Aktualna sytuacja jest taka że jakaś organizacja może wpaść, ukraść stado highland cattle bo "stoją cały rok na polu" i jeszcze wystawić właścicielowi gigantyczną fakturę. U znajomego skończyło się tym że wydał kilka tysięcy na oborę/wiatę z której te zwierzaki nie korzystają i korzystać nie potrzebują. Ale miał dość nawiedzeńców którzy grozili mu procesami za znęcanie się, odebraniem stada i tego typu bzdurami.
Iwonko odnosiłam się do tego postu.
Linki podałaś później.
I jeszcze jedno. Jest to moja obserwacja z soboty - sytuacja wygląda tak: stado bydła stoi w w błocie tak na 20-30 cm. Złe warunki? Znęcanie się? Nie - stado ma wybór, mogłoby stać na suchym albo na łące. Tak stoi, bo widać lubi.
Jakby było zamknięte tylko na tym błocie to by było znęcanie się...
Człowiek zawsze się obroni a zwierzę nigdy.
Opowiadać można wiele i różnie...a zdjęcia ukazujące cierpienia zwierząt nie kłamią.
Pamiętam uratowanego szczeniaka, którego żywcem jadły robaki i właściciel go zakopał jeszcze żywego.
Potem jego córka wzięła następnego psiaka i było wielkie zdziwienie, bo chyba (nie pamiętam dokładnie) ktoś chciał jej go odebrać.
Pewnie też odebrali (mam nadzieję) a ona już w swoich "skargach" nie opisała dlaczego.
To woła o pomstę do nieba.
I nie mówcie już proszę w obliczu tak WIELKIEGO BESTIALSTWA o przypadkach co najmniej wątpliwych.
Marlena
“Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy.”
Ostatnio zmieniany: 21 Sty 2020 11:10 przez Mamma.
Temat został zablokowany.
Nasze zwierzaki małe i duże
21 Sty 2020 11:00 #688317
Małgosiu, to jest jeden z tych skrajnych przypadków które linkowałyśmy wcześniej, a co z tym ogromem krzywdy i zwyrodnialstwa pomiędzy skrajnościami???
[
I jeszcze jedno. Jest to moja obserwacja z soboty - sytuacja wygląda tak: stado bydła stoi w w błocie tak na 20-30 cm. Złe warunki? Znęcanie się? Nie - stado ma wybór, mogłoby stać na suchym albo na łące. Tak stoi, bo widać lubi.
Jakby było zamknięte tylko na tym błocie to by było znęcanie się...
No i sama sobie odpowiedziałaś, dla mnie to zawsze było oczywiste.
Pisałyśmy razem.
Fakt dla mnie - zootechnika - jest to oczywiste.
Ale wiesz ile było donosów, że to stado stoi w błocie?
Iwonko - chodzi mi o to, że nie zawsze na rację ten, co wydaje werdykt, że jest to krzywda i czy znęcanie się.
Nie piszę tu rzeczach oczywistych, typu pies na 1 m łańcucha wrośniętym w szyję.
Ale nawiedzony "miłośnik zwierzątek" może mi zarzucić, że trzymam psy w klatkach jak suki mają cieczkę. Bo "robię im krzywdę". Akurat miałam taki numer.
Co do zwierząt gospodarskich - to nigdy nie będzie proste. Bo co powinno się zrobić, jak rolnik nie karmi zwierząt, bo mu spalili stogi siana (ot tak dla jaj), to zabieramy mu zwierzęta i obciążamy go ich utrzymaniem? Czy robimy zrzutkę na siano?
Rozróżniam tych, co naprawdę pomagają i oszołomów- miłośników...
Zastanawiam się, co nawywijali "miłośnicy", skoro wymyślono taką ustawę z nadzorem dla fundacji i właśnie "miłośników". Oczywiście rykoszetem dostają naprawdę pomagający. Ale zawsze tak było. Łyżka dziegciu i beczka miodu...
Co do zwierząt gospodarskich - to nigdy nie będzie proste. Bo co powinno się zrobić, jak rolnik nie karmi zwierząt, bo mu spalili stogi siana (ot tak dla jaj), to zabieramy mu zwierzęta i obciążamy go ich utrzymaniem? Czy robimy zrzutkę na siano?
Zawsze może sprzedać te zwierzęta. Tylko MÓJ BOŻE nie ZAGŁODZIĆ.
Marlena
“Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy.”
Małgosiu, tylko że skupiając się na skrajnościach w jedną i drugą stronę, przerzucając się nimi, robi się więcej krzywdy niż pożytku i wylewa dziecko z kąpielą. Wszelkie interwencje są zawsze dokumentowane fotograficznie i każdy może sobie wyrobić własne zdanie. Oczywiście w zależności od własnej wrażliwości. Jak na przykład newrom i ja, nasze wrażliwości to antypody, według niego zwierzęta z linków które wstawiłam miały się dobrze i warunki tylko troszkę odbiegały od normy, dla mnie foty przedstawiają przerażające widoki.
Marlenko, nie zawsze można sprzedać. Ktoś musi chcieć kupić, a do rzeźni samic w ciąży się nie sprzedaje.
Aby nie było - załatwiłam siano, wiedziałam kto się chce pozbyć Obaj byli zadowoleni.
Aby nie było - załatwiłam siano, wiedziałam kto się chce pozbyć Obaj byli zadowoleni.
No i to właśnie jest coś, co cenię! Róbmy swoje - każdy w miarę możności i sumienia. Nie koniecznie przy fanfarach i medialnym rozgłosie.
Jeśli nie ufamy dużym fundacjom - jest tyle innych sposobów. Dać (nieduże) pieniądze - to chyba w sumie najłatwiej. Trudniej coś zrobić.
Wiem (znając je osobiście) , że akurat osoby piszące wyżej robią, co mogą - a nawet więcej. Nie podgrzewajmy dyskusji, nie bijmy piany, zostawmy to politykom.
Małgoś, ludzi spotykają różne tragedię, ale człowiek zawsze ma jakieś wyjście, jakieś szanse.
Niestety zwierzęta takowych nie mają, są całkowicie uzależnione od człowieka.
I to człowiek biorąc zwierzę jest za nie ODPOWIEDZIALNY.
Wiesz, że nie jestem "skrajnie nawiedzona", ale wiem, że ludzi najczęściej interesuje tylko zysk a nie to, że ono ŻYJE i CZUJE.
Marlena
“Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy.”
Ostatnio zmieniany: 21 Sty 2020 11:43 przez Mamma.
Aniu, ja uważam że dyskusje są potrzebne, oczywiście bez obrażania. W dyskusjach poznajemy ludzi, ich cechy i charaktery, poglądy. Wybieramy znajomych, lukrowanych ludzi mam wystarczająco dużo wokół siebie w realu.
Aktualnie szukam pomocy dla bezdomnego psa z chorymi oczami, i odbijam się między gminą a lubelskim animalsem, jedni nie chcą płacić, drudzy nie chcą leczyć bez kasy. I co robić?
Jasiu, ja jestem z drugiego końca Polski, ale uzyskałam takie info, spróbuj tam uzyskać info i pomoc.
Do dziewczyn z rejonu, możecie pomóc, dać namiary na kogoś kto pomoże?
Kiedyś czytałem też o bodajże vivie czy innej często się reklamującej i żebrzącej organizacji, jak to nachodzili kobietę by jej ulżyć w utrzymaniu przygarnianiu psów, po jakimś czasie przekonali ją by większość oddała pod opiekę fundacji.
Kobieta oddała, a jakiś czas później przyszedł do niej rachunek na kwotę ok 100tyś zł (o ile pamiętam) za przejęcie, transport i utrzymanie. Coś mi się jeszcze kolebie że chcieli przejąć nieruchomość.
A może jednak oglądałeś ten film? (nie żeby wSensie.tv to były moje klimaty, no ale)
Ja właśnie po jego obejrzeniu (chociaż nie powiem, żeby ta pani z hodowli szczególnie mi się spodobała) całkowicie zniechęciłam się do jakichkolwiek zbiórek pieniędzy, które organizują fundacje. To się w głowie nie mieści jak tam łatwo o nadużycia. Jeżeli tylko się da, pomagam lokalnie, słysząc o nieszczęściach np. od wetów (akurat mam zaufanych), albo od znajomych. Jeżeli widzę ludzi, którzy z sercem na dłoni i łzami w oczach poświęcają zwierzętom każdą wolną chwilę, to dla mnie jest to sygnał, aby im właśnie pomóc - i to tacy ludzie cierpią przez złodziei i oszustów, że oczywiście nie wspomnę o zwierzętach. A co do zbiórek internetowych, to żadna fundacja nie zobaczy ode mnie ani grosza. Już pomijam funkcjonowanie portali zbiórkowych, które kroją z tego tortu tyle, że ho ho (nie wszystkie). 7% na prowizję obsługi płatności. Założę się, że u operatora mają wynegocjowane jakieś 0,5%... Na płatnych hotelikach też trzepie się taką kasę, że po prostu szkoda słów. Widząc to wszystko czasami ma się ochotę usiąść i zacząć wyć, że ktoś próbuje się w taki sposób bogacić kosztem bezbronnych zwierząt. Dla mnie, tych ludzi, niewiele różni od oprawców i wszyscy powinni odpowiedzieć za swoje czyny. Jedyne wyjście jakie widzę, to jeżeli się da, brać sprawy w swoje ręce - jest kotka do wysterylizowania, zapłacić weterynarzowi za sterylizację, potrzebna specjalistyczna karma dla jakiegoś podopiecznego - przywozić regularnie w niewielkich ilościach.
Przyznaję, że mam też złe doświadczenia ze schroniskami. Na ślubie zebraliśmy z mężem od gości jakieś 200-250kg karmy. Ja rozumiem, że to kropla w morzu, ale dla nas było to akurat całkiem sporo. Pojechaliśmy do schroniska w Zabrzu z tą karmą i z zamiarem wzięcia kotka. Na miejscu, mimo sporej grupy osób, wliczając w to rosłych, młodych mężczyzn, nikt nie pomógł nam w rozładunku. Pokazano nam palcem miejsce, gdzie tę karmę mamy zostawić i tyle. Zapytaliśmy o kotka i pani zaprowadziła nas do niewielkiego pokoju z tymi "najpiękniejszymi", wiecie, piękne, zadbane, młode, długowłose, rudzielce, trikolorki, białaski - koty, moim zdaniem, z największą szansą na adopcję. A tak się akurat złożyło, że przed przyjazdem ustaliliśmy, że chcemy czarnucha, tak po prostu i gdy zapytaliśmy o czarnego, pani bardzo niechętnie zaprowadziła nas do obskurnego pomieszczenia, gdzie stłoczona siedziała cała ferajna tych "brzydszych" kociąt. Niewiele się zastanawiając (wiecie jak to jest "wybierać" jedno zwierzę i zostawiać w takim miejscu resztę?) wzięliśmy pierwszą z brzegu koteczkę. Potem pani z fochem wypisała papiery - jak się później okazało nie zapłaciliśmy za tego kotka i to było przyczyną focha. Nie wiedzieliśmy, nie pomyśleliśmy o tym, że adoptując kota ze schronu, w dobrym tonie jest zostawienie tam jakiejś kwoty i okazało się, że karma, ani fakt, że miałam tam wcześniej wirtualną adopcję jednego z kotków, nie wlicza się w ten koszt. To nawet nie chodzi o to, że tych pieniędzy nie chcieliśmy zostawić, tylko, pod wpływem emocji (dla mnie była to pierwsza wizyta w takim miejscu) nie pomyśleliśmy o tym. Nikt nie oczekiwał też rozłożenia czerwonego dywanu z okazji naszego przyjazdu, ale wracaliśmy stamtąd w ciszy i z bardzo mieszanymi uczuciami. Jedyne co w tej historii jest pozytywne, to fakt, że Szósteczka - kotka, którą wtedy adoptowaliśmy - jest fantastyczna. Mieszka obecnie z teściową - bardzo chcieliśmy ją wziąć podczas przeprowadzki do siebie, ale odstawiała takie akcje i lamenty po przewiezieniu, że ostatecznie zdecydowaliśmy się nie odłączać jej od tamtego stada (pięciu kotów, dwóch psów i gołębia;)).
Historię związaną ze schroniskiem i fundacją - niestety nie wiem jaką - opowiadała mi koleżanka, która też ma prawdziwego fioła na punkcie zwierzaków. Umarł jej pies (wzięty ze schronu), który był już i stary, i bardzo schorowany. Koleżanka zakupy karmy robi kompulsywnie i została wtedy z kilkoma wielkimi worami jakiejś drogiej, dobrej karmy weterynaryjnej i mnóstwem równie drogich lekarstw. Nie była zmotoryzowana i nie miała jak tego gdziekolwiek zawieźć. Obdzwoniła wszystkie schrony i organizacje z Łodzi prosząc, żeby ktoś po to podjechał, jeżeli będzie w okolicy. Nikt się nie zjawił, nikomu nie zależało, chociaż wierciła im dziurę w brzuchu więcej niż raz.
Długo by o tym wszystkim można było pisać. Te negatywne historie nie znaczą wcale, że nie istnieją ludzie, którzy naprawdę chcą pomagać, ale uważam, że wymagają nagłaśniania, bo tylko w ten sposób jesteśmy w stanie coś zmienić. Milczenie na temat wyprowadzania pieniędzy przez fundacje usypia czujność ludzi, którzy chcą pomagać. Im dokładniej będziemy patrzeć im na ręce i nagłaśniać takie sytuacje, tym mniej będzie oszustw i nadużyć. Jeżeli ktoś chce trzepać kokosy na nieszczęściu zwierząt, niech sobie otworzy firmę, a nie fundację.
(sorry za rozpisanie się)
Ostatnio zmieniany: 21 Sty 2020 13:19 przez patrycja.
Hieny były są i będą, nic i nikt tego nie zmieni.
Ludzie albo dobrze traktują zwierzęta albo je krzywdzą i po tym ich oceniam. Jeśli ktoś krzywdzi zwierzęta, nie będzie miał żadnych zahamowań skrzywdzić człowieka.
Na Twój Patrycjo film mogłabym wstawić przeciwstawne filmy i byłoby to nadal przerzucanie się argumentami, nic nie wnoszące.
Pomoc zwierzętom nie jest obowiązkowa, pomagają Ci co chcą.
Powiem Ci w sekrecie że zbijam niezłe kokosy na bezdomniakach, moja wetka też, bo mamy spółę.
Ale przecież ja Cię nie atakuję, Iwonko, wiem, że masz serce do zwierząt i bardzo to w Tobie cenię oraz widzę tu, na forum, że nie tylko gadasz, ale i działasz. Dlatego nie za bardzo rozumiem Twoją złośliwość. W takim razie powiedz mi co, z tego, co napisałam, jest nieprawdą? Nie ma w wielkich fundacjach wyprowadzania pieniędzy? To zwierzęta są tam na pierwszym miejscu? Oto chodzi, żeby oglądając materiały tego typu, jednostronne, nie brać wszystkiego za pewnik, ale wyciągać wnioski. Jak napisałam, między wierszami może, od prawicowych poglądów dzielą mnie lata świetlne, ale historie, które opisał Newrom, a które są w tym filmie przedstawione - chodzi mi konkretnie o tę panią z psami, której zabrali je za nadwagę i o babcię zbierającą zwierzęta, którą obciążyli nie wiadomo jakimi kosztami - dały mi właśnie do myślenia, żeby wydając pieniądze "na pomoc zwierzętom" 3x upewnić się, że nie pójdą do czyjejś kieszeni. Wobec systemu ci ludzie są całkowicie bezradni. I dlatego, uważam, że trzeba o tym mówić tak samo głośno jak o nieszczęściu zwierząt.
Poniosło mnie
Nie można wszystkich do jednego wora wrzucać, dzięki fundacjom ratuje się mnóstwo zwierząt, choćby przez to że udostępniają subkonta.
Niejedno oszukaństwo w moim pomocowaniu przyszło mi przeżyć, ale nigdy by mnie to nie zniechęciło do pomagania. Jak już wyżej napisałam hieny były-są-i będą, eliminuje się je ze swojego kręgu i działa dalej. Wychodząc z założenia że jeśli ktoś jest padalcem i złodziejem to nie pomogę już nikomu, nikt nikomu by nie pomagał, czy to w świecie zwierząt czy też w świecie ludzi.
Ja to widzę tak: hieny i mendy zarabiające na krzywdzie zwierząt znajdą się prawie wszędzie.
Ludzi, którzy zasuwają w fundacjach tez znam.
Dla mnie ważne jest podejście do konkretnego zwierzaka czy zwierząt i danej sytuacji. Nie toleruję, nie wybaczam i nie zapominam krzywdy wyrządzonej zwierzęciu.
Nie do zaakceptowania są dla mnie jakiekolwiek biznesy, w których zyski czerpie się ze zwierząt.
Nie mam o czym rozmawiać z osobami, które zwierząt nie lubią, nikt i nic mnie nie zmusi do tego,żeby utrzymywać znajomość z takimi ludźmi.