Forum Ogrodnicze Oaza

Nawet nie chce mi się pisać, co zastałem w lesie po weekendowym przejściu pseudo-grzybiarzy.
Niby bardzo dobrze wychowani, bo nie napiją się wody bezpośrednio z butelki, tylko biorą ze sobą kubki jednorazowe. Ci "inteligenci", jak już wszystko wypiją, cały taki zestaw wyrzucają centralnie w lesie.
Oczywiście wszelkie grzyby zniszczone doszczętnie.
Jednak jestem za tym, żeby chcącym przebywać w lesie nakazać robić badania psychiatryczne, bo człowiek zdrowy psychicznie nie robi czegoś takiego.
Grzybów jest sporo. Szczegółowa selekcja bezpośrednio przy zbieraniu, odrzuciła ok 30% robaczywych i zeżartych przez ślimaki.
Z pozostałych, (trochę ponad 600szt) jeszcze pewno coś odpadnie, ale to już drobnostki.
Skraj lasu przetrzepany dokładnie. Można znaleźć tylko porządnie zamaskowane,




Ale moje miejscówki nie zawodzą. Rosną pojedynczo i całymi rodzinami.















Schodząc do auta już nie zbierałem tylko podziwiałem, bo tak byłem obładowany. Kosz na ramieniu i dwie torby w rękach
W środę jeszcze trzeba pozbierać te pozostawione maluszki

Jacku no nie idzie się napatrzeć na Twoje zbiory
Czy dobrze widzę czy to tylko złudzenie że mokro w lesie?U mnie suchuteńko...koło dwóch tyg.nie padało.
A "grzybiarze"?cóż u mnie lepiej,jakaś puszka po piwie gdzieniegdzie leży ale to chyba nie grzybiarzy...

Do porzuconych w lesie puszek po piwie i szklanych butelek wiadomo po czym, przywykłam, ale ostatnio ktoś porzucił na samym skraju lasu - kosiarkę z koszem . To pierwsze, to udział mają też robotnicy leśni, którzy sami też robią bajzel, ale kosiarka, to już nie robotnicy.

Alu dlatego nie ma grzybów bo zbieracze koszą kosiarkami.

Mejra wrote:
W górnych partiach jest sucho, niżej nie jest źle, ale to zasługa gęstej mgły, która jak mleko, codziennie rano zalewa cały las.



Zdjęcie robione dwa lata temu, ale obecnie są identyczne poranki. Dzisiaj dojeżdżałem do lasu z prędkością 20km/h ze względu na mgłę.

Babcia Ala wrote:
Zgadza się. W "Pańskim" lesie (czyli państwowym) jak go w górach nazywają , puszki po konserwach, piciu itp. są pochowane pod ściętymi po wyrębie gałęziami, wciśnięte do starych pniaków, czy też zagrzebane ściółce. To jest ewidentna sprawka robotników leśnych. Ale duża większość lasów w których ja zbieram , jest własnością prywatną. Każdy właściciel po pozyskaniu drewna sprzątnie swój las do ostatniej gałązki i tutaj zawsze jest porządek, dopóki nie zaczynają się grzybobrania. Zwłaszcza weekendowe. Staramy się na bieżąco sprzątać po tych "grzybiarzach", ale czysto będzie dopiero wtedy jak zaczną się przymrozki i przestaną jeździć. Teraz śmieci przybywa na bieżąco

Zgodnie z planem, dzisiaj wyjazd po te mikruski pozostawione przedwczoraj. Wiedziałem co się święci i dlatego zabrałem solidnego pomocnika - żonę. Dzisiaj już doszło do tego, że od pewnego momentu zbieraliśmy tylko kapelusze, bo po pierwsze, nogi ciężkie, zajmują dużo miejsca, po drugie najczęściej bywają robaczywe, gdy kapelusze zdrowe. Ogólnie dzisiaj odpadło sporo zupełnie zaczerwionych dobrze ponad 40%
Po raz kolejny obładowani mijaliśmy sporo prawdziwków, których już nie mieliśmy do czego zbierać, a i ciężar grzybów zniechęcał nas do kolejnego schylania
Zdarzały się spore rodzinki, ta jest sfocona tylko w części, ogólnie było raz tyle.



Nie wiem , którego wytypować na Mistera. Praktycznie 90% mogłoby do tego pretendować. Są piękne wszystkie





Zrobiłem ponad 40 fotek, ale bez przesady. Pokażę tylko pierwsze z brzegu.















Do domu dowieźliśmy ok 20 szt, resztę rozdaliśmy po drodze znajomym. W sumie było całkiem sporo, bo 880szt.
Z drogą z/i do lasu zajęło nam to 4 godziny, gdyby nie robaczywe, to uwinęlibyśmy się w 3h.
Dzisiaj w nocy ma popadać, grzechem byłoby nie skoczyć w piątek, przed weekendem.

Słowo się rzekło. Dzisiaj góry. Super popadało wczorajszej nocy i rano poprawiło. Potężna mgła zawisła nad ziemią. Podobno, ale nie wiem czy to prawda jak siadła ta mgła, to we wsi konia z wozem zgniotło, ale to nie na pewno, tak mi mówili tubylcy.
Coraz więcej robaczywych. Jest staranniejsza selekcja. Większe kapelusze na pół. Podejrzane nogi całkowicie ucięte.
Jest maleńkie światełko w tunelu, bo pojawiają się kolejne maluszki, co zapowiada przedłużenie wysypu. Teraz może się ochłodzi, w końcu do kosza będzie wskakiwało 100%, wszystkie zdrowe.
Dziś rozsądek wziął górę. Koszyk, torba (290szt) i do domu. Nie tak jak ostatnio. Idąc z grzybami do auta wyglądałem jak tragarz z Nepalu.
Wskutek opadów spotkałem dużo spacerujących Salamander



Ogólnie było tak:










Misterek




Do poniedziałku przerwa

Jacku, nie ukrywam, że patrzę z zazdrością na Twoje zbiory.
Dzisiaj, po raz pierwszy w tym sezonie ruszyłam do lasu. Niestety, i tu widać suszę
Nazbieraliśmy ledwo kilka podgrzybków

Ja podobnie, jak widzę że nowy post w temacie dodał Jacek to aż się boję otwierać bo najzwyczajniej w świecie zazdroszczę

Ponownie i jak zwykle pędem z miasta w knieje rodzime. Kapelusze ponownie piękne, ale robaczywe i tylko dobrze wyglądały z zewnątrz. Jedynie Kozaki Czerwone i Babki były w zauważalnie lepszej jakości. A w sosnach pierwsze podgrzybki, co dało mi do myślenia.





















Z reguły tego nie robię, ale ponieważ 7 km na południowy wschód, już na drugim brzegu rzeki, jest najbliższy prawdziwy las i jest też szczęśliwie pod ręką most na tej rzece, więc się do niego wybrałem, bo to las sosnowy, a odnotowałem w swoich kniejach te pierwsze podgrzybki, które podobnie jak kozaki nie były nazbyt robaczywe.





Może nie uwierzycie, ale nie lubię takiego grzybobrania, kiedy już po kucnięciu nie wiadomo gdzie zacząć cięcie i na jakim kierunku je kontynuować. A tak tam, jak widać pośrednio na fotce, właśnie było. Lubię spacerować i co jakiś czas wydobywać piękny owocnik borowika szlachetnego, a nie te ciągłe przysiady i harówkę na kolanach.






Trzykrotne mycie, bo bardzo puszczają barwnik. Trzykrotne gotowanie, ze zbieraniem obfitej piany z powierzchni. Jednocześnie w drugim garnku gorąca zalewa wg zasady – 1 szklanka octu, 1 szklanka cukru, 4 szklanki wody plus sól wg uznania do smaku. Gorące grzyby od razu do przygotowanych słoiczków, od razu zalewane gorącą zalewą i odwracane dnem do góry bez pasteryzowania. Podgrzybki w przeciwieństwie o dziwo do maślaków, nie są zbite tylko glutowate, więc nie upycha się ich w słoiku tylko daje im pewien luz. Jak będzie ich w słoiku za dużo to także zalewa ulegnie rozwodnieniu i okazać się może wówczas zbyt mdława.

To ja tu czegoś nie rozumiem. "Pędzisz z pracy żeby nikt Cię nie ubiegł". Jak już dobiegniesz w knieje i zbierasz tak jak lubisz - spacerując, co jakiś czas "wydobywając pojedyncze owocniki" i nagle..... postanawiasz wziąć 4 koszyki , jechać do lasu i dotychczasową przyjemność zamieniasz na "ciągłe przysiady i harówkę na kolanach", czyli "zbieranie jakiego nie lubisz". Przecież to jest typowy masochizm
Gratuluję zbiorów
Ja jutro w góry. Duży wysyp "Szlachciców" już się kończy. Przypuszczam, że w weekend solidnie pozamiatają resztki. Jeszcze będzie kilka bogatszych zbiorów z tych niewielu maluszków, które dojrzałem ostatnio. Nadchodzą chłodne dni, pojawi dużo mniej, ale za to wszystkie zdrowe. Wtedy zacznie się właśnie takie wydobywanie pięknych osobników Prawdziwka. To jest czas czas dla wytrwałych na karkołomne spacery i poświęcenia dla paru sztuk. Zazwyczaj jest tak po pojawieniu się pierwszych przymrozków.
przyp.
forumogrodniczeoaza.pl/index.php/forum/7...by?start=1062#817402
Wysypią się rydze, ale to nie wygląda tak, że wychodzę na górę i koszę grzyby tonami. Wszędzie trzeba znać miejsca, bo tutaj presja jest niesamowita.
No i zaczną się zbiory Podgrzybków, Prawdziwków, maślaków, Zielonek i Kurek na nizinach.
Relację z poszczególnych wypraw zdam dopiero jak zakończę jesienne grzybobranie żeby nikogo nieświadomie nie stresować (najprawdopodobniej druga połowa Listopada)
No i tak przy okazji. Ja natomiast polecam i życzę, szczególnie osobom w wieku emerytalnym, oraz prowadzącym siedzący tryb życia i tym, którym lekarz nakazał ruch, żeby się jak najwięcej schylali, klękali, kucali, spacerowali, biegali, itd, nie tylko w ogrodzie, czy w domu, ale w lesie, przy zbieraniu grzybków. To pomaga, moje kolano może to poświadczyć

JaKasiula wrote:
Jacku u mnie nad zazdrością przeważa podziw, że chce Ci się to przerabiać. Bo zbierać, to jeszcze jakoś bym mogła, ale już nie tak "wyczynowo"

U mnie ten "rok na grzyby" jest dziwny...
Wysypu raczej nie ma, ot taka "wrzutka" w dziwne miejsca. Pojedyncze sztuki na łące, na drodze leśnej, przy drzewie na parkingu, czy przy ognisku, na mojej "grzybnej górce":



Mam ten luksus, że większość zbieram u siebie na działce, ale wolę chodzić z psami, mimo szans, że "uczą grzyby fruwać", niż chodzić dwa razy. Jakoś leniwa się zrobiłam

No ale jak pokazał się pierwszy prawdziwek (nie robaczywy, ale nadgryziony):


To nas poniosło za bramę. I na "grzybną górkę".

I było tak:

Kozaki na rowie:



i na łące:


Prawdziwki na parkingu przy drodze:



I na "grzybnej górce":


Nie wiem dlaczego, ale od jakiegoś czasu nie wstawia mi zdjęć na Forum. Wywala mi komunikat:
"Internal Server Error
The server encountered an internal error or misconfiguration and was unable to complete your request.

Please contact the server administrator at Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript. to inform them of the time this error occurred, and the actions you performed just before this error.

More information about this error may be available in the server error log."

Odbiera mi to chęć pisania. Idą maksymalnie 4 czasem 5 zdjęć. Więcej wywala.
Pierwsze czasem jest, a czasem nie. Do Webmastera napisałam, ale "wiadomość nie została dostarczona".

Po dłuższej przerwie wybrałam się dziś do lasu zobaczyć co słychać w temacie grzybów. Mimo internetowych relacji, że grzyby są...mimo, że mam swoje miejscówki.....zbiory skończyły się na dosłownie jednej sztuce i to z robaczywą nogą Ale czytając Jacka pocieszam się, że po tym spacerze może chociaż moje nogi będą zdrowsze





Udanych zbiorów wszystkim życzę

Także, jak Ty teraz, mógłbym śmiało powiedzieć o początku i końcu minionego weekendu – 2 dni zaledwie minęły, a taka kolosalna różnica! Dno koszyka ledwo zakryte. Z samej tylko porannej rosy to już nic nie porośnie. Nawet maślaki u mnie od razu zasychają wychodząc z podłoża. Chęć jest spora, ale wody nie ma. Bez rychłego deszczu nic już u mnie nie będzie. Poza opieńkami, bo te rosną w wiecznie podmokłym lesie olchowym na dnie doliny i opady deszczu są zaledwie tylko pomocne w październikowej akcji.

Coś tam słyszę głoszą o opadach deszczu. Oby teraz, bo w październiku to na prawdziwki będzie ciut za późno.

Popadało, więc wysypało.
Może nie ma jeszcze jakiegoś dużego szału, ale przynajmniej w większości egzemplarzy skończyło się bogate życie wewnętrzne i lądują w koszyku, zamiast zostać w lesie.

Dziś dla odmiany coś całkiem innego ....

Dziś tylko 3 grzybki w 2 h :/

Dziś byłem w stróży 3h i kilka grzybków(1 prawy) nawet kozaki nie rosną:<