Majko, no to się będzie działo u Ciebie w kwestiach ruin
Ale wszystko będziecie burzyć, ten domek, który jest u Ciebie na pierwszej stronie wątku też
On jest przepiękny...
BlueAniu, Aszko- bodziszki należy omijać z daleka i, dopóki nie zainfekują, traktować stricte użytkowo, to najbardziej rozumny plan
Ja złapałam bakcyla oglądając ogród Oliwki, a teraz się muszę z towarzystwem kotłować a wcale nie jest takie łagodne i przewidywalne, jak się wydaje przy oglądaniu zdjęć. Jedne rosną wielkie i rozwalają się po całości, drugie się sieją jak wściekłe, trzecie tylko hop, hop, wypuszczają coraz dłuższe pędy w każdą stronę i nawet ciężko je sfotografować. Ale jakieś takie... radosne są
Ostatnio był wreszcie ciepły dzień(no, dobrze, PRAWIE ciepły), wyskoczyłam uzbrojona w sekatory. Zaczęłam ciąć, rozpaliłam ognisko, potem były tańce z grabiami i skończyło się pod kołderką
Ale już w porządku, będę żyć, przynajmniej przez jakiś czas.
Muszę się przyznać, iż mimo, żem niewiasta, choruję po męsku- byle katar sprawia, że żegnam się ze światem i to bynajmniej nie cichutko, niczym ten ptaszek w bruździe lecz raczej patetycznie... Ostatecznie jakieś przyjemności choremu się też należą
Tym razem było stylowo, ze Słowackim za pan brat
"Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z duchami -
A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny."
Zatem czas przedstawić szlachetnych towarzyszy
Przede wszystkim - psy. Zoltan jest mój. Piękny, szlachetny i zrównoważony, dopóki go ktoś nie wnerwi
Zasadniczy, nie toleruje chamstwa- na wsi już wiedzą, że jak idziemy, trzeba powiedzieć "dzień dobry", bo inaczej, niestety, na dwoje babka wróżyła... Gwarancji żadnej nie ma, że któregoś razu karabinek nie trzaśnie albo oczko w kolczatce
Kłaniają nam się najgorsze żule spod sklepu
Zoltan, podobnie jak jego pani, lubi długie spacery bez względu na aurę i myszkowanie po cudzych włościach- pokaż mu opuszczone gospodarstwo a pójdzie jak w dym, choćby dach miał mu się zawalić na głowę.
Co tu dużo mówić, kocham skurczybyka, mimo ton piachu, które wnosi do domu
Potem, w kolejności miziania, idzie Harold, pies, który złapał mojego męża na kocie spojrzenie ze Shreka
Bardzo się cieszyłam, że Zoltan będzie miał kolegę i nie będzie się czuł u nas gatunkowo osamotniony, ale nie na tyle, żeby przejąć odpowiedzialność za kogoś tak zwariowanego.
To jest super pies ale przede wszystkim sportowiec, duszy nie uświadczysz... Nic nie ma dla niego takiej wartości, jak kółko, frisbee i mój mąż, którego kocha miłością wielką ale nie jestem pewna, czy to bezinteresowne uczucie, czy raczej fakt, że M. jest głównym trenerem.
Kiedy już chłopcy byli razem, pojawił się Zdzichu- globetrotter, czyli kot, który jeździł po okolicy szkolnym autobusem
Pojawił się, oba potwory go dopadły a on spojrzał i pomyślał: Mein Gott, mogę tu zostać, to będzie cudowne, ta dawka ryzyka codziennie i balansowanie na kruchej granicy między życiem a śmiercią.
Zdzichu bardzo długo uważał, że jest trzecim psem, próbował nawet chodzić z nami na spacery. Na szczęście, kocie lenistwo zwyciężyło
PS. Właśnie dostałam ofertę obuwików od Emila G. Jakby ktoś chciał, to mogę podesłać, tylko trzeba podać na pw adres e-mail, bo załącznik jest