Forum Ogrodnicze Oaza

Lilia Sancerre:

Beatko, to jest Miss Feya na bank, możesz uzupełnić zbiegły znacznik.
Twoja Salmon Party jakaś dorzeczniej ukształtowana, moją coś zdefasonowało. Wirus? Grzyb?



Ale kolorek i tak śliczny, cały czas szukam orientalnych, a nie różowych tym typowym, zimnym odcieniem. Wsadziłam coś 5 sztuk, może następne będą lepsze.
Dokładam jeszcze wczorajsze, z Karkonoszy, rozchylające się Bel Songi:





i orientalne Fenice - złote smugi i ten odcień już prawie mnie zadowala.

Dzięki Łatko
Mnie też ogromnie podobają się oba Salmony











Ale widzę, że Fenice będzie ładnie do nich pasowała

Beata w tym miejscu gdzie zastanawiasz się czy to jest Lolypop czy Levi to jest to lilia Levi. Lolypop kwitnie jako jedna z pierwszych lilii i jest niższa. Dodatkowym atutem lilii Levi jest fakt, że jest ona odporna na deszcz, wodę i długo kwitnie, dodatkowo dość szybko się mnoży i za każdym razem rok rocznie kwitnie prawidłowo.

Marry ja z serii Planet mam tylko pomarańczową, bo biała i różowa mi zgniły w donicach/ znam już przyczynę / i jak mniemam ten plastykowy wygląd White ma za zadanie chronić ją przed deszczem ? Dobrze by było ponieważ tylko królewska jest odporna na deszcz , czego nie można powiedzieć o liliach bukietowych - długokwiatowych. Była by idealna

Dzięki Robercie, już poprawiam znacznik

A gdy w reszcie przestało padać...



przy okazji zrozumiałem o czym pisaliście, że lilie wypuszczają korzenie do góry... zobaczyć to znaczy uwierzyć



zabawiłem się też w chirurga. Jedna zaczynała pleśnieć... potraktowałem te miejsca wodą utlenioną... jak skończyłem z resztą cebul, to wróciłem do chorej, wyciąłem martwe tkanki i wylałem resztę wody.
Jak przepracowała, wsadziłem zaznaczając donicę butelką... do obserwacji.
Robiłem to intuicyjnie... nie wiem czy dobrze, czy w ogóle potrzebnie... zobaczymy jaki będzie efekt.




Wsadziłem też liliowce... akurat przyszły... malutkie "Stella d'Oro " po trzy sadzonki do 3 litrowych donic... dobrze?






I to tyle w temacie lilii

Nie wiem co z tymi zdjęciami... już je poodwracałem przed dołączeniem... sorki

Andrzeju, jak pisałam - jeśli nie zrobisz zdjęcia zorientowanego poziomo, forumowy algorytm zawsze odwróci go tak, jak to Ci robi powyżej.
Mogę oczywiście okazjonalnie pomagać i "prostować", ale wątków w Oazie sporo...
Inny sposób podałam na PW. Ja używam go zawsze, również odwracając zdjęcia. Może ktoś "posiada wiedzę", co jeszcze można zrobić z robionymi pionowo obrazkami - ja nie.
Co do wody utlenionej - o wiele lepszym i pewniejszym sposobem jest obtoczenie cebuli w zwykłym mielonym cynamonie (wykupujemy chyba limit przewidziany na populację Polski ).
Ostatnio wyczytałam, że woda utleniona w ogóle nie jest specjalnie skuteczna do dezynfekcji - ale że w internecie, może to fake .

Poranna Salmon Party - jeszcze w cieniu:



Ps. Na liliowcach to nie znam się w ogóle, mam malutki zbiorek, ale chaotyczny, w dużej części nieoznaczony i rosnący na zasadzie "będzie, co ma być". Słońca, więcej słońca -w moich ogrodach tragiczny deficyt.
Ale tyle to nawet ja wiem, Stella jest malutką roślinką, pewnie będzie rosła w tych donicach.

Kończą powoli, chociaż wczoraj znalazłam w moim buszu kilka z pączkami, pewnie z ostatniego wyprzedażowego zakupu...

Aniu, dziękuję za Twój czas poświęcony na naprawianie moich wpisów. Gdyby zdarzały mi się jeszcze w przyszłości jakieś wpadki zdjęciowe, to się nimi nie przejmuj. Trudno.
O cynamonie słyszałem i nawet stosowałem (sypałem na przelane siewki i pleśniejącą ziemię) ale teraz nie pamiętałem, a i wodę utlenioną miałem pod ręką.
Co do samej wody utlenionej, to też zauważyłem czarny PR. Bo w końcu, ile się zarobi na produkcie bez patentu/licencji i kosztującym grosze, kiedy można handlować innymi, za "x " razy więcej.
Kilkadziesiąt lat była obecna w moim życiu ( działała i działa skutecznie) więc mnie na plewy nie wezmą.
Lilie
----
Nurtuje mnie sposób zasilania, tzn. czym, jakie ilości i jak często (może jest to gdzieś opisane, to proszę o link)
Pozdrawiam

Tak cynamon jest dobry ja już kupiłem na jesienne nasadzenia można stosować także popiół ze spalania drzewa, tudzież nadmanganian potasu. Jeżeli chcemy trochę podpędzić cebulki, może to niewłaściwe słowo, ale powiedzmy inaczej żeby cebule szybciej wystartowały i lepiej rosły podlewamy je ciepłą wodą, najlepsza jest taka z glonami z deszczówką.
Co do nawożenia ja oprócz naturalnych nawozów stosuję tylko jeden : plonvit kukurydza/ zboże to jest koncentrat w opryskiwacz i pisk , psik. Można w warunkach domowych pokusić się o różne bio-humusy których jest pełno. Ewentualnie coś do kwiatów kwitnących. Z innych typu azofoska to nie stosuję tego , bo ja zazwyczaj mam jedną miarę na oko i od serca także pewnie na pewno bym popalił. Przyzwyczajeń się nie zmienia. Zresztą one zakwitną i tak bez żadnych nawozów. Jeżeli chcesz potem mieć naprawdę wielkie łany tych kwiatów to trzeba nawozić. W szczególności lilie OT - drzewiaste z niczego przecież nie urosną do wysokości 2 m i wyżej. Ale i inne lilie odczują jeżeli lepiej będą odżywione.

Lilie to jedne z najciekawszych roślin. Jest tyle różnych gatunków że aż żal, że ma się jedno życie Ja nie hoduję lilii orientalnych i długokwiatowych/ chociaż swego czasu bardzo dużo ich miałem. Obecnie stawiam tylko na lilie OT, oraz botaniczne, martagony, bo najbardziej lubię turbanki.

Zeznawałem już, że to będzie moja inicjacja... i tak naprawdę nie wiem przy czym zostanę... ale chcę mieć z czego wybierać z czegoś co jest u mnie... co ja sam posadziłem, wychuchałem i urosło.
Większość kwiatów z Waszych zdjęć śliczna ale myślę, że dopiero tete-a-tete to prawdziwy kosmos.
Mieliście z Anią i Gosią rację co do tego, "posadź jak chcesz ona da sobie radę"... ładnie się podnoszą.
Ponieważ mam dublety odmian, poeksperymentuję z nawożeniem... jeszcze nie wiem czym ale coś wymyślę... liczę na podpowiedzi.
Jedną już mam.
Robert pisałeś o wyprzedażach cebul... należy być czujnym czy na luzie... sami kuszą i proszą?

Lilia królewska:

Mam specyficzne warunki, na pierwszym miejscu musząc uwzględnić nieapetyczne preferencje żywieniowe moich suk. Nie mogę stosować nawozów organicznych, nawet głęboko i przysypanych ziemią.
Generalnie i "po całości" zasilam wczesną wiosną, gdy jeszcze kiełki są pod ziemią lub tyci tyci. Wtedy rzeczywiście rozsypuję granulowaną Azofoskę, uważając, by kulki nie dostały się do startujących tulipanów itepe.
Prócz tego w fazie silnego wzrostu doglebowo "Magiczna siła", taka ogólnego zastosowania (chyba z przydawką "starter" czy podobnie).

No i...co wypadnie spod ogonów, zasila róże, piwonie i siłą rzeczy lilie, bo u mnie wszystko pomieszane ze wszystkim, To jedyny "obornik", którym łaciate się nie interesują, a bardzo skuteczny, wypróbowane.

Hodując lilie wyłącznie w donicach masz trochę inne uwarunkowania. W każdym razie "Magiczna siłę" polecam, Robert ma lilii tysiące, to by zbankrutował, przy kilkudziesięciu to nie problem.

Co do świadomego wyboru odmian, liczy się nie tylko gust, ale i warunki glebowo-klimatyczne. Dla mnie dopiero OT były objawieniem, przedtem - dolina płaczu, cebule kwitły raz lub wcale i do widzenia. OT tolerują bezpojętnego ogrodnika, nieodpowiednie pH, przymrozki - tylko nie zalanie. Ale i tak są odporniejsze od np. azjatyckich.
Orientalne i długokwiatowe rzeczywiście są wrażliwsze na przemarzanie, osoby mieszkające w niżej numerowanych strefach mrozoodporności wykopują je na zimę (Robert pewnie dlatego z nich zrezygnował). Ja nie, nawet w górach, gdzie mają się o niebo lepiej w zwietrzelinie, niż w wrocławskiej glinie.
Gdybyś znalazł upodobanie w martagonach, pamiętaj, że to jedyna prócz lilii białej grupa wymagająca zasadowej gleby. Takiej nie mam, więc walczę z dolomitem w ręku.
Tymczasem ku mojemu zdumieniu jedna z rosnących w donicy lilii okazała się orientalną The Edge:





Brasilie kupiłam (chyba trzy) w ubiegłym roku wiosną; nawet nie wylazły z ziemi, pewnie zgniły, zalane deszczową wiosną. Ale coś musiało ocaleć, jakaś łuska - i proszę!

Aniu, świetny tekst... dziękuję.
Cieszą takie niespodzianki, jak ta Twoja... z The Edge
Zapytam teraz w jaki sposób oznaczacie i opisujecie odmiany? No i jak pamiętacie/oznaczacie miejsca gdzie są posadzone?
Rozrysowane plany ogrodu podzielone na strefy i opisane?... tyczki/paliki/tabliczki ?
Bo przy takich ilościach które sadzicie to sama pamięć chyba nie wystarczy.
Pozdrawiam

renons wrote:
A gdzie tam, nie tylko, że nazwy giną w odmętach zapomnienia (zwłaszcza nowych, nowo kupionych odmian), ale szczególnie miejsce, gdzie to "upchałam". Bo u mnie nie ma normalnego sadzenia zgodnego z regułami sztuki, tylko wąziutka ręczna łopateczka i grzebanie między starymi cebulami/bylinami...jak archeolog.
Oto moja "pamięć zewnętrzna":



Znaczniki w budowlanych marketach, pisak - najtrwalszy z wypróbowanych - z LM. Im głębiej wepchnę znacznik w ziemię, tym po pierwsze mniejsza szansa, że "zwieje" (złamię go łażąc między roślinami)po drugie - napis lepiej się zachowuje.
Opisuję na wszelki wypadek po obu stronach, dodając np: OT (albo: tulipan, już nie raz się głowiłam, czego dotyczy nazwa)
U mnie cebule to podstawa.

Jeszcze jakiś czas temu nie chciałam szpecić rabat sterczącymi "fiszkami" i próbowałam wpisów do zeszytu, zbierania etykiet, faktur...wszystko średnio skuteczne, tym bardziej, że sprzedawcom trafiają się pomyłki. Nawet tym dobrym. A tym byle jakim z reguły.

Tak się głowię...nie chcą się objawić sadzone w zeszłym roku Uchidy, czy to może być Lilium speciosum (rubrum)?



Są tak charakterystyczne, że właśnie NIE dałam znacznika, a jakieś za ciemne mi się zdają.

5-6 lat temu posadziłam po trzy cebule różnych orienpetów. Przeżyła tylko jedna odmiana, ale zajęła już
prawie cała grządkę. Na zdjęciu ( telefonem) tylko fragment rabatki. Dziwię się, bo u mnie wszędzie glina.

Moje ostatki
Yellow Pixels