A, no właśnie. A jakie macie doświadczenia z Bravecto? Czy kiedykolwiek spotkaliście się z jakimiś reakcjami niepożądanymi na ten produkt? Rozmawiałam z co najmniej piątką wetów i twierdzą, że nigdy nie mieli przypadku, aby coś się zwierzęciu działo, cokolwiek. Z drugiej strony Internet pełen jest negatywnych opinii, zamkniętych grup na FB typu "jak Bravecto zabiło mojego psa" itd. Dwa lata temu miałam kupione krople dla kotów (dla kotów Bravecto chyba jest tylko w kroplach, a przynajmniej wtedy było) i w końcu je odsprzedałam, ale teraz już sama nie wiem co myśleć, szczególnie, że gdy człowiek czyta te różne łzawe historie jak to zdrowy psiak fiknął, to sprawdza profil właściciela, nie? I gdy widzi się zdjęcia z pieskiem z, powiedzmy, 2013 roku, potem z 2017 itd., to wydaje się to wiarygodne. Tylko że FB umożliwia zmianę daty publikowanych postów:) Po tym odkryciu zaczęłam trochę wątpić w te historie o ogromnej szkodliwości Bravecto i skłaniam się ku teorii spiskowej, że właśnie np. Bayer próbuje się pozbyć konkurencji z rynku. Znacie jakieś przypadki ze swojego podwórka, żeby Bravecto zaszkodziło zwierzęciu?
U mnie obroże Foresto dla kotów się sprawdzają. Ale jakoś nie wierzę tym rozpięciom, więc to obcinam i wszywam im mocno rozciągliwe gumki recepturki. Wiem, mam trochę nierówno pod sufitem:P Z drugiej strony Fiprex też się sprawdza, chociaż działa krócej. A propos... pokażę Wam coś fajnego, bo chyba o tym nie pisałam jeszcze, jak tak, to sorry. Na przełomie listopada i grudnia kociska zaczęły mi się strasznie drapać i jakiś czas później na legowiskach znalazłam czarne kropki. Nie przypominało mi to niczego, ale że już raz Stefa przytargała z podwórka coś, czego u wetów kilka godzin zerkając pod mikroskop szukałam w ich mądrych książkach i ostatecznie nie znalazłam, odpuściłam, bo doszłam do wniosku, że tych pasożytów skórnych musi być tyle, że nie sposób niektóre dziwactwa znaleźć nie będąc specjalistą. Bo a to wszoły takie, śmakie, owakie, lisa, zająca, sarny itp. Na to co się u mnie ostatnio pojawiło fipronil działał, bo znajdowałam same martwe "czarne kropki". Ale koty i tak drapały się jak porąbane, bo najpierw to coś musiało je obleźć i dziabnąć zanim fiknęło napasione fipronilem. No ale miarka się przebrała w momencie gdy na legowiskach (pranych co kilka dni) zaczęłam znajdować białe jaja i sporo odchodów, które wyglądały jak maleńkie, cienkie czarne sprężynki. Dwóm wetkom poleciałam zanieść próbki, trzeciej wysłałam zdjęcia przez neta. W efekcie jedna posłał próbki do labu i... z labu przyszła odpowiedź, że nie wiedzą

Załączam zdjęcia spod mikroskopu, które dostałam od drugiej (pierwsze zdjęcie robiłam sama, telefonem przez szkło powiększające), z kolei trzecia twierdzi, że najbardziej przypomina to pasożyty dzikich ptaków. Tak, czy inaczej, na razie zagadka pozostaje nierozwiązana, ale na szczęście ostatnio (jakby po mrozach) nie zauważam tych pasożytów. No może jakieś pojedyncze egzemplarze. Odpukać, człowieka to nie podgryza.



A! Jeszcze co do alergii na różne środki... to podobno ona może się ujawniać w każdym wieku i nagle - tak czytałąm. Np. podczas dziesiątego podania zwierzęciu tej samej substancji. Jak daję coś kociskom, nawet coś, co już wcześniej dostawały, głupi Fiprex, nie wypuszczam ich na dwór przez jakiś czas i patrzę, czy łajzom nic się nie dzieje. I robię to zawsze rano, żeby w razie W móc podjechać do weta. Aczkolwiek gdyby wystąpiła jakaś nagła, intensywna reakcja, wstrząs, to nie wydaje mi się, żebym zdążyła:/ I np. po szczepieniach zawsze czekam w aucie pod wetem z pół godziny, na wszelki wypadek:P Przypadki ze zwierzętami od zawsze mieliśmy niestandardowe, więc lepiej dmuchać na zimne:) Wiem, że robi to ze mnie nieźle nawiedzoną babę, ale... sami wiecie:P