Bardzo serdecznie dziękuję Wam wszystkim, którzy odwiedzacie moje „grządki i rabatki” - jest to dla mnie nie tylko ogromna satysfakcja , ale przede wszystkim mocne wsparcie dla moich, nieudolnych jeszcze, poczynań.
Wszystkie Wasze komentarze i odwiedziny przynoszą mi naprawdę wiele radości.
Romuś, Agulek, Dalo i Aguś1973
Ciesze się bardzo, że jest nas aż tyle: kociarzy i psiarzy, i kociarzo-psiarzy … oba gatunki są przecież związane z nami „od zawsze”, ale każde na swój, indywidualny i odmienny sposób. Dzięki temu każdy z nas może wybrać, któremu odda swoje serce, duszę i miejsce przy stole ( o miejscu w łóżku nie wspomnę
) Dla mnie źródłem siły i codziennej troski są psy, ale wiem na pewno, że kiedyś, kiedy też zaliczę się do „geriatrii”, będzie towarzyszył mi kot. Oby tylko jeden …
Dawno, dawno temu psy pomogły mi odzyskać równowagę i do końca życia będę im za to wdzięczna i winna bezgraniczną miłość.
Pozdrawiam wszystkie Wasze czworonogi, ściskam mocno każdą łapkę z osobna i życzę dalszych wielu lat w zdrowiu, dobrej kondycji i radości bycia z Wami
Teraz należałoby chyba wrócić do rzeczywistego tematu – ogrodowego – bo znaleźć się w Koszu nie chciałabym …
Wrzesień powoli dobiegł końca; poranki i wieczory dobitnie dają do zrozumienia, że najwyższa pora zrobić przegląd szalików, czapek i rękawiczek, sprawdzić, czy jesienne botki z ubiegłego roku nie przemakają i czy damy radę otworzyć parasol jednym ruchem. A może … kupić nowy? W weselszych kolorach
? Tak czy inaczej spójrzmy przychylniej także na kalosze, które może nie grzeszą wygodą w noszeniu, ale sprawiają, że skarpetki po spacerze, wyjściu do pracy czy wędrówce przez ogród są suche.
Moje kalosze są czarne w białe pieski ( west highlandy ) z różowymi kokardkami – szczyt bezguścia, ale jakie wesołe!
Praca na ogrodzie w niedzielę miała być w założeniu przyjemna i pożyteczna; gdyby nie nalot sąsiadek ( ło matko! ) z niespodziewanymi rozsadami, sadzonkami, cebulkami, itd., itp., taka by była. Ale po kolei: pogoda przepiękna, bezchmurne niebo, goździki brodate, żurawki, bergenia przygotowane do sadzenia, obok głównego stanowiska pracy rozpierają się worek obornika i wielkie wiadro kompostu, drobny sprzęt ogrodniczy malowniczo rozrzucony po czymś w rodzaju trawnika … najpierw jednak trzeba zgrabić liście – grabie idą w ruch, rosną trzy kupki brzozowych, czereśniowych i śliwkowych liści. Ostrożnie! - muchomor! Ale piękny … z tą muchą na kapeluszu.
Pominę odwiedziny sąsiadek – w każdym razie zostałam obdarowana cebulą korony cesarskiej żółtej ( Boże, ja i cebulowe, … ), zawilcem o różowych kwiatach, winobluszczem 5-listkowym, hortensjami, w tym pnącą ( !!! ), rozchodnikiem i czymś jeszcze, co przypomina małe, sałatowe rozetki, jest roślinką zadarniającą i ma bardzo miłe dla oka kolorki ( zamieściłam fotografię do identyfikacji ). Wszystkie wymagały natychmiastowego wsadzenia, a biorąc pod uwagę zaplanowane prace ziemne …. cóż
na szczęście zabrałam na wzmocnienie nadwątlonych sił porządną porcję ciast. Niestety, nie starczyło ich ( sił ) na wykopanie dołu pod śliwkę, ale!
synoptycy zapowiadają złotą sobotę, a to oznacza glebowych potyczek ciąg dalszy. I bardzo dobrze.
Jego Wysokość Muchomor i jego wierna mucha
Żurawkowa rabatka po mniej więcej miesiącu
Kolejna żurawkowa rabatka ( Adam nie uwzględnił jeszcze 3 okazów )
Kwitnąca Elecric Lime
Kępiszcze marcinków
Rusałka pokrzywnik
Nazywam je - nie wiem, czy słusznie - chryzantemkami; trochę zarosły bukszpan
"Coś"
Trochę aksamitnych impresji ...
Czerwone jabłuszka
Babcina rabatka pod koniec wrzesnia
Kwiatostany hortensji pnącej