Różne są oblicza listopada.....
NOC LISTOPADOWA
Na skraju lasu zapada zmierzch
Mroczne tumany unoszą się nad trzęsawiskiem
W odległej otchłani słońce gasi swą jasność
Ciemnieje
Nic nie jest w stanie przerwać ciszy
Na pobliskim cmentarzysku dopalają się znicze
Wraz z dymem unoszą się modlitwy za zmarłych
Dusze ich błąkają się w leśnej gęstwinie
Prosząc o Wieczny Odpoczynek
W starych chatach tlą się lampy naftowe
Ludzie zamykają oczy i kładą się do snu
Zapada listopadowa noc….
Cmentarze
Ciepło unoszące się znad
palących się zniczy
ogrzewa ostatnie liście
na drzewach.
Złoto za chwilę opadnie
Sczernieją czerwienie.
Wszystko zniknie, odejdzie
jak Ci, co już drzemią pod ziemią.
Jeszcze tyle piękna.
Świat barwi się kolorami.
Nad polami mgiełki
unoszą melancholię.
I tylko ta myśl błądząca,
daleko,
tam, gdzie oni już dziś
a my, jutro będziemy.
Tam, gdzie nie ma już końca.
Aby nie wchłaniać nad miarę tej melancholii, zadumy można i tak.......
LISTOPADOWY UŚMIECH
Listopad, to taki miesiąc,
w którym noc długa, dzień krótki,
pogoda jest mniej przyjazna,
roztacza wokoło smutki.
A my te smutki zbieramy,
mówimy: listopad jest winien,
dlaczego on płacze i błoci,
śmiać się do nas powinien.
Gdy smutki aury i nasze,
połączą się w duży smutek,
może być smutniej niż trzeba,
niepożądany więc skutek.
Dlatego szukajmy oznak,
by inną wizję ustalić
listopadowym uśmiechem,
ogień w kominku rozpalić.
Cieszmy się z dłuższych wieczorów,
i jesiennego wytchnienia,
z czasu którego jest więcej,
na relaks i umilenia.Krzysztof Roszczyk