Martuś jak przyjdzie rachunek za wodę to dam Ci znać ile mnie ten trawnik kosztował
. Przed naszym wyjazdem do Turcji już hektolitry wylaliśmy, a podczas naszej nieobecności Tata też podlewał.
Kasiu wiesz, że ilekroć patrzę na swoją glicynię, to myślę o Tobie
... teraz jak ona powtarza kwitnienie, które jest bardziej obfite niż to pierwsze
, ciągle obok niej sterczę
.
Pierwszą fazę przesadzania mam już za sobą... nie dałam rady wytrzymać do jesieni
.
Romciu odezwę się do Ciebie i ustalimy jakiś dogodny termin... już ja się postaram, żeby gitar nie było
. W zamian proponuję grillowanie, napój % - ananasowo - malinowy
lub ogórkowy
.
Co do przesadzania, to my wczoraj nie zważając na nic
przesadzaliśmy wszystko co wymagało przesadzania. Poszliśmy na żywioł
. Staraliśmy się tylko, żeby przesadzać z dużą bryłą ziemi, ale przy mojej glinie nie jest to trudne
.
Matra hortensjowy przełom nie nastąpił
. W zeszłym roku kupiłam 3 szt. Posadziłam i dałam im szansę, żebym mogła je polubić
. Wcześniej dostałam pakę patyczków od Bożenki do ukorzenienia dla mamy. Niespodziewanie ukorzeniło się po kilka z jednej odmiany, więc częśc poszła do mamy, a część została u mnie. W tym roku dostałam od Taty kolejne dwie.
Takim oto sposobem zrobiło się ich całkiem sporo
.
Oglądałam wnikliwie te hortensje u Szmitów. Żadna nie miała tabliczki "nowość"
, a nazwy które tam się przewijały, to nawet mi coś już mówiły, więc same starocia
.
Wczoraj zrobiliśmy sobie z Sebastianem wypad do Szmitów. Na początek był spacer po ogrodzie pokazowym. Sebastian żałował, że nie zabrał wędek
, bo w ich stawie aż roiło się od ryb.
Ogród bardzo nam się podobał. Obecnie królują zdecydowanie floksy. Martusia - byłabyś w raju
.
Cyknęłam kilka fotek telefonem.
Po spacerze poszliśmy pobuszować w doniczkach
. Kupiliśmy budleję, 2 krzewuszki i 6 floksów
.
A potem dopełniliśmy wózek ... floksami dla Martusi
.
W drodze powrotnej pachniało obłędnie
.
Po powrocie przesadziliśmy pół ogrodu
, ale zdjęcia wrzucę później, bo wczoraj już nie starczyło czasu na robienie fotek
.