Na początku listopada 2012 r. nastolatka, podczas spaceru ze swoim yorkiem, znalazła, na oko, dwutygodniowego szczeniaczka. Leżał na trawniku koło drogi. Zadzwoniła z płaczem do swego taty z pytaniem czy może go zabrać.
Kto by się nie zgodził???
Maluch był cały zapchlony, stąd dostał takie imię.
Żył sobie ponad rok z rodziną, która jednak poszukiwała dla niego nowego domu.
Psem stróżującym Pchełka być nie chciała, podarowana jakiemuś dziecku - nie spodobała się
Ja z forum o beagle (po refleksji, że to jednak nie pies dla mnie) trafiłam do ogłoszeń na Tablica.pl i odpowiedziałam na ogłoszenie "Potulna suczka szuka domu"
Okazało się, że Pchełka mieszka tuż obok
Już na pierwszym wspólnym spacerze skradła moje serce
Na drugim serce mego synka, który od lat miał szklane oczy na widok każdego "piesia" spotkanego na ulicy.
Wykazała się niesamowitym wigorem, posłuszeństwem i inteligentnym spojrzeniem
Przed adopcją trzeba było psinkę kilkakrotnie odrobaczyć i zaszczepić (dotąd nie była na nic szczepiona).
Najpierw wychodziliśmy z nią tylko na długie spacery. Potem były 2 tygodnie przerwy (szpital), a kiedy po wznowieniu spacerów sunia piszczała za mną, nie chciała wejść do swego domu, a potem długo nie chciała się ruszyć spod drzwi
- uznałam, że jest prawie gotowa do zmiany domu
1 lutego przyszła do nas na pierwsze zapoznawcze spotkanie z pozostałymi 3 członkami rodziny.
Miała zostać tylko godzinkę, a w następne dni dalej się do nas przyzwyczajać, ale została na dobre
I takim to sposobem jestem wreszcie dotleniona i "wybiegana"
Idę zaraz na czwarty spacerek
Czy tęskni? Pewnie trochę tak... Ale za mną ewidentnie też już tęskniła
Pierwszego dnia była troszkę smutna, zagubiona. Lizała mi non-stop ręce
Ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Może brakuje jej yorka do dręczenia
bo na spacerze zawsze kilkakrotnie go turlała po śniegu.