Niestety, zaklęcia, czarne koty i miotły nie pomogły przegonić szaro-burych chmur. Niedługo zapomnę, jak wygląda czyste niebo, jak przyjemne są styczniowe promienie słońca i ich delikatny dotyk na zmarzniętych policzkach i jak wspaniałe mogą być zimowe spacery wśród skrzących się szronem drzew. Pogoda sprawia, że świat za oknem kojarzy się raczej z listopadową pluchą, wszędobylskim chłodem, zapachem butwiejących liści i nawet odrobinę dłuższy dzień nie napawa optymizmem.
W takich chwilach trudno tryskać radością i energią, tym bardziej, że pandemia nadal nie odpuszcza, widoki na nadejście normalności są ciągle odległe, prognozy pogody nie przewidują przejaśnień, no ale mimo wszystko nie możemy się poddawać ( czasami - ale wyłącznie czasami - wypada się zmusić do wykrzesania dobrych chęci i zabrać do konkretnej roboty ).
Z dzisiejszej przejażdżki na działkę przywiozłam sprzęt niezbędny do przyszłej produkcji rozsad - w kalendarzu 10 stycznia, a zatem dalszy ciąg panowania Zimy, jednak doświadczenie uczy, że czas szybko biegnie i ani się obejrzymy, a nadejdzie czas wysiewów. Gwoli prawdy napiszę, że pierwsze skiełkowane nasiona pomidorka Bajaja mam już za sobą, więc spokojnie mogłam wetknąć je w perlit i zapewnić im ciepłą miejscówkę.
Z kilku nasionek wyłożonych na wilgotny ręcznik papierowy skiełkowały trzy, a taka ilość w zupełności mi wystarczy do styczniowego eksperymentu.
Przepis na taką uprawę z wykorzystaniem perlitu jest bardzo prosty - zaopatrujemy się w przezroczyste kubeczki z otworkiem odpływowym w dnie, podstawkę, perlit ( kupuję ten o granulacji 2-6 mm ) i - w pierwszym etapie produkcji - wodę deszczówkę lub demineralizowaną albo z filtra.
Kubek, po dokładnym umyciu, napełniamy do 3/4 perlitem, zwilżamy wodą, a na powierzchni układamy skiełkowane nasiona, które następnie "zasypujemy" cienką warstewką perlitu i ponownie zraszamy wodą. Tak przygotowaną "kołyskę" ustawiamy na podstawce ( u mnie nakrętki od słoików ), opatulamy folią i ustawiamy w ciepłym miejscu - pomidorkom staram się zapewnić temperaturę 20-23 stopnie, a paprykom trochę wyższą = 27-28 stopni - najważniejsze, aby w początkowym okresie nie było dużych dobowych wahań temperatury. Codziennie kontrolujemy wilgotność powierzchni perlitu i ewentualnie zraszamy w oczekiwaniu na pierwsze wschody.
W międzyczasie zajmę się sumiennym wyczyszczeniem mojego podstawowego zestawu do uprawy rozsad, czyli palety i kubeczków, które, co tu dużo mówić - nadają się do wielkiego szorowania
po zimowaniu w schowku altany.
Przynajmniej wprowadzę do mieszkania powiew wiosennych klimatów, bo te działkowe nie zachęcają jeszcze do gruntownych porządków :
Pod resztkami śniegu śpi pietruszka naciowa ...
... sałata:
Oraz biała rzodkiew, która sama wysiała się jesienią:
A jednak spośród minimalistycznej palety barw, tak charakterystycznej dla początku roku, udało mi się wytropić nieco weselsze akcenty na rabatach: czerwień mahonii, soczystą zieleń żurawki i złote pączki na pnącej hortensji:
Żałuję, ale nie udało mi się pochwycić w obiektyw skrzydlatych, okupujących stadami karmnik i smakołyki porozwieszane na drzewach - ptaszyska są co prawda mniej płochliwe niż w sezonie lęgowym, ale nie miałam serca podchodzić bliżej i płoszyć głodomory ze stołówek - dlatego napiszę tylko, że aktualnie królują sikory bogatki, modre, sosnówki i ubogie oraz liczna reprezentacja mazurków i pojedyncze dzwońce. Od czasu do czasu śmignie kos lub sójka, ale słyszałam dzisiaj także samotnego kruka - niebawem zaczną się ich gody.
Kolejny bochenek chleba upieczony - tym razem za radą Kasika69 posmarowałam wierzch wymieszanym jajkiem i mlekiem oraz posypałam działkowym kminkiem. Rzeczywiście - chleb uzyskał piękną, błyszczącą skórkę
Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim Ludkom zdrowych i spokojnych nadchodzących dni