Aguniu już prawie weekend

... pogoda u mnie - mimo zapowiadanego deszczu - świetna

. Jakie plany na sobotę? Ogrodowe?
Ulcia ja wiem, że się nie chowałaś, to dziewczyny Ciebie ukrywały

. Miejsca faktycznie mam jeszcze bardzo dużo

, a nawet jak się skończy, to i tak dla samego Waszego towarzystwa warto spędzić te 2x po 2 godziny za kółkiem

. Wczoraj byłam u siebie w ogrodniczym i wiesz co były lilaki "prawie" takie jak kupiłam po 45zł/szt

- teraz żałuję, że nie wzięłam jeszcze chociaż jednej odmiany

.
Martuś działasz dziś w ogrodzie? Bo ja tyrałam 3 godziny przed południem. Jutro się nie podniosę

- forma mi spadła masakrycznie

. Robiłam dziś pierwsze przymiarki do cięcia róż. Szczerze mówiąc to mogłabym ich wcale nie ciąć, bo całe krzewy zieloniutkie

. Nawet coś tam na próbę zakulkowałam

. Wkurzyłam się, bo zauważyłam pierwsze mszyce

- trzeba będzie jakiś specyfik na nie przygotować

.
Marysiu no wstyd się przyznać, ale nie miałam czapki na głowie od roku

- nienawidzę czapek i byle katarek mnie do nich nie przekona

.
Iwonko chorego człowieka młotkiem?

Czy to na zasadzie... nie leczyć - dobić?
Krzysiu prawda, że od razu inaczej się patrzy na zdjęcia i inaczej czyta posty, jak człowiek ma konkretną buźkę przed oczami?
Pawełku drogi

. Azalie są bezpieczne, nawet je podlałam dzisiaj

. Piorunek trzyma się od nich z daleka ... jeszcze

.
Elu te porcje w Złotej Rybce to są dla takich "maluszków" jak Paweł

... dla mnie to na trzy obiady

. W sumie to najadłabym się samą surówką

. Opaska jak już to tylko odblaskowa i anty-miśkowa

.
Edytko mój mąż jeździ tą samą marką co Ty, tylko w większym wydaniu (sporo większym

) - w sam raz na odpowiednie zakupy do ogrodu

.
Krysiu ja pod tym łukiem zawsze tak ładnie na zdjęciach wychodzę, że to już chyba będzie coroczny rytuał, że fotka pod łukiem musi być

. Te zakupy do ogrodu nie byłyby takie fajne, gdyby nie Towarzystwo szkółkingowe

.
Monisiu następnym razem jedziesz i nie ma innej opcji

. Taka jedna sobota "ładuje" bateryjki na długi czas. A jaki to lans potem jest, jak się mówi, że coś w ogrodzie jest "importowane z Lubelszczyzny"

.
..........................................................................................................................................................
Ależ się dziś urobiłam

- tylko trzy godziny w ogrodzie, a ja ledwo żyję

. Kondycja sięgnęła dna

. Sporo udało mi się zrobić. Kolejna rabata zrobiona na tip-top

. Część róży przycięłam, ale w tym roku mam wybitny problem z cięciem. Jakoś mi się ręka trzęsie jak widzę te zieloniutkie gałązki

. W powietrzu dziś ewidentnie czuć wiosnę. Mimo zapowiadanego deszczu miałam piękną, słoneczną pogodę

. Przycięłam lawendę i wrzosy

.
Dziś doszłam do wniosku, że wypożyczam wertykulator, nie będę się katować grabieniem przez trzy dni trawnika. Za stara jestem już na takie wyczyny

.
Ogród pięknie przezimował

, wszystko rwie się do życia

.
Zapowiada się całkiem niezłe kwitnienie magnolii
Hiacynty wyłażą
Ostróżka od Martusi bardzo wyrywnie