Dziękuję,
Haniu
hanya wrote:
Myślę, że wysiłek ogromny, ale jaka satysfakcja i ile dobrej energii.
Wysiłek ogromny, do dziś nie mogę dojść do siebie

Choroby krtani nie imają się mnie. Zresztą, jestem tylko małym trybikiem w maszynie

Co innego solistka sopran

Ćwiczyliśmy przy zamkniętych oknach i drzwiach, żeby się nam stołeczna gwiazda nie zaziębiła w przeciągu

No ale warto było, bo pięknie potem śpiewała swoje arie
- - - - - - - - - - -
Pojechałam do ogrodu, żeby wesprzeć sad w trudnych chwilach, ale nie dałam rady. Zdobyłam się tylko na podlanie 1 drzewka

Wybór padł na papierówkę...
Za zimno, za mało sił, za duży wiatr
Wcześniej poprawiłam trochę rozszczelnionych kopczyków na hostach, naciągnęłam zerwane przez wicher osłony, cyknęłam parę fot i, zasypiając za kierownicą (co się dzieje z tą pogodą?) wróciłam do domu
Przymrozek liznął ogród, ale nie da się jeszcze do końca oszacować strat. Niektóre ewidentne i nie do odrobienia w tym sezonie (np. serduszka), inne może odbudują część nadziemną (np. młoda bergenia z zakupu wiosennego), a jeszcze inne, najwżniejsze, to wielka niewiadoma - grusze
Gdyby wszystkie kwiaty wyglądały tak, nie liczyłabym na cud, ale jest kilka białych i nawet pączków

więc może... może...
Jabłonki wyglądają lepiej niż grusze. Większość kwiatów jeszcze w różowym pąku.
Raczej przemarzły owocki czerwonej porzeczki. Agrest chyba przeżył. Nie wiem jak pączki malin, ale poziomki i truskawki nie ruszone

JESZCZE...
Nerecznice zmrożone (odrosną), klony palmowe lekko smagnięte, kilka lilii w brązach

hosty (chyba) uratowane

Dziś odkryłam 2 nie przykryte zupełnie

gdzie ja oczy miałam.
Magdo, jak będę miała nagranie, postaram się jakoś udostępnić fragmenty.
Zazwyczaj amatorskie nagrania nie nadają się do odsłuchania

W necie są jakieś kawałki z czasów przede mną
Agness, miałaś rację. Lilie (niektóre) szlag, tzn. mróz, trafił

Że też musiało trafić na moją ulubioną różową trąbkę
Najzwyklejsze azjatki (fakt, że osłonięte od jeziora domem) nietknięte, martagony też
A propos...