Dorka – dziękuję.
Fajnie ,że zaglądacie, bo smutno by było „ sobie śpiewać a Muzom”. W końcu forum z założenia jest interaktywne.
Powojnik kupiłam rozkwitnięty – pewnie podpędzony na potrzeby wystawy,a może nie , skoro piszesz,że taki ochoczy .
Margolciu – nie wyskakuj !
To grozi kontuzją !
Mądra Natura łagodnie wytraca prędkość , wstępuje w stan jesiennego wyciszenia i zimowej hibernacji. Wysyła nam sygnały , które niestety często jako istoty ucywilizowane lekceważymy, które wręcz bezceremonialnie, świadomie ignorujemy. Dlatego dobrze ,że mamy wokół ogrody…one przywołują nas do porządku , tego naturalnego .
Dalu – to rzadko spotykane szczęście , gdy można pozwolić sobie na komfort codziennego rozkoszowania się widokami , kolorami i zapachami. Przeważnie wracamy „ z miasta „ do domów późnym popołudniem i zanim pozałatwiamy najpilniejsze sprawy jest już ciemno… choć… zdarzało mi się, nie ukrywam, chodzić po ogrodzie z latarką.
Ewo – wiemy, bo należymy do tej samej drużyny.Co jest w tej ziemi ,że tak do niej ciągnie ? I wcale nie musi to być bierna kontemplacja. Czasem nawet lepiej robi takie „ grzebanie pazurem „ walka z perzem, szarpanie się z korzeniami. Po takich zapasach wracam do domu wybiegana i szczęśliwa.
Danielo – dziękuję.
Dla Ciebie i dla wszystkich odwiedzających mnie jawnie i spoza furtki dzisiejsze spostrzeżenia:
Ciepłe, łagodne promienie prześwitują spomiędzy osypanych z błękitu gałęzi perowskii. Nie rażą, nie wdzierają się ostro w oczy . Raczej otulają twarz jasnością.
Gdzieś w świerkach skaczą sikorki i kosy . Pogwizdując prowadzą cichą pogawędkę. Nie przypomina to wiosennego zgiełku . To już posezonowe , opadłe z emocji ”no co tam ? ” , ” jak tam ? ” z założeniem , że wszystko dobrze. Sensacji nie ma.
Jakieś maleńkie, leciutkie jak puszek muszki leniwie unoszą się to opadają, swobodnie - jakby od niechcenia - omijając srebrne nici babiego lata porozpinane pomiędzy każdą gałązką , o którą dało się zakotwiczyć.
No i to światło… powietrze ma tę specyficzną , charakterystyczną tylko dla tej pory roku przejrzystość. Może to za sprawą kąta padania promieni , nachylenia ziemi względem słońca... Nie wiem.
To czas prezentacji osiągnieć, brzemiennych skutków słonecznego lata , współpracy z owadami. Uginam się pod słodkim ciężarem jagód, wydałem obfity plon. To były dobre miesiące.
Po mięsistych liściach host pozostał już tylko martwy , architektoniczny układ blaszki obnażający unerwienie. Pożółkła , opuszczona wylinka- życiodajne soki spłynęły pod ziemię.
Z perukowca też uchodzi życie, pomału zaczyna ziewać , nic tu po nim. Noce coraz chłodniejsze, ranki czasem nawet mroźne. Przybrał tygrysie wzory.
Posezonowy spleen spowity mgłą ognisk, przeniknięty zapachem dymu i zbutwiałej ściółki ukrywającej pod opadłymi liśćmi grzybowe kapelusze.
Właściwie powietrze stoi w miejscu . Ziemia jednak oddycha , spokojnie, miarowo ,prawie niezauważalnie… gdyby nie wiechy falującego niby ogrodowy ukwiał miscanta Flamingo zdradzającego każde jej najmniejsze tchnienie.
Kulisty kwiatostan hortensji macrophylla wygasza kolory:
Dobranoc...