Forum Ogrodnicze Oaza

szlag.. nie sadziłem, ze to angielskie słońce jest w stanie wyrządzić mi szkody.. ale chyba to przez to, ze ostatnio mało go było a teraz jakby oszalało. 26 stopni i ani chmurki. Wszsytkie poszly do cienia jak tylko odczytalem wiadomosc.

Na zdjęciu wygląda jakby miały sucho w tej doniczce. Jeśli tak jest podlej koniecznie.
Czy ty je przed wystawieniem na słońce hartowałeś? Czyli przyzwyczajałeś po trochu do pełnego słońca?

Tam,gdzie działka zapowiadają tylko jeden stopień jutro nad ranem.Pojechałam dzisiaj tylko po to,aby wstawić do szklarni butelki,konewki i inne pojemniki napełnione wodą.Dzisiaj był słoneczny dzień,a więc liczę na to że się woda nagrzała i odda ciepło w nocy.Dotychczas nocne temperatury też pomidorów nie rozpieszczały,bo były ok.5 stopni,a mają się dobrze. Jest nawet jeden kwiatek.
Mam nadzieję,że i tym razem też dadzą radę.

I u mnie poszły już do tunelu.

Ja czekam do soboty i będe sadził do gruntu.
Dzisiaj i jutro w nocy ma być u mnie 0°C więc pewnie będzie przymrozek. Wolę nie ryzykować.

I na razie mrozu nie bylo,ale troszke sie przygotowalem

Idę trochę jakoś opatulić , noc będzie zimna .

Pomidorki z wilków szybko puszczają korzenie. To tak na próbę .

Oczywiscie podlane były pomidorki, ostatni raz dnia poprzedniego wieczorem.Co do sadzonek to sadzonki pomidorow miałem z kilku źródeł, od prywatnych sprzedawców w Polsce, przez sklep angielski 'zieleniak' po garden centre angielskie. Szczerze nie pomyslałbym, żeby kupne sadzonki hartowac. Myslałem, że są to gotowe sadzonki do wysadzania. Jesli chodzi o słońce to też nie bardzo. Aczkolwiek, we wczesniejsze dni sloneczne a mniej cieplejsze problemu nie miały pomidorki. Tylko wczoraj cos zaczeły świrować. Co moge zrobić w takim ukladzie? Dodam, ze po wczorajszej interwencji wróciły równie szybko do dobrej kondycji. Dziekuje i pozdrawiam.

Pomidorka który puścił korzenie dostała Wnuczka pod swoją opiekę. Ma ogromny zapał i chęć pomocy w ogrodnictwie , chyba coś odziedziczyła po dziadziu. Nazwała go Oluś .

Corrado jak długo czekałeś na wypuszczenie korzonków? Też mam kilka wilków w wodzie i się zastanawiam nad tym kiedy mogę oczekiwać sadzenia do doniczek

Grzebałem w czeluściach altanki , po strychach i z tego co znalazłem zrobiłem stelaż .


I trochę opatuliłem pomidorki .


Dzieło sztuki to to nie jest , ale wybrzydzał nie będę .

Posadziłam dzisiaj 20 krzaczków pomidorow do gruntu,bo w tym roku moja ziemia do wysiewu nie udała się ,pomidorki mi słabo rosły .U mnie na dzisiejszą noc zapowiadają już 10-11*.Na sobotę i niedziele zapowiadają deszcze.Czy jutro mogę zrobić już oprysk PW pomidorki.Czy poczekać tydzień .


Pozdrawiam Teresa

U mnie ma być dzisiaj w nocy minus 1. Mam wsadzonych 60 krzaków w tunelu.
Z reguły po takich zapowiedziach w mojej okolicy spada na minus 6.
Zrobiłam więc parawan z włókniny dookoła krzaków i szykujemy 2 farelki.
Niech się wreszcie zacznie lato.

Hej rok temu walczyłem z suchą zgnilizną. Pewnie problem polegał na tym że zbyt późno dostały oprysk.
Czym zwalczacie? Myślę nad Wapniowitem turbo.

Termaj wrote:

Tereniu, PW jest środkiem kontaktowym, więc jeśli zrobisz oprysk, a nazajutrz spadnie deszcz, to preparat zostanie spłukany ( z tego, co pamiętam, to wapń wchłania się po 4 dniach od oprysku, ale to dotyczy raczej dokarmiania dolistnego, a nie profilaktyki p/grzybowej ). Możesz zaryzykować, bo opadów może nie być. Jeśli jednak będą, to zawsze możesz powtórzyć oprysk - na obeschnięte liście. Warto dodać do płynu do oprysku krochmalu, aby zwiększyć przyczepność środka i zabezpieczyć go przed szybkim spłukaniem.

majmaj wrote:

U mnie pierwsza uprawa pomidorków ( w 2016r ) zbiegła się z zapoczątkowaniem stosowania albo PW, albo saletry wapniowej - profilaktycznie i interwencyjnie w zakresie SZW. Zazwyczaj po zauważeniu pierwszych objawów niedoboru sięgam po PW stosując go w dużym stężeniu dwukrotnie; jeśli zgnilizna nie odpuszcza ( np. podczas długotrwałych upałów, suszy, etc ), wówczas pryskam saletrą wapniową.

Nigdy moje pomidorki nie chorowały na tyle, żebym musiała stosować chemiczne opryski. Do tej pory jednak uprawiałam jedynie w gruncie, w tym roku spróbuję trochę posadzić w tunelu. Jedyne, co stosowałam do tej pory to oprysk z humusu i polopiryny S (gdzieś znalazłam w "Mai w ogrodzie" albo Internecie taką informację). Humus (Ziemovit) niestety lubi zapychać opryskiwacz, więc go nie lubię aż tak, żeby stosować więcej niż 3-4 razy w sezonie. Polopirynę z kolei tylko raz w zeszłym roku. Chociaż z nią też jest problem w opryskiwaczu, lepiej podlać. Żadnych gnojówek też nie robiłam, ponieważ 1) moje dziecię lubi zabawę we wszelkich płynach, niezależnie od tego czy śmierdzą czy nie , 2) nigdzie w promieniu 3 kilometrów nie było pokrzywy 3) doszłam do wniosku (ale to naciągana teoria, nie wiem, czy ma pokrycie w praktyce), że wszelkie procesy gnilne nie wpływają dobrze na roślinę tak samo jak nie wpływają dobrze na człowieka. Osobiście nie chciałabym jeść zgniłych owoców i warzyw, sfermentowanych potraw. Nie dosypywałam też nawozu. Wyszłam z założenia, że obornik na jesień wystarczy. Bałam się, że spalę roślinę. Miałam mniej owoców, krzaki nie były tak okazałe, woda z wodociągu, zimna niestety, ale tylko na korzenie, nigdy po liściach. Były. Sąsiad pryskał po każdym deszczu, nie wiem czym, podlewał za każdym razem florovitem i też miał. Może dorodniejsze, ładniejsze, bo ja wiem... Moje dziecko jadło prosto z krzaka jak tylko miało na to ochotę. Ja też. Ale to może takie 4 ostatnie lata były, bo ja wiem... Zobaczymy teraz.