartwienia - w dodatku sama sobie jestem winna, a raczej moja głupota.
Wczoraj chcąc opryskać zauważone mszyce złapałam rozpylacz z roztworem, jak mi się zdawało insektycydu - i prysnęłam wierzchołki 4 czy pięciu krzewów. Niestety, był to na pewno Mniszek, co się okazało już dziś rano, po charakterystycznie wygiętych czubkach pędów.
Natychmiast oberwałam (z krwawiącym sercem) całe klastry pąków. Całą noc, a właściwie od wieczora padało, moja nadzieja opiera się na tym, że może większość środka wypłukała się. Może nie przejdzie dalej, do korzeni... W każdym razie - "oszczędziłam"

U mnie na razie rozkwitła tylko róża pomarszczona


Ale już niedługo rozkwitnie reszta, więc będę tu częstszym bywalcem

Taka sobie różyczka o liściach w ciapki.

Nieustanny deszcz położył solidny krzew mojej "szalotki", czyli Lady of Shalot; widać, że róże chcą zakwitnąć za wszelką cenę.



Jude the Obscure już w fazie otwierającego się pąka ma kształt gałki morelowych lodów



Ponieważ opuszczam miejski ogród na kilka dni, pewnie znowu coś mi umknie... gotowe do kwitnienia Golden Showers



Lustige żarzy się w deszczu

Aniu super że Ci coś w ogóle próbuje kwitnąć, moje stanęły jak zaczarowane, może to i lepiej bo te które były na wpół otwarte gniją mi już w pąku , jakiś paskudny net sezon, zimny i mokry.

Aniu, dziękuję za odpowiedź,już sobie zapisałam nazwę . Na razie nie kupuję, bo po ostatnich ekologicznych opryskach póki co ,jest spokój. Mszyc nie widać, za to pojawiają się pączki .

Tymczasem mogę wrzucić zdjęcie różyczki z kwiaciarni, dostałam od synka

jak co roku pierwszy kwitnie Artur Bell. Ma charakterystyczne czerwono pomarańczowe pąki.

Mój dzisiejszy nabytek Purple Splash

mirzan wrote:
Mirzan - co to za róże, z ciemnymi plamami wewnątrz?
Pozdrawiam - Waldek

Krzyżówki róży o nazwie Hulthemia persica, czyli róży perskiej.

Na takie piękności jeszcze długo będę czekała, ale pomarszczona nie boi się chłodu: