Martuś... mam nadzieję, że i u Was wszystko się poukłada
U nas Amerykanie zapowiadają do -10 w nocy i do -6 w dzień... różami się nie martwię, bo akurat te, które zostawiłam - głównie pnące, jak dotąd nie sprawiały problemów po zimie - i tak nie byłoby jak ich zabezpieczyć...
Magda... pada u Was? U nas dzień z przymglonym słonkiem, ale przyjemny, ciepły i bezwietrzny...
Pojechaliśmy nad pobliski zalew... kiedy się nie patrzyło na horyzont, można było mieć namiastkę pobytu na nadbałtyckiej plaży... i pomyślałam, że chętnie bym się tam teraz znalazła... jednak wobec takiej aury... już nie żałuję
Aguś... oj, całkowity brak rozsądku! Bo jak inaczej można nazwać sytuację, kiedy przez 10 dni nie oddaje się moczu?
Podobno w pierwszej dobie ściągnięto 10 litrów! Dorosły człowiek...
Nie wspomnę już o tym, że idąc do szpitala (nie został zgarnięty z ulicy, miał spakowaną torbę z rzeczami itd.) nie powiadomił nikogo z rodziny.
Przy przyjęciu na oddział podał numery i adresy dzieci...
Po dwóch tygodniach jedna z pielęgniarek sama zadzwoniła, bo potrzebne były jakieś rzeczy... prawdę mówiąc... wszystko...
My mieliśmy widzieć się u niego w Święta...
Nawet nie wyobrażam sobie, co byłoby, gdybyśmy go nie zastali...
Mieszka sam, od śmierci teściowej 15 lat temu, ale jest takim typem, co to nie lubi towarzystwa...
Ma swoje zwyczaje, radzi sobie z codziennymi sprawami...
Przy tym nie jest jeszcze starcem, więc nie zwykliśmy go kontrolować regularnie, zwłaszcza że pytany o zdrowie, twierdził, że nic mu nie dolega...
Teraz wiemy doskonale, że ten problem nie zaczął się przed chwilą... ale skąd mogliśmy wiedzieć?
Pytany o to, dlaczego nie zadzwonił, stwierdził, że
to niedobrze, jak się jeden do drugiego wtrąca
Największe nasze obawy wiążą się z tym, że takie zatrucie mogło spowodować jakieś uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego
Na uspokojenie