Hejka!
Bernstein jest paskudą, odradzam hodowlę krzaczyska bo jego zachowanie dobija ( choć z drugiej strony to może on mnie po prostu nie lubi i mimo spełnienia przepisanych dobrem uprawy warunków, postanowił mnie doświadczać
). Jak rozmiar M to myślę że najodpowiedniejsze będą yakushimanki czyli mieszańce
Rhododendron yakushimanum. One rzadko przekraczają metr wzwyż i zaledwie trochę więcej wszerz. Trochę wolno rosną, no ale nie można mieć wszystkiego. Kwiaty zmieniają kolor w miarę wykwitania. Dobra, jedziemy po "kremikach".
Rhododendron "Hoppy" - jak na yakushimankę to nieźle rośnie, jest wyższy niz reszta yakushimańskiego towarzystwa. Kwiaty jakby z lekka fryzowane, oliwkowe znamię - minusy - temperatura którą wytrzymuje to -23 stopnie, no i przez chłodno różowe kwiaty w pąku i biel rozwiniętych kwiatów to on coś mało pod "kremy" podchodzi
. Bardziej pasi jako uzupełnienie "kremiaczków" bo tak naprawdę to biały rodek yakushimański.
Rhododendron "Golden Torch" - prawdziwy "kremiak", przefajny. Jedna wada ale za to solidna - wytrzymuje - 22 stopnie ale ze znanych mi opowieści jawi się jako ten co potrafi wypaść poniżej - 20.
Jego hodowla nie jest jednak tak ryzykowna jak "szyfonkowanie".
Rhododendron "Percy Wiseman" - chyba najbardziej znany ze wszystkich "kremiaków", ten z kolei potrafi wytrzymać troszkę więcej niż deklarowane przez producentów -22. W naszych warunkach chyba najczęściej sadzony kremowy rodek.
Rhododendron "Loreley" - ten rodek zasadniczo jest różowawy ale jaśnieje do kremu, nic z chłodnego różyku, to ciepławe odcienie. Ma bardzo ładne fryzowane kwiaty. Temperaturę zimową znoszoną przez się ma taką jak "Percy Wiseman".
Rhododendron "S. Cok" - to jest właściwie S, baaardzo wolno rośnie. Podobno krem i biel, jedynie pąki różowawe. O temperaturze nic nie znalazłam na szybko.
Rododendrony większe czyli inne hybrydy też mają takich podchodzących pod "krem" przedstawicieli. Nie są zbyt wybujali i spokojnie można krzaki zmieścić w rozmiarze M.
Rhododendron "Goldbukket" - ten "Gold" to jest bardzo umowny. W pąku to może i rzeczywiście rodek ma żółtawe kwiaty, z takim pomarańczowym odcieniem ale rozwinięte są już koglo - moglowe. Wzrost taki sobie, kopulasty jest rodek i zwarty. wytrzymuje do - 24. Podobne są "Goldkrone" i "Goldprinz".
Rhododenndron "Karibia" - też niby żółty. Podobno wytrzymuje do -25. O wysokości nie doczytałam, niestety fraza "szlachetne, szeroko rozwarte dzwonkowe kwiaty" coś mi za bardzo przypomina opis Bernsteina. Natychmiast mam zjeżoną sierść na grzbiecie i wizję kolejnego, grymaśniego "cudu".
Rhododendron "Lachsgold" - średniak, znosi spokojnie temperatury poniżej -25 ( wiem bo u mnie zniósł - 29 i nawet usiłował po czymś takim zakwitnąć ). Straszano mnie jego podatnością na grzybka ale o dziwo, okazał się być żelaźnie grzyboodporny. Bardzo go lubię i uważam że jest niedoceniany ( w ramach protestu przeciw nie docenianiu kupiłam nawet drugi krzaczek tej odmiany
).
Rhododendron "Flautando" - on niby nie jest kremowy ale pod krem w miarę kwitnienia podchodzi. Dobra odmiana, przetestowałam, mrozoodporne to, zwarte i fajnie wygląda z kremiakami. Trochę podobny jest "Mikado" ale nie ma aż tak urokliwych, dzwonkowatych kwiatów.
Jako dodatek do tego towarzycha można dać Babette, choć tu mam stracha przed słabą mrozoodpornością.
.
Sorry jestem dziś wykończona - porządki, przybycie różyczek, szybkie wsadzanie iglaków - i nie mam coś siły na podlinkowanie.
Pozdrówczanki
K.