Dzień dobry wszystkim
zmarzniętym bratnim duszom i tym, zachwyconym aurą ogrodnikom
Nie lubię zimna, zmarzniętych zwierzaków, skurczonych liści trzmielin, makaronowych rodków i lodowatych uszków Kubusia
Nie wiem, czy mokre śnieżyło, czy mokre było i zmarzło, w każdym razie bardzo ciężkie gałęzie sosen i paskudnie wygięte jałowce nie poprawiają mi humoru.
Święta minęły, przed nami Nowy Rok, a co przyniesie? Hm, co by to nie było, na pewno wiosnę!!!
Inne sprawy przyjdą, jak to w życiu: lepsze i gorsze dni, sporo problemów, kłopoty zdrowotne, finanse, jakieś takie nieprzystające do potrzeb, ale też mnóstwo radosnych chwil, dobrych ludzi po drodze, życzliwości, dowodów na nieskończoną wartość życia i jego sens. Będziemy sadzić, przesadzać, kupować, zamawiać, sprzedawać, rozdawać, robić zdjęcia, walczyć z chorobami, robalami, suszą, nadmiarem wody. Ale przede wszystkim i nade wszystko będziemy się cieszyć z ogrodowania, każdego kwiatka, listka, gałązki, z dumą pokażemy nasze owoce i warzywka, kompostownik, że przez skromność nie wspomnę o sukcesach w hodowli Ich Długości.
Moniśka samopoczucie po Świętach nie jest najgorsze, bo smutki każą mi cieszyć się tym, co tu i teraz. 'To se ne vrati'- inne chwile, inni ludzie, inne Święta. Teraz jest, jak jest i nie mogę karać żywych i obecnych, za to, że ...są. Pewnie, że było radośniej, bo było nas więcej, bo nie było kłopotów. Dawno temu prowadziłam rozmowy i rozważania o życiu z Tatą. To mi bardzo dużo dało. Bardzo się cieszę, że idziesz do hodowli. Weż psiunię, jeżeli tylko możesz podołać fizycznie i czasowo. Finanse jakoś się dogada
. Bardziej widzę problem z 'organizacją życia' ze szczeniakiem w domu. Jak otworzysz serce i głowę, to wszystko się ułoży. Rudzielce cudne, ptaszki nie mają wyjścia, ale nigdy nie zabrakło jedzenia dla żadnego głodomora, to spokojnie się dogadują. Poszłam robić zdjęcia - zimno i wiatr paskudny
Trochę pstryknęłam, ale jakoś nie widzę niczego porywającego w tym zmarzniętym świecie. Ładnie, niech będzie, ale mnie to się kojarzy z filmem Mayerling i tu już jest gorzej
Anusiu po Wigilii i Świętach pewnie zostanie troszkę na wadze, choć staram się, żeby tak nie było. Zawsze jednak więcej niż zwykle jedzonka, a pracy w ogrodzie wcale nie ma
Nie lubię słodyczy, dlatego pozostaje mi kawa, psisko, książki i kompek
Za spacerami nie przepadam, bo moja skóra na potwarzy nie znosi mrozu, wielkie kłopoty po każdym spacerze. Tylko z psem chodzę, ale on ma specjalne względy. Teraz mam stres, bo sąsiedzi wyjeżdżają na tydzień i zostajemy z ich psiskiem pod opieką. Pies mieszka w ogrodzie, ale przy dużych mrozach nocuje w domu. Karmienie nie problem, nie wiem, jak z piciem i, nie daj Boże, wielkimi mrozami. Wezmę go do siebie. Nie zostawię go samego, na mrozie, bo oka nie zmrużę; to już lepiej, jak będą się kłócić z Kubą. Znają się dobrze, chuligany jedne. Muszę z sąsiedztwem pogadać przed eskapadą.
Jaki śliczny Figuś
Jeszcze mocniej trzymam kciuki za powodzenie leczenia. Dziękuję za zdjęcie, ukochaj go mocno, niemożliwe, żeby nie wyzdrowiał. Nie wiem, kiedy zabieg, ale powiedz Figusiowi, że musi ratować reputację 2014 roku. Zakuś mnie tak zdołował, że wystarczy. Bardzo mi byle jak po jego odejściu za TM. Wiem, że nie było ratunku, ale trudno pożegnać mojego forumowego Kumpla. Figuś, wszystkie łapy na pokład
Pikutku , no jak to nie ma zimowego futerka
Oczywiście, że ma! Właśnie takie szare boczki, puchate policzki i wieeeelki ogon to jest wiórek w wersji zimowej. Poszukam zdjęcia z lata i pokażę razem. Rudy zostaje pas na pleckach. Na Podkarpaciu pewnie zima okropna
Widoki, widokami, ale wolę żywe życie, niż najpiękniej zamrożone.
cdn