Forum Ogrodnicze Oaza

No żesz, zejdźcie już z tego mojego nosa! Jakkolwiek okazały, wszystkich nie pomieści
Co nie znaczy, broń Boże, że mam Was w nim

Aga... dzięki... trzeba jakoś żyć dalej...

A może to lustro coś nie tego...?
Bo innego wyjaśnienia nie widzę )

Była nawet bajka o jakimś zwierciadle

Hmmm... było zwierciadło, przez które przeszła Alicja...
I to, którego okruch utkwił w oku Kaja...
Bo chyba nie masz na myśli...? Nie, nie... pytanie, które ja zadaję, brzmi zgoła inaczej...

Aguniada wrote: A całokształt to już w ogóle!
Sama to sprowokowałaś!

Chyba chwilę mnie tu nie było... ani w kawałku, ani w tzw. całokształcie
No cóż... proza życia... obowiązki...
Miłe spotkanie rodzinne... szkoda, że w smutnych okolicznościach...
I trzeba iść dalej...

Nie muszę chyba dodawać, że wizja tegorocznego, zapowiadającego się rekordowo, zlotu ogrodników, podziałała na mnie jak zastrzyk energii?
Aczkolwiek, wobec zapowiadanej frekwencji, muszę, mierząc zamiar podług sił poważnie zastanowić się nad tegorocznymi zlotowymi upominkami... bo czasu robi się mało

No to dużo sił!
Jak zwykle będzie to niespodzianka, niestety?
Ja też taki zastrzyk energii poczułam, ale lepiej nie będę się zabierać za robienie upominków Prawda?

Martulu... każdy ma słabsze i mocniejsze strony... prawda?
Nawet nie próbowałabym przebić Twoich zdolności organizatorskich, mogę jedynie, w adekwatny do moich umiejętności sposób, próbować wnieść coś od siebie w to spotkanie...
Oczywiście, że w pewnym stopniu będzie to niespodzianka... i ani prośbą, ani groźbą, nie skłonisz mnie do dekonspiracji

A co do upominków... to można by mnożyć przypadki odwagi

Egalitaryzm śmierci...

Dzień dobry... i zupełnie niezimowy...
Od kilku dni zalewani jesteśmy strugami ulewnego deszczu, czasem tylko przechodzącego w kapuśniaczek...
Śnieg pozostał wspomnieniem, choć według tego, co prognozują synoptycy, już niedługo znów zrobi się biało i odczuwalnie chłodniej...
Oby w tej właśnie kolejności...
Przyjąwszy postawę, że na aurę nie ma rady - trzeba znieść z godnością z upodobaniem nurzam się w codzienności: tu coś upichcę, tam poskładam nową komódkę na moje robótkowe szpargały... w tak zwanym międzyczasie zaliczyłyśmy też z sukcesem rozmowę kwalifikacyjną do gimnazjum... przecież nowy rok szkolny już tuż, tuż
Ferie zimowe na Śląsku dopiero za miesiąc z okładem, ale klasyfikacja na koniec pierwszego semestru kończy się na dniach...
W domu nadal króluje wystrój świąteczny, choć myślę, że już w ten weekend trzeba będzie pożegnać się z choinką, która straciła sporo wigoru, choć nadal wygląda nienajgorzej...
Najwyższy czas, aby w mojej głowie wyklarowała się wizja dekoracji dopasowanych do pory roku, ale już nie świątecznych...
Jednak jak tu myśleć o teraźniejszości, kiedy głowa zaprzątnięta tematem czerwcowego zlotu?
Liczę, że dotrwam do niego w dobrej formie... i że przejściowe problemy zdrowotne wynikają tylko z walki, jaką wywołały w organizmie antybiotyki...

Rozmowa kwalifikacyjna do gimnazjum? Fiu, fiu, to cóż to za gimnazjum ? Pierwsze słyszę o takiej praktyce

Szkoły niepubliczne mogą sobie wybierać uczniów...

O szkołach nie piszę, ten etap dawno za mną.....ale uderzyło mnie pierwsza fotka, chochoł, Wyspiański......

Szkoły też za mną...na szczęście, bo nie wspominam tego okresu dobrze. Moi chłopcy mieli tyle pasji i talentów, że na szkołę rzadko starczało im czasu Za to ja musiałam tam często bywać w charakterze petenta Dobrze że znałam większość nauczycieli, moich kolegów i koleżanki po fachu
Dekoracji świątecznych pozbyłam się już w zeszły weekend; pogoda kompletnie nie jest już kompatybilna z choinką i innymi takimi...Szaro, buro, deszczowo i ciepło.
Zjazd ogrodników na Lubelszczyźnie zapowiada się wspaniale! Dziewczynom udało się wyzwolić u forumków znowu niesamowitą energię
Ja jeszcze się waham, bo to dla mnie koniec świata i co mi po świetnych szkółkach, kiedy niczego nie mogłabym kupić (jechałabym albo bla bla, albo transportem publicznym). A może namówię M. i byłaby okazja do zwiedzenia Lubelszczyzny?
Gosiu, zdrowia życzę i dobrej formy!

Dalu ja się nie nastawiam na zakupy...no może z jedną różyczkę...ale fajnie byłoby się spotkać
Bo my chyba nie z tych zakupoholików roślinnych?

Ewa... zapewniam Cię, że na żywo jest to widok przyprawiający o dreszczyk... kiedy w poniedziałkowe popołudnie na miasto opadła gęsta mgła... brrrr!
Dalu... pamiętam Twoje roślinne łupy sprzed dwóch lat w Sulejowie... dałaś radę choć tym razem pokus będzie więcej... zdecydowanie
Liczę na Twoją obecność!
W szkole, szczerze mówiąc, bywamy rzadko, wychodząc z założenia, że jeśli nas nie wzywają, to nie chcą nas tam widzieć
Młody jest już za stary żeby go za rączkę prowadzić, musi sam odpowiadać za swój stosunek do nauki i obowiązków...
Może wyniki nie są powalające, ale są jego - własne...
Zresztą, ta szkoła stawia na umiejętność samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków...

Ja sama przyznaję się do traumy szkolnej i - jeśli nie muszę - staram się nie zbliżać do tej instytucji...
Jak widać brak kłopotów z nauką nie gwarantuje dobrych wspomnień

Grześ... jeśli różyczka - to tylko od pana Tomka z Floribundy!
Mówisz, że nie jesteś zakupoholikiem roślinnym? Co zatem gromadzisz? Przybory do szycia?

Gosiu, dałam radę, ale ciężko było Decyzji ostatecznej jeszcze nie podjęłam, ale mam wielką, wielką ochotę Was znowu zobaczyć
Ja swoją szkołę wspominam bardzo dobrze; gorzej natomiast lata szkolne moich dzieci W przeciwieństwie do moich, ich wyniki w nauce były ...hmmm, takie sobie, ale szkoła ich kochała i jednak hołubiła, bo reprezentowali ją, nie bez sukcesów, na wszystkich możliwych zawodach sportowych i we wszystkich możliwych dyscyplinach

Grzesiu, dawno Cię nie widziałam, więc jeśli nadarza się okazja...Bardzo chciałabym! A jeszcze w pakiecie poznać Justynkę - bezcenne!
Zakupoholiczką nie jestem, szkółek zwiedzać nie muszę (choć mogę ), ale pogadać, powspominać, odświeżyć stare i nawiązać nowe znajomości mam wielką ochotę

Floribunda już zlustrowana...ciężko będzie...taki wybór
Ja gromadzę tłuszcz tej zimy